Przed tygodniem w Sondzie Tygodnia Polskiego czytaliście Państwo wypowiedź młodego londyńczyka, który z grupą znajomych zorganizował firmę kurierską dostarczającą pakiety z głosami do komisji wyborczych. Mowa o Kamilu Arendcie i ludziach spod szyldu „Polonia Express”.
Firma kurierska „Polonia Express” zajęła się zbieraniem pakietów wyborczych na terenie Londynu i w jego okolicach, aby przekazać je bezpośrednio do komisji wyborczej w konsulacie. Te pakiety pobierane były od zarejestrowanych do głosowania rodaków, którzy liczyli się z tym że Royal Mail może nie dostarczyć przesyłki w odpowiednim czasie lub tych którzy otrzymali pakiety wyborcze w terminie nie gwarantującym odesłanie ich pocztą na czas.
Ludzie z „Polonia Express” zorganizowali się przez media społecznościowe (głównie przez Facebooka) i tak też docierali do wyborców, którzy zgłaszali chęć skorzystania z ich oferty.
I wreszcie najważniejsze – świadczyli tę usługę bezpłatnie, z poczucia obywatelskiego obowiązku. Doręczamy demokrację – brzmi ich hasło wywoławcze. (red.)