09 lipca 2012, 10:23 | Autor: Elżbieta Sobolewska
Klub publicznie dostępny?

W numerze „Orła Białego” z października 1993 roku, w dziale zatytułowanym „Kronika K. Dłubka” (pod pseudonimem kryje się ponoć Józef Biliński) można przeczytać:

„(…) Niedawny PUCZ w Ognisku mógł przyprawić o atak serca, a przynajmniej o mdłości… Oto prezes zwołuje NADZWYCZAJNE WALNE ZEBRANIE, by przegłosowało jego wniosek oddania – jak Zagłoba Niderlandy – „Ogniska” rządowi RP. Ogromnie na czasie, tuż po wyborach parlamentarnych. Niewykluczone, że przy małej frekwencji ten numer by przeszedł, ale tym razem pospolite ruszenie bez broni dokuśtykało. W rezultacie, za wnioskiem księcia Talii padły zaledwie 4 głosy, a przeciw dwie siekierki – 77. Powstała sytuacja dla wnioskodawcy wybitnie niezręczna. Sala była „przeciw, a nawet wrogo”. Z odsieczą pospieszył generał czasu pokoju (brydżowego), starając się przekonać, że zebranie miało tylko przedyskutować problem. Jeśli tak, to po co były kartki do głosowania? W inspirowanym artykule (Evening Standard, 12.X.93) A. Gardner twierdzi, że zebrani odrzucili wniosek, ‘ponieważ Ambasada pozostaje symbolem komunistycznego ucisku’. No comment! Igranie z ogniem, przepraszam z ‘Ogniskiem’, nie powiodło się. Ktoś się przelicytował. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zamach na ‘Ognisko’ wzbudził czujność tutejszej społeczności, która nie dopuści do frymarczenia naszą substancją dla partykularnych profitów.”

Otóż już wtedy sytuacja była tak zła, że trzeba było myśleć o oddaniu (sic!) Ogniska polskiemu rządowi. Ciekawe. Notka jest tylko ciekawostką, sytuacja na dzisiaj straciła na aktualności, lub przynajmniej została oddalona, bo nikt nie wie snadnie, co tam siedzi na dnie.

Obecny Zarząd Ogniska, nowo wybrany, choć raczej z wymienionym składem, myśli teraz, jak poradzić sobie z sytuacją braku zarobku, a szeregiem wydatków. Najpierw jednak odbyło się pierwsze, oczekiwane przez nowych członków Klubu, Nadzwyczajne Zebranie. Na wstępie dostajemy do ręki plik dokumentów. Oddolna inicjatywa klubowiczów, którzy pragną radykalnych kroków. Amputacji wszystkich chorych członków, by nie rozlazła się gangrena. W zestawie do głosowania: karteczka za lub przeciw odwołaniu Komitetu Wykonawczego, Rady i Powierników Klubu. Czyli całej władzy. Potem karteczka za lub przeciw nominacji nowych członków Komitetu, Rady i Powierników. Potem listę szesnastu kandydatów do wszystkich wyżej wymienionych funkcji, bo i tak kluczowym gronem są Powiernicy. Potem toczy się dwugodzinna dyskusja, którą powinien uciąć odpowiedni cytat ze statutu Klubu, że wszelkie rezolucje odwołujące kogokolwiek są pozbawione sensu, bo stoją w sprzeczności z literą klubowej konstytucji. Wreszcie dochodzimy do porozumienia. Trzeba zastąpić tych, którzy ustąpili, choć wotum nieufności, w moim rozumieniu, otrzymali wszyscy, którzy do tej pory zarządzali. Bo skoro przeciw pomysłowi sprzedaży zagłosowała 27 maja większość członków, to znaczy, że tym samym wykazała, w całej rozciągłości, brak zaufania do decyzji i umiejętności zarządzania „substancją” przez Zarząd dotychczasowy. Gremialnego ustąpienia nie ma. Całkiem nowi zarządcy, chociaż nieskażeni niegospodarnością, to jednak niczym tabula rasa, nie znaliby kompletnie stanu faktycznego. Honor nakazałby spotkać się z nimi po dobroci, ponad obrazą majestatu. Wprowadzić, nowo zarządzających, w dane, fakty i stan szczególny. „Za friko”, mówiąc językiem ulicy. Mamy jednak współpracę starego z nowym. W mikro-skali, sytuacja porównywalna do Polski po PRL-u. No nie wiem, czy jest się z czego cieszyć.

Ponadto, w ramach otwierania Klubu na świat, od kilku dni, mamy dostępną przy wejściu polską prasę emigracyjną. Wszelkiej maści. Włącznie z lupanarem wewnątrz. Czy w takim razie, w Ognisku będzie można również wynająć pokój na godziny? Aż żal, że kasyno nie przeszło. Byłby komplet.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_