We wrześniu minęła pierwsza rocznica powstania polskiej szkoły sobotniej w Bedford, która jest jednym z projektów Stowarzyszenia Kultury i Języka Polskiego (The Polish Language and Culture Association PLCA). Szkolny roczek już na zakończenie roku świętowano hucznie, wspólnie z uczniami, rodzicami, nauczycielami i wolontariuszami. Było co wspominać, ponieważ w pierwszym roku funkcjonowania placówki wydarzyło się wiele. Przeprowadzono akcję malowania flagi – KolorujemyMY, świętowano Dzień Niepodległości, zorganizowano Festiwal Świąteczny, jedna z uczennic placówki została wyróżniona w konkursie plastycznym „Dziennika Polskiego”, inna w Festiwalu Poezji „Wierszowisko” oraz cała ferajna pojechała na Wesoły Dzień Dziecka do Laxton Hall. A na deser każdy otrzymał kawałek tortu PLCA.
– Pierwsze koty za płoty, pierwszy i podobno najtrudniejszy, bo pełen nowych wyzwań, rok za nami – mówią założycielki placówki: Agnieszka Haremza, Zuzanna Sowińska-Tissler i Julianna Jasińska, które stanowią Radę Zarządzającą szkoły, bo w strukturze placówki nie przewidziano funkcji zarządzania dla jednego dyrektora. Jest za to Rada Powiernicza PLCA, wspierająca działalność założycielek szkoły uzupełniającej. Jej powiernikami zostali rodzice, którzy zachęcali do utworzenia polskiej szkoły i wierzyli, że takie przedsięwzięcie przy ich wsparciu z pewnością odniesie sukces. Izabela Wieloszyńska, Dominika Oblicka i Colin Reaside należą do Rady Powierniczej PLCA i współuczestniczą w działaniach mających na celu funkcjonowanie i rozwój placówki.
Zaczęło się od „Włóczykija”
Organizacja PLCA powstała z potrzeby utworzenia w Bedford ośrodka kulturalno-oświatowego. Drugim celem stowarzyszenia było prowadzenie działalności edukacyjno-wychowawczej dla dzieci i młodzieży oraz organizowanie imprez o charakterze kulturalno-artystycznym, w ramach których promuje się polską kulturę oraz integruje społeczeństwo polskie z brytyjskim. Jej pomysłodawczynie niemalże jednogłośnie postanowiły, że najpierw należałoby zaprosić do Bedford teatr. Najlepiej, taki, który wystawi przedstawienie dla dzieci, na które przyjdą całe rodziny. Wybór padł na „Włóczykija”, teatr obwoźny, założony przez Ewę Zielińską, która ze swoimi spektaklami odwiedziła już większość szkół na Wyspach. Pomysł się powiódł, przedstawienie odbyło, a potem należało realizować już kolejne zamierzenie. Była nim szkoła sobotnia, taka jakich wiele powstaje na Wyspach i taka, których jednak ciągle jest jeszcze zbyt mało. Otwarta, przyjazna, nastawiona na potrzeby i dzieci, i ich rodziców, tak, aby wszyscy czuli się w niej dobrze i bezpiecznie, bo placówka działa zgodnie z prawem brytyjskim, a pracujący w niej nauczyciele mogą pochwalić się odpowiednim wykształceniem: wyższym lub co najmniej licencjackim z obowiązkowym przygotowaniem pedagogicznym. W szkole w Bradford większość asystentów ma również ukończone studia i odpowiednie kursy, które umożliwiają im pracę z dziećmi. Agnieszka Haremza – jedna z założycielek placówki mówi, że przeszkodą pracy z dziećmi nie jest brak wyższego wykształcenia. Jej zdaniem wystarczą ukończone studia licencjackie lub kwalifikacje do pracy w szkole lub przedszkolu. I oczywiście bezcenne jest doświadczenie.
Jest sukces, będą kolejne…
Dzisiaj śmiało można powiedzieć, że obydwa przedsięwzięcia – utworzenie stowarzyszenia i szkoły – zakończyły się sukcesem, a szkoła sobotnia, w progi której wstąpiło z dniem pierwszego w niej szkolnego dzwonka, blisko 60 uczniów, dzisiaj liczy ich ponad 130. Nauczanie odbywa się w 6 klasach, kilku grupach wiekowych, w których nauka dostosowana jest do indywidualnych potrzeb każdego ucznia. Polska szkoła w Bedford oferuje więc nauczanie zintegrowane w klasach od zerówki do drugiej włącznie, wzbogacone o lekcje z zakresu kultury i religii; naukę języka polskiego, historii, kultury i geografii w klasach starszych oraz zajęcia dla przedszkolaków. W ramach oferty zajęć dodatkowych – uczniowie uczą się dziennikarstwa oraz uczestniczą w zajęciach kółka dramatycznego i muzycznego.
–Nadszedł czas, kiedy wielu z nas Polaków na emigracji dostrzega potrzebę uczenia naszych dzieci języka polskiego, historii i geografii Polski oraz religii. Niestety nie jest to łatwe, kiedy dziecko spędza minimum sześć godzin w szkole lokalnej rozmawiając wyłącznie po angielsku. Wielu rodziców nie jest świadomych tego, że nie wystarczy mówić po polsku w domu, czy też oglądać polską telewizję. Umiejętności językowe to także pisanie i czytanie, które zanikają, jeżeli nie są pielęgnowane. Podobnie jest z zasobem słownictwa naszych pociech – mówi Agnieszka Haremza, która jest także członkiem Sekcji Wydawniczej PMS. Haremza dodaje, że odpowiedzią na pytania rodziców o wychowanie dziecka w dwujęzyczności, było właśnie utworzenie polskiej szkoły w Bedford.
Założycielki polskiej szkoły w Bedford mają doświadczenie pracy na gruncie edukacji polonijnej, dlatego dla nich sprawa priorytetową jest, aby edukacja w placówce gwarantowała dzieciom i młodzieży wysoki poziom nauczania, zgodny ze standardami wymagań lokalnych, ale także z polskim prawem oświatowym. Wobec takich założeń naturalną rzeczą był wybór programu nauczania, który jest zgodny z Podstawą Programową dla dzieci uczących się za granicą i która jest zatwierdzona przez MEN w Polsce. – Uczniowie szkoły mają możliwość kształcenia i rozwijania wszystkich kompetencji językowych, zdobywania nowej wiedzy, rozwijania zainteresowań, budowania poczucia własnej wartości oraz pewności siebie – dodaje Haremza, która podkreśla, że dla kadry nauczycielskiej każde dziecko jest wyjątkowe. Dlatego na lekcjach stosowane są metody aktywizujące i motywujące ucznia nie tylko do nauki, ale także do uczestniczenia w szerokiej gamie konkursów przygotowywanych specjalnie z myślą o nich. Dodatkowo placówka współpracuje z lokalnymi szkołami oraz organizacjami polonijnymi i znajduje się w rejestrze PMS. Agnieszka Haremza jest przekonana, że warto było podjąć wyzwanie, a przy tym podkreśla, że każda z założycielek może czuć się dyrektorem, jest nauczycielem i rodzicem. Jednak poddaje wątpliwości, czy aby każdy rodzic może założyć polską szkołę, ponieważ kierowanie placówką musi odbywać się zgodnie z wytycznymi prawa brytyjskiego, a osoby za nią odpowiedzialne muszą posiadać niezbędne kwalifikacje. Jej zdaniem rodzice, którzy chcą podjąć działalność w kwestii utrzymania polskich tradycji i języka u swoich dzieci, mogą wiele zrobić i jeżeli nie czują się sami na siłach lub nie mają ku temu możliwości, mogą przysłużyć się swoją pracą w placówce już istniejącej. Ta pomoc jest niezbędna i cenna, zwłaszcza jeżeli jej źródłem jest świadomość potrzeby i zrozumienia, że praca wykonywana na rzecz szkół uzupełniających jest charytatywna.
Zanim wybierzesz szkole
Nie wszystkie umiejętności można zdobyć na kursach, niezbędne jest wykształcenie i doświadczenie pracy z dziećmi. Tylko taki fundament może stanowić o sukcesie i dobrej opinii szkoły. Niech placówka w Bedford będzie motywacją do podjęcia wyzwania utworzenia szkoły dla tych rodziców, którzy noszą się z takim zamiarem i jednocześnie wymogi, które muszą być spełnione, niech stanowi przestrogę dla tych rodziców, którzy nie posiadają ani wykształcenia, ani wiedzy, ani doświadczenia, a założenie polskiej szkoły traktują jak zwyczajny biznes, bo i takimi przesłankami niektórzy rodzice się kierują. Polskie szkoły sobotnie to instytucje bezdochodowe, chociaż niektórzy poddają ten fakt pod wątpliwość. Podobnie jak ta w Bedford utrzymywane z opłat rodziców i dotacji, o ile zarząd szkoły, często z pomocą rodziców wystąpi ze specjalnie napisanym projektem na konkretny cel do danej instytucji i taka dotacja zostanie szkole przyznana. Utrzymanie oraz działalność szkół wymaga ogromnej pracy ludzi, którzy oprócz umiejętności i chęci uczestniczenia w kulturze, w większości wyróżniają się pasja, jak jest krzepienie polskości.
Na rynku brytyjskim funkcjonuje ponad 130 szkół, które są wpisane do rejestru PMS. Aby ich nazwa została umieszczona na witrynie Macierzy, każda z nich musiała udowodnić, że spełnia chociaż niektóre standardy. Rejestracja w PMS nie jest obowiązkowa, ale przydatna nie tylko szkołom i kadrze zarządzającej, ale całej społeczności związanej z daną placówką. Warto się o tym przekonać odwiedzając stronę Macierzy i warto wiedzieć, że wszystkie szkoły uzupełniające są autonomiczne i wszystkie podlegają jednemu prawu na Wyspach. Problem w tym, czy się do niego stosują?
Warto rozważyć, zanim rodzic zdecyduje się wybrać ofertę jednej z nich, np. czy placówka jest np. zarejestrowana w Company House lub Charity Commission – chociaż to dopiero wierzchołek góry, jak się okazuje nie taki trudny do zdobycia, bo szkołę można zarejestrować, ale niekoniecznie później sprostać wymogom związanym już z samym nauczaniem. Rodzic ma prawo wiedzieć czy kadra placówki posiada niezbędne wyksztalcenie i kwalifikacje do pracy z dziećmi, świadectwa o niekaralności, przeszkolenie w zakresie przestrzegana bezpieczeństwa dzieci oraz kwalifikacje do udzielania pierwszej pomocy. To oczywiście tylko niektóre z wymogów.
Czasami nie warto kierować się ceną za edukację i odległością do placówki od miejsca zamieszkania, chociaż jest to z pewnością dużym ułatwieniem, ale warto bliżej przyjrzeć się ofercie szkoły i ludziom, którzy za nią stoją. Tym bardziej, że chodzi przecież o edukację i bezpieczeństwo dzieci, a w konsekwencji ich tożsamość i przyszłość, bez względu na to, gdzie wybiorą swój ośrodek życiowy.
Polskie szkoły to instytucje, tak samo ważne jak szkoły brytyjskie. Skoro tak ważny jest dla nas wybór szkoły brytyjskiej, a w niej wysoki poziom nauczania, niech równie ważna będzie edukacja w języku polskimi wybór dobrej szkoły, za która stoi kadra, która nie musi się wstydzić, ani ukrywać swoich umiejętności i kwalifikacji. Tylko takie placówki mają szansę przetrać. Niech ich będzie jak najwięcej, a razem z nimi ludzi, którzy mają świadomość, jak wielka odpowiedzialność na nich spoczywa i jak ważną rolę przyszło im wypełniać. Spieszmy im z pomocą, bo robimy to dla naszych dzieci.