26 lipca 2016, 11:27
Felieton Kisiela: Sęp

Najpierw gilotyna, a teraz to. Sęp. Ale po kolei. Zewsząd atakują mnie symbole i emocje. Gilotyna została umieszczona w centralnym punkcie miasta na deptaku, którym wędrują tysiące turystów z całego świata. Dowcipny autor, który przygotował urządzenie, zadał sobie tyle trudu, że pomalował je na dwa kolory: biały i czarny z estetycznym szlaczkiem biegnącym przez środek urządzenia. Ha, ha, ha. Z pewnością śmierć staje się dużo przyjemniejsza, gdy katuszom ciała towarzyszą przyjemne doznania estetyczne. Choć – z drugiej strony –nie każdy akceptuje w życiu taki czarno-biały obraz rzeczywistości.

Niektórzy widzą ją bardziej kolorowo i dla nich warto by przygotować gilotynę w wersji „fullcolor”. No i co teraz pomyślą sobie o nas, dajmy na to Eskimosi, którzy przyjadą zwiedzać Polskę latem tego roku? Chcieli spędzić miłe wakacje w jakimś ciepłym południowym kraju, a tu takie… hmm, chłodne powitanie. Albo Brytyjczycy, korzystający z ostatnich chwil wolności, zanim – w ramach represji za Brexit – wprowadzimy dla nich obowiązkowe wizy do Polski i innych krajów wspólnoty europejskiej? Zresztą, co ja mówię, jaka to wspólnota do cholery, kiedy każdy ciągnie w swoją stronę i nawet się z tym nie kryje? Czy tak wygląda polska gościnność oraz sympatia i otwartość?

Więc – jeśli ktoś z zagranicznych turystów zapyta o gilotynę – odpowiemy, zachowując zimną krew, że w ten sposób temperujemy zbyt wybujałe temperamenty. Albo – ucinamy niewygodne dyskusje. A może likwidujemy przeszkody w rozwoju społecznym. Albo wyznaczamy granice wolności słowa. Ewentualnie – przepraszam za niepoprawność polityczną – tłumimy w zarodku islamski fundamentalizm i przywracamy naturalny ład oraz porządek społeczny, za którym tak wszyscy tęsknimy. Jeśli komuś w głowie rodzą się np. głupie myśli, to mamy już przygotowane miejsce na takie nieprawomyślne idee. Gilotyna jest wyposażona w kosz na ścięte głowy i tam jest ich miejsce. Jeśli ktoś uważa, że cokolwiek zmyślam, może sprawdzić na miejscu, podaję adres: Lublin, ul. Krakowskie Przedmieście. Można tam zrobić sobie selfie z gilotyną, to będzie bardzo oryginalna pamiątka z wakacji w Polsce. Dla jednych pamiątka, dla innych przestroga.

Ale miało być o czymś zupełnie innym. Pamiętacie piosenkę „Orła cień” zespołu Varius Manx? Teraz można by zaśpiewać „widziałem sępa cień…”, bo naprawdę widziałem. W centrum miasta założył gniazdo sęp. Jego dom znajduje się kilkanaście metrów nad głowami przechodniów i tylko tablica na chodniku informuje przechodniów, że warto zadrzeć głowę do góry.

Sęp nie tylko spogląda na ludzi z wysokości, ale przede wszystkim czeka. Czeka na okazję, aby bezwzględnie wykorzystać ludzką słabość, aby rzucić się na tych, którzy przegrywają wyścig szczurów, którzy słaniają się i za chwilę padną. Sęp jest mistrzem okazji żerując na słabości innych. I mam wrażenie graniczące z pewnością, że takich sępów w moim otoczeniu jest coraz więcej. Co prawda sęp jest tylko artystycznym wyrazem filozofii rzeźbiarza, ale pozostawia niepokój. To – jak mówi artysta, który go stworzył – „pomnik bohatera, którego nie chcemy naśladować, choć wielu z nas właśnie dokładnie to czyni”. Tak to jest. Jak się tylko pozwoli artystom na swobodę wypowiedzi, to zaraz coś wysmażą, coś co burzy mój święty spokój i dobre samopoczucie.

Zarówno gilotyna jak i gniazdo z sępem to rzeźby zaprezentowane przez twórców w centrum miasta. Miały być atrakcją turystyczną a stały się prowokacją i przyczynkiem do dyskusji o współczesnych Polakach i naszych zachowaniach. Bo przecież nikt nie ma wątpliwości, że część z nas zachowuje się w życiu codziennym jak sępy, które czekają tylko na okazję, aby pożywić się klęską bliźniego. Sęp potrafi długo i cierpliwie wyczekiwać na upadek innego, aby na jego ofierze zbudować swój sukces. Sęp bezwzględnie wykorzysta słabość drugiego, aby wzmocnić swoje gniazdo. Z gilotyną jest podobnie. Poziom dyskusji politycznej w Polsce osiągnął taki poziom, że jej uczestnicy chętnie sięgnęliby po sprawdzony w poprzednich wiekach wynalazek francuskiego chirurga doktora Josepha Ignace Guillotina, aby udowodnić swoją rację i odebrać głos przeciwnikowi. Najlepiej na zawsze. Fanatyzm wraca do łask, niestety.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Andrzej Kisiel

komentarze (0)

_