18 lipca 2012, 10:57 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
„Krewnych daje nam los…”

Włóczyć się, czyli błąkać, chodzić bez celu, szwendać się, wałęsać, czy po prostu powłóczyć nogami – iść wolno, chodzić, spacerować w pojedynkę, rozmyślać, niekoniecznie z sensem, czy motywacją.

 

Włócząc się wybieramy trasy nieuczęszczane lub zapomniane, peryferyjne obszary miasta lub tłoczne miejsca, w których czujemy się niezauważalni. Takie chodzenie bez celu staje się narzędziem i bywa, że stanowi podstawę czegoś bardzo istotnego, np. przyjaźni, miłości, komunikacji czy budowania różnego rodzaju więzi społecznych.

Ewa Zielińska jako "Jeż spod miasta Zgierza"/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Ewa Zielińska jako "Jeż spod miasta Zgierza"/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

 

Kurtyna w górę…

W sobotę, 3 marca na zaproszenie Grażyny Ross – dyrektora polskiej szkoły sobotniej im. Marii Konopnickiej , tym razem „przywłóczył” się na Wilesden Green teatr jednego aktora. Polski teatr obwoźny „Włóczykij” założony w styczniu 2011 rozpoczął swoją trasę objazdową od września ub. r. w Londynie. Swoją premierę miał podczas Polskiego Festiwalu na Ealingu, a potem wszystko potoczyło się jak z płatka. „Włóczykij” to teatr stworzony z marzeń i potrzeb dla dzieci mieszkających na emigracji, którego założycielką, reżyserką i aktorką jest Ewa Zielińska. – Bajkę najpierw czytałam mojemu 3-letniemu synowi – mówi Ewa Zielińska – uważam, że to odpowiedni tekst dla dzieci, które żyją na emigracji w większości, w rodzinach bez babci i dziadków. Za namową koleżanki stworzyłam teatr dla dzieci, bo nigdy wcześniej takiego teatru nie miałam. Pomogli mi w tym przyjaciele z Pragi i z Podkarpacia, którzy zrobili scenografię i napisali muzykę. Od września szykuję nowy projekt, który na razie owiany jest tajemnicą, bo jeszcze się „nie piecze”, ale za nim „Włóczykij” wystąpi z nowym przedstawieniem na razie odwiedzi jeszcze inne londyńskie szkoły. Dotychczas byłam na północy Londynu, w Putney, w Szkolnym Punkcie Konsultacyjny im. Lotników Polskich przy ambasadzie RP w Londynie. Wszędzie spektakl bardzo się podobał, bo przewiduje interakcję u dzieci i… rozdzwoniły się telefony.

 

„Jak jestem z rodziną, to jest bardzo miło”

Uczniowie w dwóch grupach, każda licząca po około 120-140 uczniów obejrzeli przedstawienie oparte na bajce Wandy Chotomskiej, pt. „Przygody jeża spod miasta Zgierza”. To historia małego jeża, który wyrusza do miasta Zgierza w poszukiwaniu rodziny i krewnych. „Muszę znaleźć swą rodzinę, więc zamierzam jeszcze dzisiaj na piechotę iść do Zgierza” – postanawia mały jeż i wyrusza do lasu…, gdzie już po chwili rozlega się świergot ptaków i szum drzew.

Grażyna Ross - kierownik Polskiej Szkoły Sobotniej im. Marii Konopnickiej na Willesden Green
Grażyna Ross - kierownik Polskiej Szkoły Sobotniej im. Marii Konopnickiej na Willesden Green

Z tej wzruszającej opowieści, dzieci wyniosły naukę o tym, jak ważna jest rodzina i bliscy, ich wsparcie, przyjaźń i codzienna pomoc. W 40 minutowej opowieści spotkały się z uczuciem zakłopotania, smutku, rozpaczy, aż wreszcie spełnienia, radości i miłości, bo przecież smutny na początku przedstawienia jeż w rezultacie znajduje nie tylko życzliwych towarzyszy, ale co więcej zakochuje i zabiera swoją żonę, i odnalezioną rodzinę do swojego domu – lasu.

 

„Jak jestem zły…

to marszczę brwi, jak się mocno zdenerwuję, to się bardzo źle z tym czuję…” I dzieci razem z Ewą Zielińską doświadczały różnych emocji podczas warsztatów teatralnych. Najpierw ich szukały w odpowiedziach na pytania prowadzącej, potem rozpoznawały i nadawały im „imiona”, aby następnie przyjrzeć się sobie podczas „Zabawy w lustro”. W parach odwzorowywały swoje miny, ruchy, sposób mówienia i gestykulowania, a wszystko po to, aby poznać namiastkę pracy aktora i nauczyć się odróżniać różne stany psychiczne jakie towarzyszą zarówno dzieciom, jak i dorosłym. Była więc złość a zaraz po niej gromki śmiech, smutek i pocieszenie – wszystko skupione wokół kreatywnej zabawy. Były też rozluźniające zabawy ruchowe i mały test opatrzony pytaniami czym jest scenografia, kostium, rekwizyt, muzyka, aktor, tekst pisany wierszem i rymem, proza i teatr. Skoro była mowa o rymach, to niemalże natychmiast zrodziło się rymowanie: szczotka – ciotka, główka – makówka, w marcu – w garncu, a potem na co wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali – oglądanie rekwizytów, przymierzanie kostiumów wśród prawdziwych dekoracji, na tej samej scenie, na której przed kilkunastoma minutami miała miejsce urocza w swej treści, bogata w formę – rodzinna historia.

Joanna Kalisz (od lewej), Anna Bazyluk, Beata Wypychowicz, Ewa Zielińska i uczniowie ze szkoły na Willesden Green/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Joanna Kalisz (od lewej), Anna Bazyluk, Beata Wypychowicz, Ewa Zielińska i uczniowie ze szkoły na Willesden Green/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

– Uważam, że to był bardzo udany występ. Nasze dzieciaki świetnie się bawiły. Nigdy niepowiedziałabym, że jeden aktor może tyle zdziałać na scenie – mówiła Beata Wypychowicz. Zdaniem Joanny Kalisz – wszystko było naturalne, spontaniczne, a dzieci wspaniale wczuły się w rolę aktorów podczas warsztatów. Na sali panowała cisza, że słychać było przysłowiową muchę. Później w klasie świetnie umiały opowiedzieć, czym zajmowały się podczas zajęć. Uważam – komentowała Joanna, że takie połączenie teorii i praktyki wspaniale wpływa na rozwój dzieci, które zdobywają w ten sposób wiedzę i poszerzają swoje słownictwo.

 

Tekst i fot.: Małgorzata Bugaj-Martynowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_