Katarzyna Bzowska
Codziennie przeżywamy większe lub mniejsze porażki i niepowodzenia. Nie sposób się przed nimi ustrzec. Autobus uciekł nam sprzed nosa. Drobne niepowodzenie, ale jeśli z tego powodu spóźnimy się na pociąg, którym mamy zdążyć na ważne spotkanie, to być może czeka nas poważny kłopot. Winimy siebie. Zbyt późno wyszliśmy z domu. Nie dało się tego uniknąć, bo dzieci grzebały się w łazience, a kot domagał się, by z powodu złej pogody wpuścić go do domu.
Zdarzają się gorsze sytuacje: niezdany egzamin, od którego zależały dalsze studia, zły przebieg rozmowy kwalifikacyjnej, a więc upragniona praca lub awans pozostały w sferze marzeń. W jednym i drugim przypadku duże niepowodzenie.
Indywidualne błędne decyzje mogą mieć wpływ na życie innych ludzi: źle zdiagnozowana przez lekarza choroba może spowodować śmierć pacjenta, paranoja jednego człowieka, który postanawia napaść na sąsiednie państwo, bo uważa, że ten kraj „mu się należy”, co usprawiedliwia historycznie, wymyślonym zagrożeniem, obroną rodaków powoduje śmierć setek tysięcy ludzi po obydwu stronach frontu.
Wojna to jedno z tych zdarzeń, które zmieniają życie milionów. Podobnie jest z katastrofami naturalnymi. Pasmo trzęsień ziemi na terenie Turcji i okolicznych państw są tego najlepszym przykładem. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi straciło życie, a dalsze zapewne setki tysięcy z trudem przystosowuje się do zmienionych warunków. Z tym, że w tym przypadku nie zawsze znajdujemy winnych. Z pewnością zarzuty postawione zostaną firmom budowlanym, urzędnikom akceptującym projekty. Trzeba jednak udowodnić, że świadomie nie przestrzegano przepisów.
Niepowodzenie, porażka, katastrofa i skutki błędów są wpisane w religię chrześcijańską. W Biblii znajdujemy wiele tego przykładów. Już sam początek: Adam i Ewa zostali wygnani z Raju, gdyż popełnili błąd. Przyszło im i całej ludzkości po nich ponosić skutki tamtej niefortunnej decyzji. Była to także porażka dla Pana Boga. Stworzył ludzi, którzy nie dotrzymali kontraktu. Dziesięć klęsk sprowadzonych na Egipt, by skłonić faraona na wyrażenie zgody na opuszczenie jego państwa przez Izraelitów, a także problemy Mojżesza z podległym mu ludem, chętnym by czcić złotego cielca zamiast prawdziwego Boga, to tylko niektóre przykłady zawartych w Starym Testamencie. Oczywiście, przeplatają się one z ogromnymi sukcesami, jak choćby zwycięstwo Dawida nad Goliatem.
W Nowym Testamencie także niepowodzenia przeplatają się z sukcesami. Z pewnością Jezus odniósł szereg sukcesów, przede wszystkim za pośrednictwem cudów. Ostatni tydzień jego życia to przeplatanie się sukcesów (wjazd do Jerozolimy) i porażek (ukrzyżowanie). Potrafił zgromadzić wokół siebie wiernych uczniów i szersze grono wyznawców, ale nawet uczniowie zawiedli go. Judasz zdradził, co stało się początkiem jego osobistej klęski, a Piotr wobec ludzi nie przyznał się, że zna Jezusa. Podczas Ostatniej Wieczerzy lub bezpośrednio po niej Jezus powiedział: „Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada.” Odpowiedział Mu Piotr: „Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię”. Jezus mu rzekł: „Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz”. I tak się stało. Piotr zrobił to ze zwyczajnego strachu. Poniósł moralną klęskę.
Problem nie jest sam fakt większego lub mniejszego niepowodzenia, ale co z nim zrobimy. Piotr, który obiecał wierność, poznaje gorycz i upokorzenie związane z zaparciem się Mistrza. Na własnej skórze uczy się pokory. Potrafi przezwyciężyć swój błąd i właśnie jego, który niósł posługę i pomoc potrzebującym uważamy za twórcę Kościoła.
Ukrzyżowanie to z pewnością klęska Jezusa-człowieka, ale jego zmartwychwstanie jest zapowiedzią, że każdy z nas ma szansę przezwyciężyć swoje błędy i porażki. Trzeba się do nich przyznać w pierwszej kolejności przed sobą i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Proste? Z doświadczenia wiemy, że nie. Jakże chętnie w sytuacjach trudnych szukamy winnych, chcemy by ponieśli karę. Jakże łatwo potępiamy i zapominamy, że czasem należy nadstawić drugi policzek lub wyciągnąć lekcję z popełnionego błędu.
Przyznaniu się do błędu, niepowodzenia lub porażki towarzyszy jest często trudne, gdyż łączy się z poczuciem wstydu, a to z kolei wiąże się z obawą przed reakcją otoczenia. Czym mamy gorszą samoocenę, tym trudniej jest nam otwarcie przyznać się do popełnionego błędu lub zaakceptować porażkę. Aby takie otwarte spojrzenie prawdzie w twarz było możliwe potrzebne jest otoczenie przyzwalające na błędy. Jakże o nie trudno o to w rodzinach, a jeszcze gorzej w szerszym społeczeństwie. To – jak przypuszczam – jeden z powodów, dlaczego politycy „idą w zaparte” i nawet w okolicznościach, w których wiadomo, że działali źle nie potrafią zatrzymać się i odwołać raz podjętej decyzji. Otoczenie politycznego przywódcy chętnie zaciera popełnione przez niego błędy. Dopiero, gdy odchodzi, rozpoczyna się krytyka.
Obawa przed porażka powoduje, że nie w pełni wykorzystujemy nasze możliwości, nie podejmujemy ryzyka. Wydaje nam się, że chronimy się przed bólem, jaki łączy się z ewentualnym niepowodzeniem. Zapominamy przy tym o radości, jaką niesie sukces.
A bywa też tak, że popełniony błąd przynosi rezultaty, których nikt się nie spodziewał. Żyjącemu w XVII wieku Dom Pierre Pérignon z zakonu benedyktynów niesłusznie przypisuje się wynalezienie szampana. Ponoć złe warunki atmosferyczne spowodowały, że przechowywane w beczkach wino zaczęło fermentować. Przypisuje się mu słowa, skierowane do współbraci: „Chodźcie prędko, ja piję gwiazdy!”. Tyle tylko, że nad fermentującym winem już wcześniej pracowali Anglicy, a przytoczone powyżej zdanie pojawiło się na reklamach dopiero w XIX wieku. Zwyciężyła legenda.
Za dobre legendy, umiejętność przyznawania się do porażek i błędów wzniosę toast tańszym od szampana prosecco w te świąteczne dni.