W prawo zwrot! – pada komenda. Oddział złożony z rekrutów próbuje wykonać rozkaz. To prawdopodobnie pierwsze takie zadanie w ich życiu. Niepewnie skręcają w prawo, choć niektórym plączą się nogi i mylą kierunki. Dowódca jest jednak wyrozumiały i reaguje śmiechem: To jest akurat w lewo, musicie obrócić się w drugą stronę – podpowiada rozbawiony sytuacją.
Początki zawsze są trudne, obojętnie, czy odbywa się to w pierwszej klasie szkoły podstawowej, czy na zbiórce harcerskiej, czy w czasie zajęć wojskowych. Wybaczmy więc naszym rekrutom nieporadność, tym bardziej, że to wyjątkowo barwna zbieranina młodzieży, a właściwie dzieci. Najstarsze z nich mają po 12-14 lat, najmłodsze są noszone na rękach przez starsze rodzeństwo. Średnia wieku – pierwsza klasa podstawówki. Ważne, że chciało im się przyjść na zajęcia. Dziś sobota i mimo że to początek października, to temperatura jeszcze prawie letnia. W taki dzień warto wybrać się na wycieczkę za miasto, może na basen a nie zostawać na zajęciach z historii. I dlatego już za samą chęć uczestnictwa naszej młodzieży należy się medal za dzielność i wytrwałość, no dobra, niech będzie kosz owoców i jakieś słodycze na deser.Zaproszono mnie na zajęcia historyczno-edukacyjne dla dzieci. Temat: Wojsko Polskie we wrześniu 1939 r. oraz postać i działalność majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”. Hubala i jego oddział Hubalczyków wszyscy dorośli znają ze szkoły, filmu, literatury. W czasach mojego dzieciństwa mjr Dobrzański był postacią legendarną, na której wzorowaliśmy się w czasie naszych zabaw na podwórku. Wiadomo, każdy chciał być Hubalem, ewentualnie którymś z jego żołnierzy. Nikt natomiast z naszej bandy nie chciał być Niemcem. Biegaliśmy z kijami, które udawały karabiny i bawiliśmy się w partyzantkę. Potem przychodził któryś z rodziców i wojna kończyła się przymusową demobilizacją oddziału. Składaliśmy broń i szliśmy do niewoli, to znaczy do domu na obiad. Ale to było kiedyś. Teraz jest inaczej, nowocześniej. Tak, jak właśnie na ulicy Grygowej, gdzie zagościli współcześni Hubalczycy. Zajęcia prowadzą naukowcy, którzy opowiadają o walkach Wojska Polskiego we wrześniu 1939 r. Wykład jest ilustrowany licznymi zdjęciami i wykresami, więc wiedza wchodzi łatwo i przyjemnie. A potem jest konkurs z niespodziankami i dzieciaki za dobre odpowiedzi. Np. na pytanie: Jakie państwa były sojusznikami Polski w 1939 roku? – dostają sympatyczne nagrody. Za młode są jeszcze, aby zrozumieć, że tamte sojusze były warte tyle, ile papier, na którym je spisano…
Po przygotowaniu teoretycznym czas na zajęcia praktyczne: kierunek poligon! Wiemy już, że prawa noga myli się z lewą, że koordynacja ruchów rąk i nóg w czasie marszu szwankuje, że dyscypliny brak… Ale liczą się chęci i wola walki. Młode wojsko rozbija obóz między trzema topolami. Teraz czas na prawdziwą musztrę: „Baczność! Na ramię broń! Prezentuj broń!” I tak dalej aż do skutku, to znaczy, kiedy wszyscy już zrozumieją, że bez dyscypliny nie ma wojska. A więc pierwsza zasada: słuchamy rozkazów dowódcy. Dopiero potem dostajemy broń do ręki, to doskonałe repliki karabinów Mausera i Maroszka, używanych w Wojsku Polskim w 1939 r. Jest też granatnik wzór 36 oraz trochę innej broni, wszystko to kopie prawdziwych modeli, w skali 1:1. Dlatego gdy jeden z najmłodszych rekrutów staje z bronią na baczność, karabin wyraźnie góruje nad drobnym kilkulatkiem. Trudno, jeśli chce być jak major Dobrzański, musi wytrzymać trudy ćwiczeń…
Widzę, że młodzież z przyjemnością ćwiczy i słucha komend prowadzących, którzy oczywiście występują w mundurach z epoki. Trzy godziny zajęć w polu mijają nie wiadomo kiedy a dzieciaki już dopytują o następne ćwiczenia. To jest to! Tak powinny wyglądać wszystkie lekcje historii, a wtedy naszym dzieciom nie będą się myliły pierwsza wojna światowa z drugą, Ententa a anteną, czy prawa noga z lewą.
* Antonina Grygowa (1898-1980) – patronka jednej z ulic w Lublinie. W czasie II wojny światowej pomagała polskim jeńcom wojennym, więźniom obozu koncentracyjnego na Majdanku, ukrywała Żydów.