Sposoby pozyskiwania pieniędzy na cele charytatywne coraz częściej wiążą się dzisiaj z podjęciem niecodziennego wyzwania. Przejechaniem na rowerze z punktu A do odległego o setki kilometrów punktu B; wejściem na szczyt najwyższej góry świata, Europy lub gminy albo… spędzeniem nocy na londyńskiej ulicy.
W ubiegłym roku organizacja zajmująca się ludźmi bezdomnymi – West London Churches Homeless Concern – zorganizowała nocną akcję spania nieopodal Sloane Square. W śpiworach i kartonowych pudłach chroniących przed wiatrem, dobrowolnie przespały się pod gołym niebem 173 osoby. Ten oryginalny pomysł wzbudził zainteresowanie tylu ludzi, iż wsparli organizatorów wpłatami, które w sumie wyniosły 125 tysięcy funtów. Dzięki temu, przez pół roku mógł funkcjonować ubiegłej zimy dodatkowy punkt noclegowy w Fulham, drugi obok już istniejącej noclegowni na terenie Kensington & Chelsea, która zapewnia schronienie bezdomnym od listopada do kwietnia. Jednorazowo, ośrodki te przyjmowały w ubiegłym roku ponad 70 osób – to znaczy, że co noc, tylu ludzi zasypiało pod ciepłym i bezpiecznym dachem. Łącznie, ostatniej zimy, przygotowano ponad osiem tysięcy miejsc noclegowych i tyle samo śniadań, i wydano ponad trzynaście tysięcy gorących posiłków.
Prowadzenie zimowego przytuliska to tylko część działalności tej organizacji. Jej głównym zadaniem jest podnosić bezdomnych ze stanu, w którym się znaleźli, czyli braku pracy bądź środków na utrzymanie (zasiłek) i własnego kąta. W centrach dziennej opieki, funkcjonujących przez cały rok, można wziąć prysznic, zjeść i skorzystać z pomocy pracowników socjalnych. W ubiegłym roku, doprowadzono do końca rozmaite sprawy natury urzędowej dla 629 osób, które realnie chciały stanąć na własnych nogach. Bezdomni często nie mają żadnego dokumentu tożsamości, trzeba wypełnić z nimi wniosek o zasiłek, czy założyć konto w banku, ale także na przykład, w przypadku Polaków, potrzebna bywa koordynacja kontaktu z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, w celu uzyskania emerytury dla tych, którzy na przykład pracowali w kilku krajach, a teraz, z różnych powodów i to nie zawsze tak oczywistych jak przywykliśmy osądzać (alkohol, nieróbstwo, narkotyki), stracili grunt pod nogami i nie potrafią odnaleźć go samodzielnie.
– Mniej więcej jedna czwarta bezdomnych, którzy do nas trafiają, to Polacy – mówi Anna Kalinowska, Polka związana z tą organizacją od blisko dwóch lat. Jest w stałym kontakcie z polskim konsulatem w Londynie, głównie z powodu owych utraconych paszportów. Na tle innych organizacji, West London Churches Homeless Concern wyróżnia polityka „otwartych drzwi”, co oznacza, że można zgłosić się po pomoc bezpośrednio z ulicy, a nie liczyć na skierowanie przez council, czy jakikolwiek inny urząd. – A to oznacza, że możemy od razu przystąpić do działania w przypadku osób, które dopiero co znalazły się w sytuacji braku dachu nad głową. Charakter naszej działalności, sposób organizacji pracy, nastawiony jest również na budowanie relacji zaufania, czyli tej sfery stosunków międzyludzkich, która w przypadku osoby bezdomnej jest często bardzo mocno zachwiana, czy wręcz wymaga kompletnej odbudowy, aby w konsekwencji móc na nowo odnaleźć się w społeczeństwie – tłumaczy Kalinowska.
Tegoroczna akcja „Sleep-out” czyli noclegu w śpiworach na Skwerze Księcia Yorku (Duke of York Square) przy Kings Road, pięć minut od stacji Sloane Square, odbędzie się w nocy z 10 na 11 października.
W jaki sposób fakt spania na ulicy przełoży się na efekt w postaci tysięcy zebranych funtów? Na pewno nie będziemy krążyli między sobą z puszkami. Osoby, które angażują się w ten projekt, mogą zbierać datki za pomocą internetowego systemu Just Giving, z którego korzysta bardzo wiele brytyjskich organizacji dobroczynnych. A poza tym, potrzebni są wolontariusze do spania, aby tej nocy skwer stał się tłoczny i gwarny, wypełnił się ludźmi. Wystarczy więc zgłosić chęć swojego uczestnictwa w spaniu na świeżym lufcie, czyli zarejestrować się za pośrednictwem strony internetowej WLCHC i przyjść z ciepłym śpiworem, kurtką i swetrem. Wśród osób, które zainteresowały się tym przedsięwzięciem jest burmistrz Kensington & Chelsea, Maighread Condon-Simmonds.
– Oprócz najważniejszych aspektów całego przedsięwzięcia, czyli możliwości zebrania środków na pomoc dla bezdomnych oraz okazji do zwrócenia uwagi szerszej publiczności na problem bezdomności w Londynie, ważny jest w tym wszystkim aspekt, tak to nazwijmy, poznawczy. Jest to w końcu po prostu ciekawe i ważne doświadczenie, pozwalające wczuć się w sytuację ludzi bez domu, spojrzeć na świat z ich perspektywy, a co za tym idzie: lepiej zrozumieć problem – mówi Sergiusz Wolski z polskiego konsulatu w Londynie, który 10 października również weźmie udział w akcji. Na ogół ma do czynienia z Polakami w tarapatach. – Nie ma dnia, żeby nie zgłaszali się do nas ludzie z problemem, w którego rozwiązaniu nasza placówka jest niezbędna, oczywiście dotyczy to także bezdomnych. Z ogólnych danych wynika, że bezdomnych z naszego kraju jest na ulicach Londynu około sześciuset – dodaje Wolski. Konsulat współpracuje w tej kwestii nie tylko z organizacją West London Churches Homeless Concern, którą wsparł również finansowo, lecz także z Thames Reach, St Mungo’s Broadway, czy Barką. – Często zgłaszają się ludzie, którzy znajdują się na granicy bezdomności, stracili mieszkanie, pracę, zostali oszukani, albo dopiero przyjechali, praca miała być, ale jej nie ma i nie mają ze sobą niezbędnej ilości pieniędzy, żeby pozwolić sobie na życie w tym mieście i poszukiwanie zatrudnienia – tłumaczy konsul.
Tegoroczna akcja spania na ulicy ma ambicję zaangażować w śpiwory 250 osób, aby ponownie udało się uruchomić zimową noclegownię w zachodnim Londynie. Jeśli spełni się ten zamiar, dysponując dwoma ośrodkami, West London Churches Homeless Concern stanie się największym w stolicy centrum opieki nad ludźmi bezdomnymi.