Nadciąga rewolucja, a ja już się boję. Bo nic tak nie budzi mojego lęku, jak groźba gwałtownej, nieprzewidywalnej zmiany. Co będzie jutro? W jakim świecie obudzę się rano? Czy będę umiał poradzić sobie z najprostszymi sprawami, czy będę musiał prosić o pomoc przypadkowo napotkanego młodego człowieka z najnowszym modelem smartfona w ręku? Bo że bez komórki da się załatwić te sprawy, w to po prostu nie wierzę… Idą trudne czasy dla dinozaurów takich jak ja. Zewsząd powtarzają się – jak ostrzeżenia – zapowiedzi o rewolucji i przewrocie. Boję się przyszłości. Dziś wszystko jest pewne i przewidywalne. Jutro – nic. Ale po kolei.
No właśnie, chcę powiedzieć o kolei. Często podróżuję na trasie do Warszawy. Wsiadam na stacji na północy Polski i chcę być punktualnie oraz szybko w stolicy. Ale nie jestem. To znaczy jestem, ale ani szybko, ani punktualnie. Zamiast tego muszę odpowiadać na zaczepki cioci, córki przedwojennego kolejarza: – Andrzeju, czy możesz mi powiedzieć, dlaczego twój pociąg do Warszawy jedzie dłużej niż ten, którym ja podróżowałam przed wieloma laty na TEJ SAMEJ trasie? W dodatku mój pociąg był prowadzony przedwojennym parowozem, a ty podobno podróżujesz nowoczesnym ekspresem? To pytanie ciocia zadaje mi za każdym razem, gdy ją odwiedzam w Warszawie, to znaczy, że odpowiadając, muszę łgać i zmyślać kilka razy w roku.Zmyślam, np. że pociąg jedzie inną, czyli dłuższą, ale za to ładniejszą krajobrazowo trasą niż kiedyś. Albo że musi po drodze odpocząć, bo się zgrzał od wysiłku (bo jechał cały czas pod górę – wiadomo znad morza do Warszawy jedzie się pod górę). Albo np. musi przepuścić krowy przechodzące przez tory w drodze na pastwisko. Albo czeka na listonosza, który dostarczy w ten sposób najświeższą pocztę do Warszawy. Albo pan maszynista musi zatrzymać pociąg i zjeść drugie śniadanie, bo jak nie zje, to będą mu się trzęsły ręce i będzie zły. Albo że jednej pani z przedziału w wagonie nr 22 wypadła przez okno chusteczka i trzeba było zatrzymać cały skład, a pan konduktor jako dżentelmen, osobiście poszedł szukać zguby w polu. Albo że pasażerów na stacjach po drodze było za dużo i wsiadali za wolno. Albo że było zbyt gorąco i pociąg musiał jechać wolniej – tak tłumaczę się latem, natomiast zimą opowiadam, że było tak zimno, iż pociąg musiał zwolnić, bo koła ślizgały się na śniegu, a pasażerowie nie nadążali z odśnieżaniem toru przed lokomotywą. Czasami przyczyną opóźnień jest zwyczajne zbyt dobre wychowanie obsługi pociągu. Ponieważ kolej dokonała oszczędności i zredukowała personel, teraz maszynista roznosi kawę i herbatę wszystkim pasażerom. Jeśli nie zdąży w czasie postoju na stacji, musi to zrobić na trasie. Gdyby jednak pociągi jechały puste, bez pasażerów, wtedy zniknęłyby przyczyny większości spóźnień.
Tak więc receptą na niepunktualność polskich pociągów jest… rewolucja. Pociągi powinny jeździć puste, wtedy nikt nie będzie narzekał. Zniknie problem wolno wsiadających i marudnych pasażerów, nie będzie już osób gubiących cenne przedmioty na trasie, a maszynista będzie częstować herbatą jedynie konduktora. Nawet zimą nikt nie będzie skarżył się na opóźnienia. Jeśli pociąg zostanie zasypany śniegiem aż po dach, wtedy spokojnie poczeka się do wiosny. Przyroda zrobi swoje, a skład kiedyś tam dojedzie do końca. No i najważniejsze – nikt nie będzie narzekać na finanse. Bo dziś kolej, wożąc ludzi, jest deficytowa. Wiadomo: Kowalski – musi zrobić siusiu w wagonowej toalecie – ktoś musi za to zapłacić. Kowalska – żąda pomocy przy poszukiwaniach zagubionej chusteczki – to też kosztuje, a kawa i herbata dla pochłania fortunę. Nie będzie pasażerów – nie będzie kosztów, zaś kolej zacznie wreszcie funkcjonować normalnie.
Nadciąga jednak inna rewolucja, o której wspominałem na początku i tego obawiam się najbardziej. Politycy i prezesi opowiadają, że za kilka miesięcy nie poznam już kolei. To będzie zupełnie inna firma. Na torach pojawią się superszybkie pociągi Pendolino, które wreszcie będą jeździć tak szybko jak te, o których ciągle wspomina ciocia. Na torach skończą się remonty i zacznie obowiązywać rozkład jazdy. Bilet będę mógł kupić bez kolejki w kasie przez Internet albo przez komórkę. W pociągach będzie czysto i przyjemnie, a każdy pasażer dostanie kawę lub herbatę do wyboru. I nie spowoduje to opóźnienia pociągu. Jednym słowem ma być NORMALNIE, a ciocia już nie będzie zadręczać mnie pytaniami.