Lubicie niespodzianki? Chyba każdy lubi. Lubimy je, nawet wówczas, gdy niosą w sobie jakieś ryzyko. Dobrze przecież wiemy, że nie zawsze przynoszą radość. Na ogół zgadzamy się na niespodzianki, pod warunkiem, że możemy je kontrolować. Te, które domagają się przeorientowania naszego życia, nie są łatwe do przyjęcia. Największą niespodzianką w historii świata było niewątpliwie zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Ta niespodzianka może być jednak tylko nic nieznaczącym wspomnieniem lub co najwyżej kartką czy esemesem z banalnymi życzeniami wielkanocnymi. Ale może też wkroczyć w nasze życie z pełną mocą swojego znaczenia, stając się rewolucją przewracającą cały nasz świat. Jak to jest w Waszym życiu z tym zmartwychwstaniem?
Kolejny raz Bóg-Człowiek wyciąga dzisiaj ku nam rękę zza granic czasu i przestrzeni. Staje między nami i deklaruje, że zwyciężył śmierć. Odtąd i my mamy szansę żyć wiecznie. Prawda, że można się przestraszyć? Akceptując wiarę w zmartwychwstanie, musimy przyjąć nowy światopogląd, nowe wymagania, nowy porządek świata. Nowy cel naszego życia. Jesteście gotowi na taką niespodziankę?
Zmartwychwstanie niesie też w sobie ogromne pokłady nadziei. A przecież niczego teraz, gdy z powodu choroby cierpią setki tysięcy ludzi, zagrożone są miliony, a setki istnień ludzkich umierają, bardziej nie potrzebujemy. Dostrzegacie tę nadzieję? To prawda, że trudno ją dostrzec. Lubię wracać do homilii, którą w 2008 roku w Gnieźnie z okazji uroczystości ku czci św. Wojciecha wygłosił śp. abp Józef Życiński. Mówił wtedy: „Rzeczywiście, moglibyśmy marzyć, żeby Chrystus oszczędził nam cierpienia, bólu, zdrady, grzechu, rozczarowań. Można by sobie wyobrazić Chrystusa, który działa według innych metod. Radosny, tryskający optymizmem Chrystus na drodze krzyżowej. Jedną ręką wiwatuje i pozdrawia tłumy; drugą – lekko, bez wysiłku dźwiga belkę krzyża. Byłoby to spektakularne i stylowe. Tylko, że On się potykał, upadał, potrzebował pomocy Szymona. Wtedy, gdy stojący pod krzyżem wołali: »Zejdź z krzyża!«, mógł przecież zejść. Uśmiech zastygłby na ustach kpiarzy. A On jednak trwał. Poranek Wielkanocny mógł przeprowadzić inaczej. Mógł sprowadzić wszystkich i ogłosić: »Zmartwychwstałem! Dziękuję wam za wierne trwanie. Prawda zwyciężyła«. A On zmartwychwstał w taki sposób, że dużo było nerwowego biegania, niepokoju i napięć. To jest tajemnica Kościoła. To jest Kościół, w którym obowiązuje prawo obumierającego ziarna”.
Paradoksalnie to właśnie owo „prawo obumierającego ziarna” staje się dla nas źródłem nadziei. Paradoksalnie to właśnie z tej straty, ciemności, pustki, a nawet śmierci i grobu rodzi się życie. Prawdziwa niespodzianka. Chrystus Zmartwychwstały to Bóg idący obok, Bóg gotowy, aby się zbliżyć do każdego, zwłaszcza do ludzi pogrążonych w smutku i pozbawionych nadziei. On czeka na stosowny moment. Przechodzi obok, można Go nie zauważyć, ominąć, przemilczeć. Ale można Go także przywołać tęsknotą. On nie wchodzi w nasze życie bez zaproszenia. Trzeba Go do siebie przywołać. Zmartwychwstały Chrystus jest Bogiem gotowym do przyjścia, takim „Który jest, Który był i Który przychodzi” (Ap 1,8). Potrzeba tylko wiary w zmartwychwstanie. Większego daru niż dar wiary w zmartwychwstanie tu, po naszej stronie życia, Bóg nam już nie udzieli. Większej niespodzianki niż zmartwychwstanie tu, po naszej stronie życia, już nie będzie. A skoro jest to tak wielka niespodzianka, to i nasza radość musi być niemniejsza! Radujmy się zatem! Chrystus zmartwychwstał! Alleluja!
ks. Bartosz Rajewski