20 lipca 2012, 11:47 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Trafiły się prawdziwe perełki

No i udało się! O zaplanowanym Kiermaszu Książki w szkole im. Marii Konopnickiej na Willesden Green można z całą pewnością powiedzieć, że wypalił w 100 procentach. W sobotę, 25 lutego nie zawiedli ani Ci, którzy książki ofiarowali, ani kupujący.

I już po przerwie między zajęciami można było tylko pomarzyć o najlepszych woluminach, a było w czym wybierać i czym się zachwycać. Trzeba było jednak spieszyć się, bo „prawdziwe perełki” znikały w mgnieniu oka. Tym razem na szkolnym kiermaszu można było nabyć książki dla dzieci – wśród nich najpiękniejsze bajki, baśnie, klasyczne wiersze polskich autorów, literaturę w języku angielskim, ale prawdziwą niespodzianką okazała się polska literatura dla dorosłych. Stało się tak za sprawą „Dziennika Polskiego”, który podarował szkole niebanalne egzemplarze. Zebrane fundusze zasilą potrzeby placówki i przyczynią się do dalszego jej rozwoju , a wszystko dla polskiej społeczności związanej z tym miejscem.

Uczniowie, nauczyciele i organizatorzy kiermaszu podczas sprzedaży książek/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Uczniowie, nauczyciele i organizatorzy kiermaszu podczas sprzedaży książek/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Uwagę przykuły tytuły

– Ofiarowanie książek przez Dziennik dla szkoły to bardzo miły gest ze strony medium polonijnego – mówiła jedna z organizatorek kiermaszu – wzruszające jest to, że najstarsza gazeta na Wyspach, zainteresowała się sprawami polskiej szkoły. – Trzeba przyznać, że Dziennik ofiarował interesujące, bardzo współczesne książki – chwaliła Beata Trojan, członkini Komitetu Rodzicielskiego w szkole, która także pracowała przy organizowaniu Kiermaszu. Beata Trojan kupuje na kiermaszach książki dla siebie i syna. W sobotę nabyła aż cztery pozycje i z dumą pokazywała je Dziennikowi „Świadectwo” kardynała S. Dziwisza – wskazując na dedykację, bo książkę oddał ktoś z osobistym wpisem, „Awantury arabskie”, „Harrego Pottera” i „Czarodziejkę” Wandy Żółkiewskiej. Na wszystkich widać było upływ czasu i ślady drogi, jaką przeszły zmieniając właścicieli, zanim trafiły na szkolny kiermasz na Willesden Green. To nie ma jednak żadnego znaczenia, dla kogoś, kto tak ceni książki i przypisuje im wartość nadrzędną. – Uwielbiam czytać i uwielbiam stare książki, często odwiedzam kiermasze – mówiła Beata Trojan – w tej chwili czytam „Lalkę” wydaną w 1965 roku. Są w niej małe literki i cienkie kartki – widać, że tej książki nikt wcześniej nie czytał, bo jej kartki są nierozcięte.

Tutaj każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Agnieszka Borowska zakupu dokonała dla swojego syna Konrada, ale także nie zapomniała o koleżance. Dla jej dziecka wypatrzyła układanki – nowe, jeszcze nieużywane i w dodatku za symbolicznego funta. Wioletta Kwaśnik wybrała książki kucharskie w obu językach, bo jak przekonywała lubi gotować i lubi w swojej kuchni urozmaicenia, a wskazówek do nich w literaturze nie brakuje. Beata Parapura jest stałą bywalczynią miejsc, gdzie można coś ciekawego upolować. Mówi, że odnalazła na szkolnym kiermaszu parę interesujących rzeczy, ale zazwyczaj szuka starych wydań. Książki kupuje dla siebie i synów – uczniów szkoły, których także uczy języka ojczystego pod kątem własnym.

– Interesuje mnie stara poezja, bardzo dobre ilustracje w książkach, szata graficzna, którą pamiętam z młodości i dzieciństwa. Znalazłam rzadkie wydania, pięknie ilustrowane, m.in. Iwaszkiewicza, Kossaka, czy polskich klasyków. Wracam do tego, co odrzuciłam jako młoda dziewczyna.

Beata Parapura (L), Wioletta Kwaśnik i Beata Trojan często kupują książki na kiermaszach/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Beata Parapura (L), Wioletta Kwaśnik i Beata Trojan często kupują książki na kiermaszach/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Po prostu dziękuję

okazuje się być bezcenne jeśli przyczyniło się do tak ważnej sprawy. Pomoc szkole, to przecież pomoc nie tylko jej uczniom, nauczycielom i rodzicom. Na bazie tej pomocy rośnie w siłę cała instytucja, która będzie służyła kolejnym pokoleniom. To także forma nawiązania przyjaźni i zalążek współpracy na przyszłość. Dlatego na stronie internetowej polskiej szkoły na Willesden Green, „Dziennik Polski” otrzyma zaszczytne miejsce wśród „Naszych Przyjaciół” związanych z placówką.

O takiej reakcji nie można nie mówić, bo oczywiście są ludzie, którzy chętnie dzielą się z innymi i ofiarują im swoje wsparcie, ale potrzeby szkoły są niezliczone, bo trudno zamknąć pojęcie edukacji w jakiś sztywnych ramach. Szkoła jest tworem żywym, ciągle się rozwija, rodzą się w niej nowe pomysły i stawia czoło nowym wyzwaniom. Dlatego Małgorzata Sędzielewska – prezes Komitetu Rodzicielskiego w szkole im. Marii Konopnickiej „pragnie serdecznie podziękować Dziennikowi Polskiemu za życzliwość, ofiarność i dar serca, głęboko wierząc, że przyjazna dłoń będzie nas nadal wspierać. Dzięki darom otrzymanym od państwa mogliśmy zorganizować – ku uciesze naszych uczniów – Kiermasz Książki. Takie akcje niosą z sobą wielotorowe korzyści, nie tylko finansowe, ale co najważniejsze w dobie komputeryzacji – popularyzację czytania. Historia zatrzymana w zakurzonej książce będzie mogła przetrwać dzięki kolejnemu czytelnikowi. Dlatego też, jeśli chcieliby państwo ocalić od zapomnienia swoje książki – zapraszam do przekazania ich Polskiej Szkole Przedmiotów Ojczystych im. Marii Konopnickiej na Willesden Green”.

 

Tekst i fot.: Małgorzata Bugaj-Martynowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_