Z dr. Włodzimierzem Mierem-Jędrzejowiczem – prezesem Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, wieloletnim przewodniczącym Koła Członków Indywidualnych Zjednoczenia, aktywnym działaczem w Instytucie Polskiej Misji Katolickiej i profesorem Polskiego Uniwersytetu Na Obczyźnie – rozmawia Małgorzata Bugaj-Martynowska.
Od kilku miesięcy pełni pan funkcję prezesa Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, jest pan także wykładowcą PUNO, pracuje pan na rzecz Misji Katolickiej i Ogniska Polskiego, szczególnie teraz, w tych trudnych dla Klubu czasach. Jak pan godzi z sobą wszystkie role społeczne? Czy w natłoku pilnych i pilniejszych spraw znajduje pan jeszcze czas na odpoczynek i życie prywatne?
– Normalnie można wszystko pogodzić. Jednak w chwili obecnej jest to trudne, ponieważ przygotowujemy 65-lecie Zjednoczenia i mamy zamieszanie w Ognisku. Ta sytuacja spowodowała brak czasu, ale mam nadzieję, że wszystko szybko się rozwiąże. 65-lecie minie za tydzień, wkrótce odbędzie się spotkanie zarządu Ogniska Polskiego i tam część spraw zostanie wyjaśniona.
Jeżeli mam chwile wolną to chętnie fotografuję kwiaty w ogrodzie, czasami wyjeżdżam i oddaje się pasji, jaką jest fotografia. Rzadko zaś spędzam chwile z przyjaciółmi, ponieważ mój czas wypełniony jest także opieką nad mamą.
Już za chwilę, bo 1 lipca będziecie państwo obchodzili 65-lecie organizacji. Jej rola i zadania, jakim musiała stawić czoło, zmieniała się na przestrzeni lat. Jak Zjednoczenie Polskie zareagowało na przyjazd Polaków na Wyspy po 2004 roku?
– Byliśmy znacznie lepiej przygotowani na ten przyjazd, niż rząd brytyjski, który spodziewał się przyjazdu 4 tysięcy, może 40 tysięcy ludzi z Polski, ale na pewno nie 400 tysięcy. Zjednoczenie spodziewało się dużej liczby, ale nie wiedzieliśmy jakie będą przed nami zadania. W efekcie okazało się, że bardzo wielu ludzi, którzy tutaj przyjechali, byli do tego wyjazdu zupełnie nieprzygotowani lub po prostu zostali oszukani. Ludzie, którzy tutaj przyjechali mieli nadzieję, że szybko znajdą dobrą pracę. Nie było to łatwe, bo przyjechało ich zbyt wielu. Niektórzy wyjeżdżali poza Londyn, bo tam było łatwiej o zatrudnienie. Inni jednak spędzali czas na dworcu. Interesowali się nimi Polacy, którzy dzwonili do Zjednoczenia i mówili: „tutaj znalazł się ktoś, kto potrzebuje pomocy”.
Tym ludziom musieliśmy pomagać, ale jako organizacja nie byliśmy w stanie pomagać wszystkim. Polecaliśmy im miejsca, w których mogli szukać wsparcia. Taka trudna sytuacja trwała około 2 lat. Współpracowało wtedy z nami wiele osób, niektóre z nich współpracują z nami do dziś. W tamtym okresie było też kilka osób, które jeździły na dworzec Victoria i do innych miejsc przyjazdu, i pomagały Polakom. W ten sposób pomagali także ludzie należący do różnych polskich parafii. Za to do tej pory bardzo je podziwiam, że znajdowali czas i wolę, by pomóc rodakom.
Ta pomoc najczęściej polegała na tym, że zabierało się takie osoby z dworca, do siebie, do domu lub innych angielskich instytucji charytatywnych, np. do domów dla bezdomnych przy Victoria Station. Były takie dwa, bardzo oblegane wówczas przez Polaków.
Nie można pominąć ogromnej roli ambasady i konsulatu, ponieważ Ci ludzie byli obywatelami polskimi i często zwracali się o pomoc do tych instytucji. Bywało i tak, że przyjeżdżał konsul i często pokrywał z własnych pieniędzy koszt wynajmu mieszkania, czy w najgorszym wypadku – płacił za bilet powrotny do Polski.
Z czasem trochę się wszystko znormalizowało. Od Wspólnoty Polskiej zaczęliśmy otrzymywać fundusze na prowadzenie biura. I tak można było i można nadal zwracać się do nas po informację i porady. Wydajemy także pismo „Jak żyć i pracować w Wielkiej Brytanii”.
Z jakimi problemami przychodzą Polacy dzisiaj do Zjednoczenia Polskiego?
– Są to problemy dyskryminacji i zwolnień z pracy. Jednak teraz w związkach zawodowych znajdują się grupy polskie, a ludzie, którzy do nas przychodzą mają te same problemy, co obywatele brytyjscy, np. nie otrzymali pieniędzy za wykonaną pracę lub otrzymali zbyt niską płacę. Przychodzą ze sprawami związanymi z edukacją swoich dzieci. Nadal są to sprawy trudne, ale nie są problemami człowieka, który znalazł się na ulicy. W tej kwestii nastąpiła ogromna zmiana, w porównaniu z pierwszymi latami, kiedy Polska znalazła się w Unii Europejskiej.
Zjednoczenie Polskie to organizacja, która służy też pomocą ludziom potrzebującym, którym nie sprzyja los w Polsce. Czy również z takich przesłanek płynęła pomoc Zjednoczenia dla powodzian w Polsce?
– Był to ogromny zryw. Jeżeli coś złego dzieje się w Polsce, to Polacy poczuwają się do tego, by nieść pomoc. To był rok 2009 i 2010, czas dwóch powodzi. Zjednoczenie Polskie postanowiło, że równolegle z Polską Misją Katolicką, będzie zbierało pieniądze na jakieś konkretne cele. Szukaliśmy takiego celu przez pewien czas. Decyzja zapadła, by wesprzeć liceum muzyczne w Opolu, które zostało bardzo zdewastowane w wyniku żywiołu. Byliśmy zgodni, że lepiej pomóc solidnie jednostce, niż rozdzielić pieniądze. Skończyliśmy gromadzić fundusze w 2011 roku i w tym samym roku nastąpił remont szkoły, i też w 2011 roku liceum odwiedziła Helena Miziniak – poprzednia prezes Zjednoczenia Polskiego.
Oprócz Zjednoczenia Polskiego również inne organizacje gromadziły pomoc, np. Kawalerowie Maltańscy, czy parafie, które zbierały pieniądze i przeznaczały je najbardziej potrzebującym w kraju.
Rolą Zjednoczenia Polskiego jest krzepienie polskości. Podobną misję mają szkoły polonijne. Rodzice uczniów często zmierzają z różnego rodzaju problemami, a wielu z nich nie wie o istnieniu takiej organizacji jak ZP. Czy można byłoby w jakiś sposób wyjść im naprzeciw, znaleźć wspólny pomost?
– Kontaktujemy się z innymi instytucjami poprzez naszych członków, np. Polska Macierz Szkolna, Zrzeszenie Nauczycielstwa Polskiego Nauczycielstwa Polskiego za Granicą, które z kolei kontaktują się ze szkołami polskimi.
Kiedy rodzic zaprowadza dziecko do polskiej szkoły, często ma już zaplanowany czas. Musielibyśmy zabrać trochę tego szkolnego czasu, aby przekazać im informacje o Zjednoczeniu.
Szkoła to samopomoc, bo w Anglii nikt nie zakłada szkół, rodzice robią to sami. Skoro już trafili do polskiej szkoły, zapisali do niej swoje dziecko, to znaczy, że posiadają już pewne informacje na temat funkcjonowania w Wielkiej Brytanii. Zjednoczeniu bardziej zależy na dotarciu do tych osób, które nie wiedzą, że takie szkoły, czy parafie polskie istnieją i że można u nich szukać wsparcia. Do tych Polaków można jedynie dotrzeć poprzez internet i facebook. I to właśnie robimy
Uważam, że powinniśmy posiadać także swoje punkty informacyjne w Polsce, aby zanim ktoś, kto zdecyduje się na przyjazd do Wielkiej Brytanii, miał możliwość zaciągnięcia wiedzy na temat szkół, parafii, Zjednoczenia, różnych kół i wiedział, że po przyjeździe może się do nich zwrócić.
Na stronach internetowych MSZ jest informator Zjednoczenia, ale nie wszyscy są na tyle pomysłowi i mogą po niego sięgną. Natomiast trudno jest zaangażować w ten projekt instytucje w Polsce. Stąd nasze informacje docierają do Polaków trochę dorywczo – ktoś zabierze do kraju 100 egzemplarzy naszej broszury „Jak żyć i pracować w Wielkiej Brytanii”, ktoś inny podobną ilość dostarczy do polskiej szkoły.
Zjednoczenie Polskie organizuje różnorodne konferencje, szkolenia, spotkania, imprezy o charakterze kulturalno-oświatowym. Kiedy można spodziewać się kolejnego wydarzenia?
– Udały nam się dwa szkolenia w ubiegłym roku. Mamy plany na kolejne. Niestety nie ma jeszcze konkretnej daty kolejnego wydarzenia. Z początkiem jesieni zawsze obchodzimy nasze święto narodowe. Mamy Koła członków Indywidualnych, czyli ludzi, którzy chcą współpracować ze Zjednoczeniem osobiście. Stąd czasami Koło organizuje szkolenie, spotkanie czy wykład. W najbliższym czasie odbędzie się wykład na temat apostazji, ponieważ pan Palikot ogłosił apostazję i stąd uważam, że warto byłoby poruszyć ten ciekawy temat.
Jakie są pana plany w najbliższej przyszłości w związku z objęciem przez pana prezesury organizacji?
– Uważam, że powinniśmy więcej korzystać z nowych mediów. To ważne dla rozwoju organizacji. Sam nie mogę temu sprostać więc szukam ludzi, którzy potrafią się tym zająć. Ponadto od wielu lat mówimy w Zjednoczeniu o kalendarium, które zawierałoby informacje na temat imprez organizowanych przez inne polskie organizacje. Dzięki temu można by uniknąć kolizji, które wciąż następują. Co prawda, w ciągu roku są tylko 52 weekendy i w każdy weekend odbywa się przeważnie jakaś impreza, ale kalendarium spowodowałoby, że informacje o nich docierałyby do Zjednoczenia i do organizatorów kolejnych wydarzeń.
Rozbudowujemy naszą stronę internetową, która powinna być bardziej interaktywna.
Poza tym zmieniamy statut Zjednoczenia, który jest statutem organizacji, która jest federacją organizacji powojennych. Może po 65 latach powinniśmy znów zmienić statut…? Ten statut był już zmieniany w drobnych sprawach, ale teraz stajemy przed dylematem, czy powinniśmy mieć radę, czy inną organizację, która reprezentuje członkowskie organizacje? Dużym dla mnie bólem jest, że SPK, które również zrzesza rodziny kombatanckie, także chce się rozwiązać. Dla nas to oznacza, że może Zjednoczenie będzie musiało wyjść do Kół Kombatanckich z propozycją przekształcenia w Koła Zjednoczenia Polskiego. To będzie dla nas wyzwaniem, chyba że SPK się nie rozwiąże.
Zbliża się Olimpiada w Londynie. Zjednoczenie Polskie planuje zorganizowanie stoiska olimpijskiego w POSK-u.
– Będziemy mówili gościom, którzy przyjadą na Olimpiadę, co polskiego znajduje się w Londynie. Niech dowiedzą się, że są polskie domy, parafie, restauracje. Zjednoczenie Polskie będzie służyło informacją. W POSK-u będzie główna siedziba Komitetu Olimpijskiego. Tutaj wyznaczono punkt informacyjny i liczne jego wystawy. Takie wystawy będą również podczas Olimpiady w innych miejscach, np. wystawa prac dziecięcych w Bibliotece Publicznej na Ealingu oraz w Ognisku Polskim. To super okazja, aby wyjść z promowaniem polskości do innych miejsc niż POSK i aby w innych punktach przypomnieć o polskim udziale w Olimpiadzie.
Czy ZP potrzebuje ludzi chętnych do pracy w formie wolontariatu w czasie Igrzysk Olimpijskich w Londynie?
– Brakuje nam osób do pracy i zawsze potrzeba nam rąk do pracy, ponieważ Zjednoczenie Polskie jest organizacją woluntarystyczną.
Jeśli ktoś przyjdzie i powie, że może nam poświęcić tylko pięć minut swojego czasu, to bardzo się cieszę, bo w ciągu tych pięciu minut może przeczytać coś o Polsce i opowiedzieć o tym znajomym. Lecz do większej pracy potrzeba więcej czasu. Oprócz zapału i chęci do pracy, kandydat powinien odznaczać się także uśmiechem na twarzy.
Tekst i fot.: Małgorzata Bugaj-Martynowska