Święta za pasem. Co prawda „gorączka” przedświąteczna jeszcze przed nami, ale już powoli udziela się nastrój tych magicznych dni. Dla wielu z nas, jedynie Boże Narodzenie spędzane w Polsce ma swój urok. Mróz, śnieg skrzypiący pod nogami (chociaż w ostatnich latach bywało bezśnieżne), spotkania z najbliższymi i ta wyjątkowa, wszechobecna, serdeczna atmosfera – taka, jakiej tutaj zdecydowanie Polakom brak.
Rozmówcy „Dziennika” powiedzieli, że święta w Polsce to czas spotkań z rodziną, tą bliższą i dalszą, czas wspólnego biesiadowania, kolędowania i rozmów. Czas po prostu bycia razem. Zdarza się jednak tak, że nie wszyscy wyjeżdżają na grudniowe święta do kraju, bo ich rodziny są na tutaj, na angielskiej ziemi. Inni ze względu na życiowe okoliczności, spędzają ten czas na Wyspach, lub jeszcze inaczej – wyjeżdżają do innych uroczych zakątków.
Przecież świętować można wszędzie, byleby się miało wyobraźnię i chęci, bo nastrój tworzą ludzie, a jedynie miejsca dodają mu szczególnego uroku.
Z „cieniutkim opłatkiem w dłoni,
…który nikogo nasycić nie zdołał…”
Jak Polacy spędzą tegoroczne święta?
Joanna Kalisz – nauczycielka języka polskiego w klasach I-III, w Szkolnym Punkcie Konsultacyjnym im. Lotników Polskich, przy ambasadzie RP w Londynie oraz w szkole im. Marii Konopnickiej.
Co roku wspólnie z dziećmi, przy pomocy rodziców oczywiście, organizujemy wigilię klasową: śpiewamy kolędy, jest choinka i dekoracja świąteczna. Dzieci przygotowują dla rodziców kartki świąteczne. W szkole jest także Mikołaj, który dzieci obdarowuje upominkami. W tym roku zawita do nas 3 grudnia. Nauczyciele również organizują wigilię w swoim gronie. Przynoszą potrawy: sałatki, ciasta… , dzielą się opłatkiem.
Cieszę się na ten miły czas, tym bardziej, że w tym roku po raz pierwszy zostaniemy z rodziną w Londynie. Dotąd zawsze na Boże Narodzenie wyjeżdżałam do Polski. Spędzałam ten czas z rodzicami i z moją siostrą. Będzie mi brakowało mamy – zawsze jej pomagałam w przygotowaniu kolacji, a także siostry i bliskości rodziny. Zatęsknię też za śniegiem i chociaż nie przepadam za zimą, to lubię na śnieg spoglądać przez okno i cenię sobie to uczucie…, kiedy w mroźny dzień, śnieg skrzypi mi pod nogami. W wigilię przyjdą do nas znajomi. Sama przygotuję wszystkie potrawy. Będzie oczywiście barszcz, pierogi oraz karp smażony i w galarecie. A potem wybierzemy się na pasterkę.
Agnieszka Borowska i Dariusz Ludwiński – Boże Narodzenie spędzaliśmy dotąd jak zwykle w Polsce. To czas, kiedy spotykają się nasze rodziny. Moi rodzice przyjeżdżają do rodziców Agi i odwrotnie. Dzielą nas spore odległości, ponieważ Aga jest z Gdańska a ja pochodzę z Lublina. W tym roku będzie jednak inaczej. Od jakiegoś czasu pracuję w Dubaju i Aga przyjedzie do mnie razem z naszym synem Konradem na czas świąt. Spędzimy razem miesiąc. To będzie szczególny czas ze względu na miejsce, a w Dubaju będzie wtedy około 30 stopni C. Tam w okresie Bożego Narodzenia nie ma takiego nastroju jak w Polsce, ale spotyka się świąteczne dekoracje i choinki. Nie będzie oczywiście śniegu, ale zdecydowaliśmy, że chcemy przeżyć coś innego, nawet kosztem odległości od rodziny. Święta „na plaży” – będzie tradycyjnie, ale inaczej. W polskich ośrodkach odbędą się też w tym czasie spotkania z Polakami, np. w polskim kościele, czy przy ambasadzie RP. Nie wiem, czy się tam wybierzemy, ale mamy zamiar przygotować tradycyjną, polską Wigilię. Aga z pewnością zrobi pierogi i barszcz.
Krzysztof Tyszka
Święta nie są dla mnie aż tak ważne, by koniecznie spędzać je w Polsce i zgodnie z tradycją katolicką. Bywałem już podczas świąt w obrządku prawosławnym Rosji i tam jadłem np. pieczonego królika. Nie wiem jeszcze, gdzie będę w tym roku. Jeśli w kraju, to pewnie spędzę ten czas z rodzicami. Będzie wtedy kolacja, opłatek i choinka przystrojona aniołami. Dawniej na stole wigilijnym musiało znaleźć się 12 potraw (barszcz, uszka, grzyby, gołąbki…). Boże Narodzenie, to bardzo nastrojowy czas wynikający ze spotkań z bliskimi, ale ja szczęście czerpię z samego siebie i umiejętności radzenia sobie, bez realizowania wielkich potrzeb. Wystarczą mi natura, powietrze, słońce i coś do zjedzenia…
Monika Sawicka-Wolna – zastępca kierownika ds. klas młodszych w szkole na Willesden Green.
Podczas świąt najważniejsza jest Wigilia. W moim rodzinnym domu mówiło się: „Jaka Wigilia, taki cały rok…” i od samego rana wszyscy zabierali się do pracy, pomagali innym i byli dla siebie bardzo mili. Ten dzień musi być bardzo szczególny już od samego rana. W Polsce do stołu zasiadamy dużą rodziną, jest nas około 15 osób. Moja mama przygotowuje kolację (zupa grzybowa, pierogi, karp, śledzie, pieczarki w cieście itd.), potem czyta Pismo św. Wszystko odbywa się według specjalnego schematu modlitw (zawsze tak samo). A potem dzielimy się opłatkiem i następuje taka wzruszająca chwila, kiedy wszyscy płaczą, nawet moja sześcioletnia córka Marta, chociaż nie wie dlaczego tak się dzieje… I zasiadamy do stołu. Każdej potrawy trzeba spróbować chociaż łyżeczkę, ale dzieciom po pierwszych dwóch daniach pozwalamy otworzyć po jednym prezencie. Tego wieczoru jest też czas na śpiewanie kolęd, czasem ktoś z rodziny przygrywa na skrzypcach. W tym roku jednak zostajemy w Anglii. Sama przygotuję ten dzień według tradycyjnych zasad. Nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. Będzie choinka, kolędy, gwiazdy betlejemskie, świece, stół zaścielony białym obrusem, pod którym znajdzie się garstka siana. A na stole, w stajence na sianku ułożę miniaturową, gipsową figurkę Pana Jezusa, którą dostałam na lekcji religii, jak miałam sześć lat.
Monika Jaworska – zastępca ds. kierownika ds. klas starszych w szkole im. Marii Konopnickiej.
Wyjątkowo w tym roku w Boże Narodzenie zostaniemy tutaj. Zazwyczaj spędzam ten czas zawsze rodzinnie w Polsce, składamy życzenia sąsiadom, ubieramy choinki na zewnątrz i wybieramy się na pasterkę. W tym roku goście przyjadą do nas. Do stołu zasiądziemy z rodzicami i bratem męża oraz jego rodziną. W Wigilię ubierzemy choinkę, będzie w tym uczestniczyła cała rodzina, ale głównie mój mąż „dyryguje” tą pracą, a córka, czteroletnia Zosia zawiesza niej ozdoby „domowej roboty”. Na naszym drzewku znajdą się specjalnie na tę okazję upieczone ciasteczka i cukierki. Ja „dobiegam” z kuchni, ponieważ przygotowuję kolację. Pochodzę z północy a mąż z południa kraju, dlatego na naszym stole goszczą potrawy regionalne: (barszcz z uszkami, zupa grzybową, sałatka śledziowa, karp w śmietanie, ryba po grecku, pierogi z kapustą i grzybami) Mamy taki zwyczaj, że w jednym pierogu zawsze umieszczam monetę z jakiegoś kraju. Ten komu trafi się taki pieróg – pewnie do tego kraju wkrótce się wybierze…
Gdy zacznie się ściemniać, zgodnie z tradycją Zosia będzie wypatrywała pierwszej gwiazdki, a gdy pojawi się ona na niebie – zasiądziemy do wieczerzy. Ktoś z nas rozpocznie ten wieczór modlitwą (w Polsce robi to moja mama), podzielimy się opłatkiem…, a po kolacji przyjdzie do nas prawdziwy Mikołaj (pewnie będzie to mój brat), obdaruje wszystkich podarunkami. Będzie także rodzinny na śpiewanie kolęd.
Tekst i fot.: Małgorzata Bugaj-Martynowska