Są młodzi, zdolni i świat przed nim stoi otworem. Rzucili wszystko – dom, studia, znajomych – i wyjechali z kraju. Ale to tylko na kilka miesięcy. Mimo że złapali emigracyjnego bakcyla, wciąż uważają, że Polska jest miejscem, z którym chcieliby związać swoje dorosłe życie.
Program Erasmus oferuje studentom i absolwentom polskich uniwersytetów wyjazdy na zagraniczne uczelnie, a także odbycie stażu lub praktyk w międzynarodowych instytucjach. Wśród jednej z najczęściej wybieranych destynacji jest Wielka Brytania, która oferuje możliwość nauki języka angielskiego oraz znalezienia dorywczej pracy, która pozwoli dość szybko podreperować studencki budżet. Uczestnicy tego programu zgodzili się opowiedzieć o swoich doświadczeniach z kilkumiesięcznego pobytu na obcej ziemi.
Dream comes true
Kasia Paśko od zawsze marzyła o wizycie w Wielkiej Brytanii. W dniu 31 grudnia 2013 roku zrobiła sobie listę celów na nadchodzący rok, wśród nich była także pozycja „Londyn”. – Wybrałam się na spotkanie zorganizowane przez uczelniane biuro programu Erasmus dotyczące zagranicznych stażów. Wtedy zrozumiałam, że staż w Londynie to dla mnie wielka szansa. Nie dość, że dałby mi możliwość zdobycia doświadczenia, to dodatkowo miałabym okazję do poznania tego pięknego kraju– opowiada.
Agata Karbowicz również zawsze chciała wyjechać do Londynu na dłużej niż tygodniowe wakacje, a możliwość połączenia tego ze stażem jawiło się jako idealne rozwiązanie. – Zależało mi też na zdobyciu doświadczenia zawodowego, które w przyszłości – mam nadzieję – otworzy mi wiele drzwi. Kolejnym powodem było szlifowanie języka, a także poznanie brytyjskiej kultury, która od zawsze mnie fascynowała, ze względu na swoją odmienność – tłumaczy.
Natomiast Tomasz Lizon do Wielkiej Brytanii trafił przez przypadek. – Miałem już składać pracę licencjacką na ręce promotora, gdy ten zaproponował mi staż w ramach Erasmusa w Londynie. Dał mi kilka dni na zastanowienie się, jednak na odpowiedź nie czekał zbyt długo. Już w momencie, gdy otrzymałem ofercie byłem skłonny powiedzieć: tak. Kilka dni później zaczęliśmy załatwiać formalności – wspomina.
Przez różową szybkę
Przyjazd do Londynu: lotnisko, metro, pokój wynajęty u polskiej rodziny. Scenariusze pobytu wszystkich „erasmusowców” są przynajmniej z początku podobne. W ciągu dnia staż lub praktyka, wieczorami i weekendami zwiedzanie, zakupy, poznawanie nowej kultury.
– W Wielkiej Brytanii podoba mi się jej „wielość”. To chyba odpowiednie słowo. Wielość oblicz, kultur, języków, rozrywek, możliwości i szans – mówi Tomek.
Ta „wielość” zdaniem Agaty jest zagrożeniem dla samej kultury brytyjskiej, która jest specyficzna i bardzo różni się od innych europejskich miejsc, które do tej pory odwiedziła. – Duże wrażenie zrobiło na mnie usposobienie Brytyjczyków – są przemili i życzliwi, ich mentalność zdecydowanie różni się od mentalności Polaków. Ponadto podoba mi się architektura Londynu, wystrój tego miasta, to że każde miejsce jest na swój sposób piękne, mimo swej odmienności – dodaje.
Podobnego zdania jest Kasia. – Podobało mi się to, że gdy robiłam na chodniku miejsce rowerzyście, za każdym razem słyszałam słowo podziękowania. Gdy na kogoś wpadłam, słyszałam sympatyczny śmiech, żadnych wyrzutów. Gdy wychodziłam rano do pracy, sąsiadka z naprzeciwka krzyczała, że pięknie dziś wyglądam i że życzy mi miłego dnia. Na ruchliwych ulicach kierowcy przystawali i machali ręką zapraszając do przejścia przez ulicę – mówi.
Z Polakami różnie bywa
Ale życie na emigracji nie zawsze jest dla tych młodych ludzi takie kolorowe. Na swojej drodze napotykają trudności i problemy, którym czasem ciężko sprostać. – Najmniej przyjemną kwestią pobytu w Londynie były koszty utrzymania – narzeka Kasia. – Rozumiem, że ceny w kraju dostosowane są do zarobków Brytyjczyków, ale mimo wszystko, chyba już nigdy nie powiem, że miesięczny bilet studencki MPK w Krakowie jest drogi, a właściciel mieszkania ustalił za wysoki czynsz.
– Trudno było mi się zaaklimatyzować w Londynie, ponieważ nigdy na tak długo nie wyjeżdżałam – wyznaje Agata. – W dodatku spotkałam tu dużo Polaków, którzy nie zrobili na mnie dobrego wrażenia, pokazali jedynie, że wykreowany obraz „Polaka na Wyspach”, który jest zdecydowanie negatywny – nie jest bezpodstawny.
– O, tak – przyklaskuje jej Kasia. – Przed wyjazdem ktoś mnie ostrzegał „Ty uważaj… najgorzej jest tam spotkać swojego”. Z przykrością muszę stwierdzić, że okazało się to prawdą.
Tomek z kolei nie ma tak negatywnych spostrzeżeń na temat rodaków. – Wręcz przeciwnie. Dla mnie jednym z ciekawszych doświadczeń była obserwacja małych polskich społeczności, które funkcjonują w Londynie. W szczególności potrzebę integracji odczuwają ludzie młodzi, którzy zdecydowali się układać sobie życie właśnie w tym mieście. I naprawdę podobało mi się to, że spotykają się ze sobą, wzajemnie podróżują, dzielą wspólne pasje i zainteresowania – ripostuje.
Dla niego problemem były inne rzeczy. – Na przykład, syndrom pustego miejsca za kierownicą – mówi ze śmiechem. – Oczywiście najtrudniejszy był ograniczony kontakt z bliskimi i przyjaciółmi. W prawdzie poznałem tutaj wielu ciekawych ludzi, to jednak dało się odczuć brak czegoś ważnego.
Obywatele świata
Kasia przed rozpoczęciem pracy związanej z jej wykształceniem chciałaby wyjechać jeszcze, ale nie na dłużej niż na dwa lub trzy miesiące. Chce zdobyć cenne doświadczenie i poznać kolejny kawałek
świata. Marzy jej się Nowy Jork i udział w programie Camp America.Agata także zamierza odwiedzić jeszcze wiele miejsc, ponieważ polubiła podróżowanie, ale dalsze plany uzależnia od sytuacji zawodowej po skończeniu studiów. – Czy to będą krótkoterminowe wakacje czy dłuższy wyjazd, czas pokaże – dodaje.
Tomek na pytanie o to, czy zamierza jeszcze kiedyś wyjechać do Wielkiej Brytanii lub innego kraju, nie umie jednoznacznie odpowiedzieć. – Taka myśl ciągle kłębi mi się w głowie, żeby pracować w Wielkiej Brytanii. Jestem otwarty na takie rozwiązanie. Z resztą biorę też pod uwagę inne kraje, takie jak Niemcy, Grecja, Czechy, a nawet Rumunia. Ten wyjazd zaszczepił we mnie małego bakcyla poszukiwacza przygód. Nie wykluczam więc, że za jakiś czas zechcę poszukać swojego miejsca gdzieś indziej. Może w innym miejsce w Polsce, a może poza jej granicami – przyznaje. Jeszcze kilka miesięcy wstecz odpowiedziałby, że chciałby zostać w Polsce, mieszkać tu i pracować. Ale teraz zaczął się nad tym poważnie zastanawiać.
– Dotychczasowe doświadczenia ciągną mnie ku temu, aby pracować w różnych miejscach i poznawać nowe kultury. Uczyć się nowych języków. Do tego dochodzi jeszcze sprawa rynku pracy w Polsce, który jest dość niestabilny. Nie chciałbym żeby zabrzmiało to, jak narzekanie, że u nas, w Polsce jest tak źle. Zupełnie nie o to chodzi. Po prostu w ostatnim okresie dość intensywnie szukałem pracy w różnych branżach i szło to dość opornie. W rezultacie wybrałem satysfakcjonującą ofertę i pośrednio będę pracował w brytyjskiej firmie. Zabawnie się złożyło, ale może taka karma – opowiada.
Wyjazd – może, powrót – zawsze
Kasia nie ma wątpliwości. – Swoją przyszłość po studiach wiążę z Polską. Moje studia stwarzają mi perspektywy zawodowe w kraju, dlatego z nadzieją patrzę w przyszłość. Praca po studiach za granicą – taka myśl nigdy nawet nie przyszła mi do głowy. Ponadto Polska pomimo jej wszystkich wad jest moim miejscem na ziemi, tu się urodziłam i wychowałam, mam tu rodzinę i znajomych, tutaj chcę mieszkać. Nie wyobrażam sobie życia na emigracji, rozłąki z najukochańszą rodziną nie zastąpi żaden telefon ani żadna videorozmowa – kwituje.
Agata chciałabym zdobywać międzynarodowe doświadczenie, dlatego jeśli miałaby możliwość pracy za granicą, zdecydowałaby się na wyjazd. – Myślę, że po studiach wyjazd do innego kraju na kilka lat dałby mi wiele nowych perspektyw i umożliwił podjęcie wymarzonej pracy po powrocie do Polski – tłumaczy.
Są jednak rzeczy, których młodym pełnym ideałów ludziom będzie brakowało.
– Chociażby usposobienia Anglików, ich otwartości i szczerości. Ale najbardziej będę tęsknić za miastem, za jego różnorodnością i pięknem. Dla mnie Londyn to takie ogromne skupisko miasteczek. Co stacja metra to miasteczko. Każde inne, każde na swój sposób urzekające, niby różne a jednak wszystkie tworzą piękną spójną całość – odpowiada Kasia.
– Na pewno odczuję brak Londynu, jego wielkomiejskiego charakteru, i wszystkich miejsc, które zrobiły na mnie wrażenie i które regularnie odwiedzałam. Z perspektywy czasu, Polska wydaje mi się mdła i nudna, nie oferuje takiej różnorodności jak Wielka Brytania – dodaje Agata.
Tomek najbardziej tęskni za ludźmi, których tu poznał. – Do tego należy dodać kilka takich prozaicznych rzeczy, jak architektura miejska, zabytki (szczególnie wieczorową porą), metro. Brakuje mi także angielskich pubów z Guinnessem. Zapomniałbym jeszcze o Skittles’ach w dużych paczkach – u nas takich niestety nie ma – sumuje.