Jeszcze ponad cztery lata temu, w polskiej szkole im. Jana Pawła II na Shepherd Bush, niemal w każdą sobotę, kilka minut po godzinie 9.00 zaczynało tętnić życie. Ci, których dzieci uczyły się w niej jęz. polskiego i poszerzały wiedzę na temat polskiej kultury, pamiętają te dni doskonale.
Dzień rozpoczynał się od porannego apelu, na którym założycielka i organizatorka szkoły, będąca jednocześnie prezesem Zrzeszenia Nauczycielstwa Polskiego za Granicą – Irena Grocholewska, wraz z gronem pedagogicznym przekazywała najważniejsze informacje rodzicom uczniów – na bieżąco, na czas. Chwilę po tym wszyscy uczniowie rozchodzili się do klas i rozpoczynały się lekcje…
Szkoła Zrzeszenia
Historia placówki sięga 2006 r., kiedy prezes Grocholewska i ZNPZ postanawiają założyć polską szkołę dla polskich dzieci, w której oprócz mowy ojczystej będą miały okazję poznać patriotyczne, legionowe i ludowe pieśni oraz doświadczyć spotkań ze znanymi osobistościami emigracji.
– W murach szkoły, podczas licznych uroczystości gościli m.in. wielebni księża – śp. ksiądz prałat Bronisław Gostomski, ks. abp Szczepan Wesoły, ks. prałat rektor Polskiej Misji Katolickiej Tadeusz Kukla, ks. Krzysztof Tyliszczak kanclerz Polskiej Misji Katolickiej, ks. prałat Stanisław Świerczyński, a także konsul generalny Janusz Wach z małżonką, konsulowie: Ireneusz Truszkowski, Dariusz Adler, Monika Panasiuk oraz goście z Ministerstwa Edukacji Narodowej Ewa Janik i Lidia Bliska. Ponadto szkołę odwiedził także Andrew Sloughter poseł do parlamentu brytyjskiego w towarzystwie Wiktora Moszczyńskiego i pułkownik Zdzisław Picheta w oficerskim mundurze – wymieniała Irena Grocholewska, dodając, że wizyty tych osób stanowiły zaszczyt dla szkoły im. Jana Pawła II i były wielkim przeżyciem dla dzieci i ich rodziców.
Po zmaganiach związanych z poszukiwaniem lokalu, które trwały kilka miesięcy, wkrótce w budynku angielskiej Phoenix High School powstała polska szkoła. Teraz trzeba było zająć się jej organizacją na dobre.
– Szkoła to przede wszystkim uczniowie, ale także i rodzice, którzy powinni wspierać placówkę. Ponadto dobra szkoła może się poszczycić wykwalifikowanymi nauczycielami. – W tym wypadku wszyscy spełniali wymogi zatrudnienia – mówiła Irena Grocholewska.
W placówce powołana została też pierwsza dyrektor szkoły, która pod czujnym okiem założycielki i pedagoga Ireny Grocholewskiej, korzystając z jej zasobów wiedzy i doświadczenia, miała kierować placówką. W tym czasie prezes ZNPZ nie spoczywała na laurach, jak mówi, sama wydeptała ścieżkę do MEN, by móc przekształcić szkołę w Szkolny Punkt Konsultacyjny. Z pozoru tylko zmieniła się nazwa, ale w rzeczywistości wszystko uległo zmianie. Najważniejszą rzeczą było to, że rodzice nie musieli już opłacać nauki dzieci z własnych środków, a jedynie uiszczać skromną opłatę na komitet rodzicielski.
Pod wiatr…
Jak na ironię, ogromny sukces, który miał być początkiem dalszego rozwoju placówki, według jej organizatorki przyczynił się do kryzysu w szkole.
– Z powodu nieodpowiedniego parkowania samochodów, którymi rodzice przywozili swoje dzieci i pozostawiania ich pod domami rezydentów, do Phoenix High School zaczęły przychodzić upomnienia ze strony mieszkańców. Podczas apeli zwracałam się do rodziców z prośbami o przestrzeganie zasad parkowania, ale w opinii Anglików moje prośby nie przynosiły widocznego efektu. Wówczas dyrekcja szkoły Phoenix High School dała nam na piśmie 5 warunków, od których uzależnione było dalsze wynajmowanie pomieszczeń. Do zaleceń szkoły angielskiej została dołączona deklaracja po polsku. Następnie oba dokumenty otrzymali rodzice, którzy winni byli podpisać się pod nimi, na znak, że przyjęli ich treść do wiadomości. 200 egzemplarzy podpisanych przez rodziców deklaracji zapewniło dalszy pobyt w szkole – wyjaśniała założycielka placówki.
Zdaniem Ireny Grocholewskiej, w międzyczasie, wyznaczona przez nią dyrektor szkoły Renata Cheda zwołała, bez porozumienia z nią, zebranie rodziców, w którym wzięła udział Magdalena Bogusławska, dyrektor Ośrodka Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą i lekceważąc decyzję szkoły angielskiej oraz podpisane przez rodziców deklaracje, zadecydowała o przeniesieniu polskiej szkoły im. Jana Pawła II w inne miejsce.
– Z końcem roku szkolnego 2010 Renata Cheda ogłosiła, że szkoła od początku przyszłego roku szkolnego zostanie przeniesiona do innego punktu. W związku z tym, ona, jako dyrektor, zaprasza do szkoły uczniów wraz z rodzicami w przyszłym roku szkolnym – kontynuowała prezes ZNPZ.
I tak Irena Grocholewska pozostała na szkolnym posterunku z garstką dzieci. Trzeba było zaczynać od początku, zapełnić szkolne ławy nowymi uczniami, zaprosić do współpracy nową dyrektor szkoły.
Tym razem wybór, według prezes ZNPZ, padł na jej zastępczynię w Zrzeszeniu – Beatę Howe, która zdaniem Ireny Grocholewskiej nie miała wcześniej doświadczenia jako nauczyciel, ale zyskała zaufanie prezes ZNPZ, udzielając się w Zrzeszeniu. Irena Grocholewska mówła, że dobrze układała im się współpraca. Jednak z końcem sierpnia 2011 roku pani Beata zrezygnowała z obu funkcji. Szkoła pozostała bez dyrektora. Zrzeszenie bez zastępcy… Wtedy prezes ZNPZ postanowiła wziąć obowiązki dyrektora polskiej szkoły na siebie, do czasu aż sprawa, jak mówi: nie unormuje się i wyjaśni.
Zwyczajna niedyspozycja
– Zaczęło się od przeziębienia jednej z nauczycielek – Ewy Wojciechowskiej – wspomina Irena Grocholewska. – Zadzwoniła do mnie w sobotę, przed godziną ósmą. Właśnie szykowałam się do wyjścia, do szkoły. Z rozmowy wynikało, że Ewa jest chora i nie może pojawić się w szkole. Doradziłam jej wypoczynek, ale w końcowej fazie rozmowy, nauczycielka poinformowała mnie, że zadzwoniła również do rodziców dzieci w swojej klasie, że w przyszłym tygodniu nie będzie jej w szkole – kontynuowała prezes ZNPZ.
– Takie postępowanie nie jest praktykowane w szkołach – podkreślała Irena Grocholewska, która uważa, że to dyrektor szkoły decyduje o ewentualnych zastępstwach i organizacji placówki, a ona, będąc prezesem Zrzeszenia pełniła wówczas również funkcję dyrektora w szkole im. Jana Pawła II. Irena Grocholewska przekazała te uwagi nauczycielce, a ta zagroziła odejściem z pracy.
– Efekt był taki, że z klasy pani Wojciechowskiej do szkoły przyszedł tylko jeden uczeń. Przez kolejny tydzień nauczycielka Wojciechowska nie poinformowała mnie o stanie swojego zdrowia, jak i również o zamiarze przyjścia do pracy w kolejną sobotę. Uznałam, że nadal choruje, więc zatrudniłam nową nauczycielkę. Jak się okazało, w sobotę przyszła do pracy nowa nauczycielka, a pani Wojciechowska przyszła się pożegnać – wyjaśniała prezes ZNPZ.
– Nie zatrzymywałam jej, skoro to była jej decyzja– mówiła. Na tym jednak się nie skończyło, bo wywiązała się rozmowa i Ewa Wojciechowska rozpłakała się, twierdząc, że jest wyrzucona z pracy. W jej obronie stanęli rodzice.
– To było nieprawdą! Nikogo nie wyrzucałam, byłam zaskoczona taką postawą nauczycielki – kontynuowała Irena Grocholewska.
Wyrósł problem…
Wkrótce po tym zajściu, zdaniem założycielki szkoły, pojawił się w placówce kryzys, ponieważ rodzice chcieli przejąć nad szkołą władzę. W tym celu, według relacji prezes Grocholewskiej, wystosowali do niej pisma z żądaniami ustąpienia z zajmowanego stanowiska. Rada rodziców zebrała ok. 35 podpisów rodziców dzieci, którzy domagali się ustąpienia, ale była to zdecydowana mniejszość, zdaniem Ireny Grocholewskiej, ponieważ w szkole uczyło się wówczas około 80 dzieci. Według Ireny Grocholewskiej, kompetencje rady rodziców budziły wiele zastrzeżeń, ponieważ szkoła powstała na skutek starań organizacji ZNPZ, której tradycje sięgają 70 lat i która efektywnie przez te lata służyła szkolnictwu polskiemu na Wyspach. Według prezes ZNPZ rodzice nie posiadają ani takiej wiedzy, ani umiejętności kierowania placówką. Ponadto, w pismach żądano od Ireny Grocholewskiej zwrotu kopii dokumentów nauczycieli, którzy przyjmowani byli do pracy przez prezes ZNPZ. Jednak zdaniem prezes takie akta pozostać powinny w miejscu zatrudnienia. Domagano się także zwrotu dokumentacji i pieczątki szkoły. Irena Grocholewska podkreślała, że placówka jest szkołą założoną przez Zrzeszenie; pieczątka organizacji jest również pieczątką szkoły i dlatego uznała, że dokumenty szkoły stanowią także dokumentację organizacji, w której sprawuje prezesurę.
– Wymyślne uwagi rodziców są nietaktowne i nie mają nic wspólnego z prawdą, a postępowanie rodziców, którzy są krótkowzroczni i uważają, że wszelkie dane im dobro im się po prostu należy, jest godne pożałowania – mówiła założycielka szkoły, która również podkreślała, że mimo braku woli ze strony rady rodziców próbowała im niejednokrotnie uświadomić, że to zajęcie nie leży w ich kompetencji, gdyż cała organizacja szkoły należy do organizacji założycielskiej, tj. do Zrzeszenia Nauczycielstwa Polskiego za Granicą, a rada rodziców ma inne obowiązki. Pani prezes mówiła, że wymyślne roszczenia wobec niej nie mają racji bytu, tak samo jak spotkanie z arbitrami – w jakim celu miałoby ono mieć miejsce? – pytała.
– Przecież to absurd, przecież członkowie rady rodziców są dorosłymi ludźmi i powinni mieć rozeznanie, gdzie jest granica, której nie należy i nie wypada przekroczyć – mówiła Irena Grocholewska, podkreślając, że jej postawa i starania były lekceważone przez radę rodziców.
Prezes Grocholewska uważa, że były to dość widoczne nietakty, podobnie jak fakt, że do dziś rada rodziców, mimo upływu kilku miesięcy, nie podziękowała jej za udział w budowaniu tej cząstki na obczyźnie, jaką jest szkoła.
– No cóż „inne czasy, inni ludzie” – skomentowała całą sytuację prezes ZNPZ Irena Grocholewska.
Tekst: Małgorzata Bugaj-Martynowska