07 grudnia 2011, 14:05 | Autor: Justyna Daniluk
Gorący poniedziałek z noblistą

Poniedziałek 3 października 2011 r. to był bodaj najbardziej upalny dzień tej jesieni – 28 st. C. W ten nietypowy jesienny dzień na dziedzińcu British Library w Londynie odbyło się publiczne czytanie wierszy polskiego noblisty – Czesława Miłosza. Wieczorem natomiast można było zostać na wykłady, w planie połączone z dyskusją.

Podobno publiczne czytanie wierszy stają się coraz bardziej popularne. I to nawet w Polsce. Jedno jest pewne – nikt inny jak Brytyjczycy (i może jeszcze Amerykanie) – tak chętnie i spontanicznie nie angażuje się w publiczne imprezy kulturalne. To kapitalne i budujące zjawisko. 3 październ

Rosie Goldsmith i Magda Raczyńska z Instytutu Kultury Polskiej w Londynie na spotkaniu promującym twórczość Czesława Miłosza w British Library
Rosie Goldsmith i Magda Raczyńska z Instytutu Kultury Polskiej w Londynie na spotkaniu promującym twórczość Czesława Miłosza w British Library
ika pogoda sprzyjała. Na dziedzińcu Biblioteki Narodowej oprócz codziennej grupy odwiedzających, którzy znużyli się włóczeniem po labiryntach książek i przysiedli z chłodnym, białym winem, pojawiło się „kilku” wielbicieli Miłosza. Biorę słowo kilku specjalnie w cudzysłów, bo mam i takie doświadczenia z czytania poezji, gdzie kilka oznaczało „nie więcej niż pięć”.

Prowadząca imprezę prezenterka BBC, Rosie Goldsmith, zdołała zgromadzić znacznie większą grupę. Za anglosaskie poczucie ciekawości do poezji wielkich ludzi, Miłosz cenił Stany Zjednoczone – na jego wieczorach w Polsce czy w Europie pojawiało się (przed Noblem) 10 osób. W Stanach było ich często 110. Każdy chętny, który zarejestrował się do przeczytania wiersza i wybrał sobie jeden z przygotowanych wcześniej utworów, stawał do publicznego performancu. Chętni byli, i to nawet przypadkowi przechodnie. Czytający sami też zachęcali przyglądających się do brania udziału w kulturalnej imprezie: „Nawet jeśli nie czytacie poezji na co dzień – przeczytajcie ją dzisiaj, będzie z głowy na cały przyszły miesiąc” – argumentował jeden z nich.

Mr. Thomas czyta swój ulubiony wiersz polskiego noblisty
Mr. Thomas czyta swój ulubiony wiersz polskiego noblisty
Niektórym taka argumentacja przypadła do gustu i… rozsmakowali się w poezji na tyle, żeby przeczytać nie jeden, ale i dwa wiersze. Wśród czytających tego dnia wiersze Miłosza był „Mr. Thomas”, którego polscy sąsiedzi nazywają po prostu „Panem Tomaszem”. I tak mi się ów pan przestawił. „Pan Tomasz” – wielbiciel Miłosza. Na spotkanie w British Library przyniósł ze sobą dwie książki noblisty… z jego dedykacjami. Na pożółkłych frontowych stronach – wąski podpis, ledwie czytelnym pismem. Niebieski atrament.

Thomas zna i ceni Miłosza już od czasów studenckich. Kiedy noblista zawitał w 1988 r. do Londynu i spotykał się z czytelnikami w Southbank Centre, naturalnie się tam zjawił. „Wiem, że to nie jest tak jakbym go znał osobiście” – powiedział – „ale będę mógł powiedzieć moim wnukom, że zamieniłem z nim kilka zdań. I oto dowód” – stwierdził z uśmiechem. Zdaje się, że poezja ma rzeczywistą, magiczną moc, bo Thomas o Polsce i jej historii, wiedział zdumiewająco wiele. Po raz kolejny życie pokazuje, że stereotyp Brytyjczyka-ignoranta, to wymysł podtrzymywany przez, co prawda głośną, lecz wąską grupę. Są i tacy, którzy mają znacznie szersze horyzonty. Po wieczorze Miłosza w British Library można powiedzieć, że nie jest to mała grupa. Wybranymi wierszami Czesława Miłosza, Thomas zna i ceni Miłosza już od czasów studenckich. Kiedy noblista zawitał w 1988 r. do Londynu i spotykał się z czytelnikami w Southbank Centre, naturalnie się tam zjawił. „Wiem, że to nie jest tak jakbym go znał osobiście” – powiedział – „ale będę mógł powiedzieć moim wnukom, że zamieniłem z nim kilka zdań. I oto dowód” – stwierdził z uśmiechem.

Zdaje się, że poezja ma rzeczywistą, magiczną moc, bo Thomas o Polsce i jej historii, wiedział zdumiewająco wiele. Po raz kolejny życie pokazuje, że stereotyp Brytyjczyka-ignoranta, to wymysł podtrzymywany przez, co prawda głośną, lecz wąską grupę. Są i tacy, którzy mają znacznie szersze horyzonty. Po wieczorze Miłosza w British Library można powiedzieć, że nie jest to mała grupa. Wybranymi wierszami Czesława Miłosza, zachęcani przez Rosie Goldsmith dzielili się z zebranymi na dziedzińcu poeci, tłumacze Miłosza na angielski czy litewski, wielbiciele jego twórczości, czy nawet sami organizatorzy.

Do czytania wierszy ustawiła się kolejka chętnych
Do czytania wierszy ustawiła się kolejka chętnych

Magda Raczyńska z Instytutu Kultury Polskiej w Londynie oraz przedstawiciele Ambasady Litewskiej zaprezentowali zebranym swoje ulubione utwory Miłosza. Nie sposób wymienić wszystkich czytających, ale należy zaznaczyć, że wystąpili również: litewski poeta Kornelijus Platelis i historyczka Irena Grudzińska Gross, których można było posłuchać na późniejszych wykładach. Najbardziej popularnym utworem była „Dedykacja”, który czytany był tego wieczoru trzy razy, a Irena Grudzińska Gross poświęciła mu część swojego wykładu.

 

Poeta dwóch kultur

Inaczej niż politycy, ludzie kultury raczej potrafią się dogadać, toteż nikt nie kłócił się o tożsamość Miłosza. Zresztą poeta sam niejednokrotnie przyznawał, że czuje się w pełni związany z dwiema ważnymi dla niego kulturami: polską i litewską, której on sam w sobie rozdzielić nie mógł. I nie chciał. Po publicznym czytaniu wierszy Miłosza spotkanie przeniesiono do części konferencyjnej, gdzie zaplanowano kilka wykładów zaproszonych gości oraz dyskusję.

Wieczorne spotkanie, poprzedzone wstępem jednego z trojga organizatorów wydarzenia, Poets in the City, poprowadził znany poeta i tłumacz David Constantine. On jako pierwszy wygłosił krótki referat o Miłoszu, w którym zaznaczał, że noblista był najwytrwalszym bodaj orędownikiem polskiej poezji i generalnie literatury na Zachodzie.

 

Constantine przypomniał zebranym, że to właśnie nobliście zawdzięczają pierwsze tłumaczenia utworów Zbigniewa Herberta czy ulokowanego obecnie wysoko na liście do Nagrody Nobla, Zagajewskiego. Po nim, z kolejnym wykładem wystąpiła Fiona Sampson, a po niej litewski poeta i tłumacz Kornelijus Platelis, który zachęcony przez współ-wykładowców przeczytał jeden z wierszy Miłosza w swoim przekładzie.

Od lewej: Fiona Sampson, Irena Grudzińska Gross, David Constantine, Kornelius Platelis, Denis MacShane
Od lewej: Fiona Sampson, Irena Grudzińska Gross, David Constantine, Kornelius Platelis, Denis MacShane
Interesujące było również wystąpienie historyka i członka International Milosz Centenary Committee, Ireny Grudzinskiej Gross, która podkreślała jak bardzo poeta parł „pod prąd” w swych wyborach. On to, mieszkając i żyjąc w Warszawie w 1944 r., opowiadał się głośno przeciw Postawaniu, gdy młodsi jego koledzy po piórze, spalali się za niepodległość. To dla nich, już po upadku Powstania, poeta napisał tak często wspominany tego wieczora wiersz pt. „Dedykacja”. Irena Grudzińska Gross podkreślała, że Miłosz nie mógł i nie potrafił sprzeciwiać się temu w co głęboko wierzył, dlatego jego życie było bezkompromisowe i pełne bolesnych wyborów. Wszelkie cierpienia, rozterki i wyrzuty sumienia zrodziły i nadały ton w którym poeta wypowiedział się najpełniej.

Jako ostatni wygłosił przemówienie Denis MacShane, który choć ma korzenie polskie, przyznał się, że nie potrafi mówić po polsku. Jego ojciec był tak rozżalony sposobem w jaki polska „odzyskała niepodległość”, że nie widział sensu uczenia swoich synów ojczystego języka. Był pewien, że Polska zniknie z mapy świata. Postawa jego ojca nie była jednostkowa, ale jak podkreślał MacShane, Miłosz takiego punktu widzenia przyjąć nie potrafił. Zawsze i do końca pisał po polsku, dopiero po napisaniu polskiej wersji utworu, czasami tłumaczył swoje teksty na angielski.

Zapowiadana na koniec spotkania dyskusja się nie odbyła, ze względu na znikomą ilość czasu która pozostała po zakończeniu wykładów oraz autorytatywny charakter prowadzącego. David Constantine jednocześnie zadawał pytanie i na nie odpowiadał, nie zostawiając współuczestnikom na wtrącenie słowa lub dwóch. I choć niektórzy próbowali (Fiona Sampson), to do głębszych dysput dojść nie mogło. Spotkanie odbyło się przy współpracy stowarzyszenia Poet in the City, Instytutu Kultury Polskiej w Londynie i Ambasady Litewskiej.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (7)

  1. Co za bzdury. Irena Grudzińska-Gross jest jakaś wybitną badaczką Miłosza? Czy tylko przyjechała jako przedstawicielka „polskiej(?) inteligencji” ze względu na głośne publikacje męża? To są jakieś jaja.
    Z polskie podatki Polski Instytut Kulturalny organizuje nikomu nie potrzebne imprezy. Bo ile osób zgromadziło się na tym spotkaniu poza etatowymi pracownikami Instytutu, którzy musieli i zaproszonymi gośćmi z Polski, którym wycieczkę na Wyspy, hotel no i oczywiście przeloty zafundowano?
    Dla brytyjskiego życia kulturalnego to jest pierdnięcie. Rosie Goldsmith zrobi może audycje na ten temat bądź i nie, ale nikt tego nie zauważy.

  2. Proszę o posługiwanie się innym nickiem. Tak się skłąda, że tak się nazywam , mam zupełnie inne poglądy i nigdy nie formułowałabym w taki sposób wypowiedzi. Nie wiem czy to przypadek, czy umyślne posługiwanie się moimi danymi. Łatwo sprawdzić pochodzenie komentarza po numerze IP , może proszę posługiwać się nickiem wskazującym na miejsce zamieszkania np- Tomaszów Mazowiecki.

  3. Proszę , administratora strony o podanie IP osoby, która posługuję się nickiem Michalina Ochab i w ten sposób bezprawnie wykorzystuje dane osobowe,. Chciałabym złożyć sprawę do prokuratury. Proszę o podanie numeru IP na email michoch@gazeta.pl dziękuję i pozdrawiam

  4. Mуślę, że jest to jeden ѕpośród zadziwiająсуch агtykułów jаkie sрotkałam.
    Jestem zachwycоna, że mogłam go przeczytać.
    Proszę ο więcej:).

  5. Ϲenię wаlοry informacji, κtóre umieszczasz na swoim blogu.
    Czytanie ich tο samа гozrywka.
    Styl witryny jest godny podziwu, a artykułу są
    іstotnіe wуśmienіte:D Dοbra robota:
    ) Pozdrawiam.

  6. fantastуczne

  7. Baгdzo lubięte trendy.