27 września 2014, 13:34 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Polacy z kagankiem oświaty

Mają płynny angielski i solidne wykształcenie, choć obecnie w pracy nie zawsze mogą wykorzystać w pełni swój potencjał. Doświadczenie w pracy w Wielkiej Brytanii może być bardzo cenne na rynku polskim dla pracowników edukacyjnych poszukujących pracy w kraju, a teraz jest najbardziej sprzyjający czas dla tych, którzy rozważają powrót do ojczyzny.

Mirela Andruszkiewicz w Polsce ukończyła studia licencjackie w Wyższej Szkole Handlu i Usług na specjalizacji Zarzadzanie i Marketing. – W celu zdobycia lepszej pracy w Polsce, postanowiłam poprawić swój język angielski, wiec przyjechałam do Londynu w sierpniu w 2010 roku do mojej koleżanki z myślą o rocznym pobycie w Anglii. Już po dwóch tygodniach udało mi się zacząć prace w City of London College na stanowisku Admissions Officer, gdzie pracowałam głównie z międzynarodowymi studentami – opowiada. Obecnie pracuje w Institute and Faculty of Actuaries w Oxfordzie, a jej praca polega na organizowaniu i koordynowaniu Professional Skills Course dla aktuariuszy z najwyższym stopniem naukowym.

Wiele osób założyło rodziny w Wielkiej Brytanii, dlatego tak trudno im wracać / Fot. Archiwum autorki
Wiele osób założyło rodziny w Wielkiej Brytanii, dlatego tak trudno im wracać / Fot. Archiwum autorki
Lucyna Gwiazda w Wielkiej Brytanii jest już 10 lat, wyjechała zaraz po studiach. Pracuje na stanowisku Nursery Teacher w prywatnej zintegrowanej szkole, w której znajduje się także przedszkole.

– Ukończyłam studia pedagogiczne o kierunku pedagogika przedszkolna i wczesnoszkolna, więc bardziej w zawodzie pracować się nie da – mówi ze śmiechem. Głównym powodem mojego wyjazdu była również chęć podszkolenia języka angielskiego – dodaje.

17 sierpnia minęło 11 lat, jak Kasia Długoń wylądowała na lotnisku w Gatwick. Do Anglii przyleciała na rok, żeby zdać Firsta. Certyfikat Cambridge udało się jej uzyskać już po 3 miesiącach. – Pracuję dla Pearson Education, w dawnym Edexcel, który jest jednym z największych brytyjskich „Examination and Awarding Boards”. Nie ma odpowiednika takiej instytucji w Polsce. No, może po części „Centralna Komisja egzaminacyjna”. Moje stanowisko to Resource Planning Advisor – tłumaczy. Ukończyła marketing na Akademii Ekonomicznej w Krakowie, ze specjalizacją badania rynku. – I tu w prognozowaniu zapotrzebowania na nasze kwalifikacje czy egzaminy mogę stosować podobną metodologię. Z ciekawostek to, system jaki mamy do prognozowania potrzebnych zasobów ludzkich do sprawdzania niektórych egzaminów nazwaliśmy „Fish” na część Michaela Fisha, znanego prezentera pogody – dodaje.

Marcin Lorenc w tym mocno sfeminizowanym środowisku jest jedynym z nielicznych mężczyzn. Pracuje na stanowisku Secondary Teaching Assistant. Jego największym atutem przy rekrutacji okazało się wykształcenie. – Studia kończyłem w Instytucie Matematyki i Informatyki na Politechnice Wrocławskiej. Poszedłem na matematykę, bo nie dostałem się na informatykę. Później mój kierunek okazał się dużo cięższy, ledwo dobrnąłem do licencjatu. Studia tak mnie zmęczyły, że postanowiłem zrobić sobie rok przerwy zanim pójdę na magisterkę – opowiada. Wyjechał zaraz po obronie – trochę na wakacje, trochę do pracy, typowe work&travel. Londyn był naturalnym wyborem ze względu na język i zarobki. Początkowo pracował w barze, jednak jego koledzy szybko przekonali go, że jest za bardzo wykształcony jak na kelnera.

Historie na londyńskim bruku

– Nostryfikowałem dyplom i poszedłem z nim do City, wierząc, że drzwi wszystkich instytucji finansowych stoją przede mną otworem. Byłem na dziesiątkach rozmów i testów kompetencji, aby w nich wszystkich brać udział musiałem zrezygnować z pracy. W końcu przyjęto mnie na płatny staż w back office, to znaczy przepisywałem liczby z tabelki do tabelki. Strasznie ogłupiająca robota. Po wyjściu z pracy byłem tak zmęczony, że nie miałem siły na nic. A przecież nie taki był plan mojego wyjazdu – wspomina. Zrezygnował ze stażu i zaczął się rozglądać za pracą wpisując w wyszukiwarkach internetowych „no experience needed”. W wynikach pojawiła się jego obecna posada.

W większości pracownicy edukacyjni są zadowoleni ze swojej obecnej sytuacji. – Ogólnie żyje się tu raczej bezproblemowo. W pracy też jest na ogół bez większych trudności. Podoba mi się otwartość i chęć pomocy drugiej osobie. Nie jestem zbytnio zachwycona systemem opieki zdrowotnej, zwłaszcza teraz to widzę, jak mam dzieci – mówi Lucyna.

– Fajne jest to, że w procesie rekrutacji brane jest pod uwagę wyksztalcenie, bardzo pomogły mi w tym moje studia, nawet ukończone w Polsce i łatwiej było dostać tutaj dobrą pracę. Poza tym są, wiadomo zarobki i elastyczne podejście przełożonych – dodaje Mirela, chociaż przyznaje, że ilość obowiązków zawodowych jest trochę ponad jej siły.

Kasi podoba się przede wszystkim wielokulturowość Londynu. – To jest taki świat w pigułce. Jako dziecko czytałam książki podróżnicze i marzyłam o poznawaniu innych kultur i to marzenie na swój sposób się spełniło. Kiedyś pracowałam w zespole , w którym mieliśmy reprezentantów 7 krajów świata! Naszym ulubionym miejscem na drinki był Polski bar „Na zdrowie” na Holborn. Po dwóch „żywcach” ludzie się otwierali, opowiadali swoje historie. Np. widziałam kolegę, jak podlicza na excelu kury, kozy i temu podobny żywy inwentarz przed tradycyjnym weselem w Ugandzie – wspomina Kasia

Ale nie dla wszystkich londyńska rzeczywistość jest taka kolorowa.

– Praca w centrum Londynu (City of Westminster), dogodne godziny, fajne dzieciaki. Jednak denerwuje mnie to, że na temat matematyki wiem więcej niż ktokolwiek w tej szkole, a jestem tylko asystentem. Zarobki nie są powalające, ale dorabiam sobie prywatnymi lekcjami – tłumaczy Marcin.

Jest popyt, nie ma podaży

Tymczasem rynek polski jest coraz bardziej konkurencyjny w branży Education & Training i coraz bardziej otwarty na specjalistów z wysokimi kwalifikacjami. – W czołowych firmach z branży edukacyjnej coraz bardziej zbliżamy się do warunków pracy w Europie Zachodniej. Doświadczenie w pracy poza Polską może być atutem, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę specjalistów w szkołach językowych, czy trenerów biznesu. Cenne są osoby umiejące przenieść na polski grunt najnowsze trendy w branży szkoleniowej i odpowiednio je dopasować do oczekiwań polskich firm, czy polskich filii korporacji międzynarodowych – mówi Anna Jadowska-Paluch, specjalista ds. rekrutacji AIC Recruitment.

– Również w szkołach językowych szkoleniowiec czy lektor , który pracował kilka lat np., w Wielkiej Brytanii , nie tylko zostanie powitany z szeroko otwartymi ramionami, ale także może liczyć na zdecydowanie wyższe wynagrodzenie. W większości szkół proponuje się takiej osobie stawkę zarezerwowaną w Polsce dla native speaker’a. Szczególnie teraz, jesienią, kiedy szkoły startują z nowym programem, tacy specjaliści mogą okazać się wyjątkowo cenni – dodaje ekspertka.

– Do Polski nie mam zamiaru wracać, a przynajmniej tak długo jak musiałabym pracować – stwierdza stanowczo Kasia. – Mam dość przykre doświadczenia jeśli chodzi o rynek pracy w Polsce, a tu jednak z każdym rokiem było lepiej. Poza tym, w Polsce ludzie pracują dużo ciężej. Widzę to po mojej rodzinie, po moich przyjaciołach i znajomych. I ciągle na dźwięk, niektórych historii włosy się jeżą na karku. Przede wszystkim drażni mnie brak profesjonalizmu pracodawców, to że pracodawcy bardziej są zainteresowani życiem osobistym potencjalnych pracowników, niż ich kwalifikacjami – wymienia gorzko.

Lucyna, mimo że tęskni za rodziną i ulubionymi miejscami w Polsce, na razie też nie myśli o powrocie. – Nie jest to w żaden sposób ustalone i postanowione aczkolwiek będzie to dla nas coraz trudniejsze. Głównym powodem są dzieci, które zaczęły już edukację. Kolejna sprawa to zarobki i rynek pracy – dodaje.

Mirela przyznaje, że już osiadła w Wielkiej Brytanii. – W tym momencie nie zamierzam wracać do Polski, wzięłam ślub, kupiliśmy z mężem dom – teraz to już nie tylko moja decyzja – mówi.

Z rozmówców „Dziennika” na ten moment chęć powrotu deklaruje tylko Marcin. – Chcę odłożyć trochę więcej kasy – będę udzielał więcej korepetycji. Trochę przespałem czas, kiedy powinienem był złożyć papiery na studia, więc muszę czekać kolejny rok – kwituje. Nie wyobraża sobie zostać na stałe w Wielkiej Brytanii. – W ogóle nie biorę tego pod uwagę. Tylko w Polsce mogę być sobą i realizować się w swoim zawodzie. Na zachodzie zawsze będę tylko przyjezdnym – podsumuje.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_