Jadąc przed tygodniem londyńskim metrem, napisałem na moim facebookowym profilu krótki tekst o Kościele, który jednych zachwycił, innych zaś oburzył. Napisałem: „Ludzie różnych ras, kultur, narodów, religii, wyznań (…). Różne style, różne cele, różne pragnienia. Pan z laptopem, murzynka z różańcem, muzułmanka w hidżabie. Zderzenia spojrzeń, wymiana myśli, życzliwe uśmiechy (…). Obraz życia w Londynie, nieudolnie zarejestrowany. Ale to też obraz Kościoła. Może nawet przede wszystkim obraz Kościoła. To jest właśnie Kościół. Czy tego chcecie, czy nie”. Następnego dnia zrobiłem sobie zdjęcie z muzułmanką ubraną w nikab – strój zakrywający niemal całą twarz. Tekst i zdjęcia podchwyciły media, nie tylko katolickie.
Przywołuję te zdarzenia w niedzielę Najświętszej Trójcy. Dlaczego? Odpowiedź zamknąłbym w jednym słowie: wspólnota. Bóg w Trzech Osobach to przede wszystkim obraz wspólnoty. Chciałbym, byśmy na nowo uświadomili sobie, że tworzymy Kościół – niezwykłą wspólnotę wiary. W tej wspólnocie znaleźliśmy się na skutek przyjętego przez nas chrztu. Zostaliśmy ochrzczeni „w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Jednak do Kościoła, choć w różnym stopniu, należą także ludzie nieochrzczeni. Precyzuje to Konstytucja Dogmatyczna o Kościele „Lumen gentium” w punktach 13-16. Sobór Watykański II zagadnienie przynależności do Kościoła ujął w formie koncentrycznie rozchodzących się kręgów. Krótko mówiąc, w myśl nauczania Soboru, do Kościoła – w różnym stopniu – należą wszyscy ludzie. Najpierw chrześcijanie – katolicy, następnie chrześcijanie – niekatolicy, dalej niechrześcijanie i w końcu wszyscy ludzie szczerze szukający Boga. „Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi” (Rz 8, 14) – mówi dzisiaj do nas św. Paweł i dodaje, że „jesteśmy dziećmi Bożymi”. Gdy spotykamy ludzi innych kultur, religii czy ras, warto pamiętać, że wciąż są to nasze siostry i nasi bracia.
Przy okazji dzisiejszej uroczystości, warto też odwołać się do ikony Rublowa – „Goście u Abrahama”, popularnie nazywanej „Trójcą Świętą” i ukazującej relacyjność obecną w Bogu. Tajemnica współistnienia Trzech Osób Boskich jest najgłębszym źródłem dla relacji w naszych parafiach. Papież Franciszek w encyklice „Laudato si” mówi, że z prawdy o Bogu Trójjedynym wypływa widoczny skutek w postaci współzależności stworzeń. Można to odnieść do ekologii, do relacji między światem człowieka a kosmosem, ale chodzi tutaj także o istnienie współzależności między ludźmi. W Kościele nie promujemy duchowości indywidualistycznej, która ujawnia się w tym, że ktoś przyjdzie, pomodli się w samotności i wyjdzie niezauważony, nie nawiązując z nikim żadnej relacji. Duchowość chrześcijańska to duchowość ludzi współzależnych, ponieważ Kościół jest wspólnotą, niczym „system naczyń połączonych”. Choć nie zawsze to widać, wzajemnie na siebie wpływamy. Moja grzeszność, moja obojętność, ale też moja formacja i zaangażowanie przekładają się na to, czy parafia, do której należę, jest dynamiczna, nawracająca się, czy raczej obojętna i apatyczne. Najgłębsze źródło tej współzależności można odnaleźć w Bogu, który jest tajemnicą trzech współistniejących Osób, żadna z nich nie ma nic swojego „na wyłączność”.
Czy Boga można zrozumieć? Przecież jest tak dalece inny, że każda próba zrozumienia graniczy z szaleństwem. Nasze słowa – Jeden Bóg w trzech Osobach – formułujące dogmaty są tylko, lub aż, wyrazem wiary. Nasze liczebniki – Jeden i Trzy – zdają się być kompletnie nieadekwatne do wyrażenia Istoty Bóstwa. A jednak staramy się coś o Nim powiedzieć, coś z Niego zrozumieć. Ostatecznie Boga poznajemy przez lustro triady, jaka jest w nas: Inteligencji, Pamięci i Miłości. I choć jest w nas pragnienie silnej wiary, to jest w nas także ogromna przestrzeń wątpienia i niezrozumienia. Wiara wstrząsana czasem wątpliwościami to przecież wciąż wiara. Wiara w Tego, który Jest, Był i Przychodzi (por. Ap 1, 8). Czym są jednak nasze małe wątpliwości wobec wątpienia samych apostołów? Czytamy w dzisiejszej Ewangelii: „Jedenastu uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili” (Mt 28, 16).
Jestem przekonany, że Bóg, kiedy się z Nim spotkamy twarzą w twarz, nie będzie nas pytał o nasze wątpliwości. Z pewnością zapyta o miłość. Także, albo przede wszystkim wobec tych, którzy nie wierzyli i nie myśleli tak jak my. Thomas Hancock, XIX-wieczny teolog anglikański, powiedział: „Tak więc najbardziej niewykształcony człowiek, który nie potrafi rozumnie myśleć o Trójcy, może znać Trójcę doskonalej niż niejeden przenikliwy teolog, który zna na pamięć wszystkie dzieła św. Atanazego, św. Augustyna, czy wszystkie kontrowersje pierwszych sześciu wieków”. Znać Trójcę to znać Boga i żyć po Bożemu. Co to znaczy? Po prostu kochać.
ks. Bartosz Rajewski jest proboszczem polskiej parafii p.w. Św. Wojciecha na South Kensington w Londynie (Little Brompton Oratory, dawne Duszpasterstwo Akademickie). Msze św. w niedzielę 12.45 i 18.30.