03 sierpnia 2012, 13:48 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Rodzice o Polskich Szkołach Języka Ojczystego

W związku z rozpoczęciem nowego roku szkolnego w polskich szkołach a także z wprowadzeniem systemowych zmian w szkolnictwie polskim za granicą w celu lepszego wspierania tej części polskiej oświaty i wizytą gości z MEN Mirosława Sielatyckiego oraz Ligii Krajewskiej w niektórych szkołach polonijnych na Wyspach, Dziennik Polski zapytał rodziców dzieci, które uczęszczają do różnych polskich szkół w Londynie o to: Co sądzą o Polskich Szkołach Języka Ojczystego? Co zadecydowało o wyborze tej, a nie innej polskiej szkoły? Z jakich powodów oprócz tego, że są Polakami ważna jest edukacja ich dzieci w polskich placówkach? Czy ich dzieci lubią te dodatkowe zajęcia sobotnie i czy chętnie biorą w nich udział oraz o to, co rodzice chcieliby zmienić w szkołach swoich dzieci? A także o ich system wartości dotyczący nauki, sposoby motywowania dzieci, zależności i wpływy na uczestnictwo w zajęciach w szkołach angielskich oraz deklarację powrotu do ojczyzny.

Oferta szkół polonijnych jest bogata i zróżnicowana. Jedne pracują na podstawie programu opracowanego przez MEN i ich uczniowie podobnie, jak ich koledzy w kraju uczą się z tych samych podręczników np. „Wesołej szkoły”. Kierownictwo innych samo dobiera zestaw pomocy naukowych i decyduje o tym, którego autora podręcznik będzie stanowił w danej szkole wykładnię, ale poziomem przekazywanej wiedzy nie odbiegają od pozostałych szkół. W tych pierwszych koszt nauki pokrywa państwo polskie, ale w Londynie funkcjonują tylko zaledwie dwa takie Szkolne Punkty Konsultacyjne, natomiast pozostałe utrzymywane są staraniem komitetów rodzicielskich i średni koszt w nich waha się od 200 do nawet ponad 400 funtów rocznie.

Szkoły sobotnie to nie tylko uczestnictwo w procesie przyswajania sobie wiedzy o Polsce i języku. Kadra nauczycielska oraz przedstawiciele komitetów rodzicielskich doskonale zdają sobie sprawę z tego, że dzieci przychodzące na zajęcia do szkół sobotnich mają już za sobą tydzień nauki w szkołach angielskich, dlatego starają się robić wszystko, aby pobyt w polskiej szkole był po prostu dla dziecka przyjemny. Takie zdanie podzielają również rodzice, którzy stroją na straży edukacji swoich podopiecznych, ale także niejednokrotnie muszą zmierzać się z problemem podtrzymywania przez dziecko nauki w szkole.

Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej do Wielkiej Brytanii przyjechało wielu Polaków. Powodów emigracji jest oczywiście wiele, jednak współczynnik ekonomiczny okazał się być dominującym. Razem z nimi powstało coś w rodzaju polskiego zaplecza – „Mała Polska”. Jak grzyby po deszczu mnożyły się polskie biznesy, usługi, sklepy i oczywiście polskie szkoły. W samym tylko Londynie jest ich około stu, ale tylko niektóre cieszą się blisko półwieczną tradycją, inne liczą zaledwie kilka lat, czy nawet miesięcy, ale również na brak uczniów nie narzekają. Chociaż część z nas zdecydowała się wrócić do kraju, to nadal emigracja trwa i przeżywa swój kolejny renesans: rodzice przyjeżdżają w poszukiwaniu lepszego jutra i szukając pracy, czekają na miejsca dla swoich pociech w szkołach języka ojczystego. O tym jak ważna jest edukacja, szczególnie na obczyźnie wydawałoby się, że nikomu mówić nie trzeba, bo polskie szkoły sobotnie to nie tylko nauka, ale przede wszystkim spotkania, uczestnictwo w kulturze, obywanie się z tradycjami i obyczajowością. To inwestycja w przyszłość naszych dzieci, bez względu na to czy będą mieszkały tutaj, w Polsce czy jakimkolwiek innym zakątku świata. W obliczu tej argumentacji, niepokojący jest jednak fakt, że nie dla wszystkich rodziców i nie na długo proces krzepienia polskości wśród dzieci i młodzieży po przez uczęszczanie do polskich szkół sobotnich – wydaje się być istotnym i ważnym. Duży odsetek polskich dzieci nie uczęszcza w ogóle do polskich szkół lub przerywa po jakimś czasie naukę w nich. Powodów tego jest kilka, ale czy naprawdę nie można im zapobiec?

Niektórzy uważają, że nauka w polskich szkołach jest zbyt obciążająca ich dzieci oraz to, że skupia się wokół zagadnień zupełnie niepotrzebnych, np. wokół przedmiotu religii, ponieważ klientami szkół polonijnych są uczniowie niekoniecznie pochodzący z rodzin o tradycjach katolickich, ale z rodzin o kulturach i wyznaniach mieszanych. Obecność religii może budzić dyskryminację i brak tolerancji. Podobnie rzecz dotyczy innych dodatkowych przedmiotów, których wiedzę dzieci mogą zgłębiać w szkołach angielskich. Jedni rodzice są bardzo zadowolenia z zajęć dodatkowych (języki, taniec, teatr, nauka gry na instrumentach) inni uważają, że lekcje trwają zbyt długo. Problemy dotyczą rodzajów wydawanych świadectw, ich uznawania w kraju, ilości i w ogóle czytanych lektur a także opłat za nauczanie oraz długich oczekiwań na miejsce. W niektórych szkołach nawet około 2 lat do klas najmłodszych.

Pocieszające jest jednak to, że większość naszych respondentów uważa, że naukę języka swoich przodków oraz wiedzę o ojczyźnie należy krzepić bez względu na przyszłość, bo służba mowie polskiej jest naszym obowiązkiem.

 

W opinii rodziców

 

Katarzyna Makarewicz – szkoła im. Marii Konopnickiej

Katarzyna Makarewicz z córkami Emilią (L) i Julką (P)/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Katarzyna Makarewicz z córkami Emilią (L) i Julką (P)/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Moje dzieci chodzą do polskiej szkoły, ponieważ zależy nam aby poznały polską historię, kulturę i oczywiście język. Zależy nam na tym, aby nie czuły, że są same na świecie, że poza Polską żyje więcej dzieci, które są w podobnej sytuacji. Dzięki szkole nie będą czuły się tutaj obco, będą miały swoją tożsamość kulturową i świadomość, że można żyć tutaj, na emigracji normalnie. Wybór szkoły był zupełnie przypadkowy, ale okazał się bardzo trafny. Uczą się polskich piosenek i zabaw, poznają przyjaciół i mój najmłodszy syn Adaś, który w tym roku zaczął uczęszczać do przedszkola angielskiego jak i polskiego w naszej szkole, świetnie potrafi odnaleźć się w grupie oraz lepiej jest mu zrozumieć to, co dzieje się w angielskim przedszkolu. Uważam, że nie można dzieciom zamykać drzwi na ewentualny powrót do kraju bagatelizując naukę w polskich szkołach a Ci, którzy rezygnują z tego rodzaju edukacji robią to w dużej mierze z lenistwa i wygodnictwa, bo przecież polska szkoła to nie tylko nauka, ale także przeżycia, więzi, kultura, obyczaje i spotkania.

 

.

Dorota Helwing – Prywatna Szkoła Przedmiotów Ojczystych na South Ealing

 Dorota Helwing z synem Wiktorem/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Dorota Helwing z synem Wiktorem/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
W domu mówimy po polsku więc Wiktor w mowie dobrze sobie radzi, ale zależy nam na tym, aby nauczył się pisać, poznał ortografię, aby w przyszłości bez problemu napisał list do babci, czy kuzyna. W szkole dzieci pracują na „Wesołej szkole”, to dla mnie ważne, ponieważ dużo dowiadują się o języku i Polsce, czytają książki i opowieści. Materiał w dużej mierze jest przerabiany podczas lekcji. Wybór szkoły nie był przypadkowy. Mimo że płaci się za nią o wiele wyższe niż w innych szkołach czesne, to było warto. Niezbyt liczne klasy, zajęcia pozalekcyjne i nie trzeba oczekiwać w kilkumiesięcznych kolejkach na miejsce. Dzieci uczą się przede wszystkim języka polskiego, czyli tego na czym najbardziej mi zależy. W szkole nie ma religii, ponieważ nie wszyscy rodzice są zainteresowani tym przedmiotem. Wiele dzieci na co dzień chodzi do szkół katolickich. Być może w przyszłości wrócimy do Polski, ale to nie ma znaczenia, bo bez względu na nasz powrót i tak zapisałabym syna do polskiej szkoły tym bardziej, że on lubi do niej chodzić. Jednak będzie do niej uczęszczał tak długo, jak tylko będzie chciał. Nie chciałabym aby miało to miejsce pod przymusem. Oczywiście będę go motywować w razie potrzeby, ale nigdy na zasadzie: piłka nożna tylko wtedy kiedy polska szkoła.

 

Joanna Wyrostek – Szkoła Przedmiotów Ojczystych na Willesden Green

 Joanna Wyrostek  córkami Zuzią (L) i Gabrysią (P)/ Fot. Małgorzata BUgaj-Martynowska
Joanna Wyrostek córkami Zuzią (L) i Gabrysią (P)/ Fot. Małgorzata BUgaj-Martynowska

Moje dzieci chodzą do polskiej szkoły dlatego, że jesteśmy Polakami. Dzieci muszą poznać polską kulturę, tradycje, obyczaje i oczywiście poznać język. To wszystko, ten powrót do korzeni znajduję w tym miejscu. Do szkoły chodziłyby bez względu na to, czy tutaj zostaniemy, czy wrócimy do Polski. Chociaż bierzemy taką ewentualność pod uwagę. Najbardziej zależy mi by uczyły się polskiego w piśmie, ponieważ mówią dobrze. I muszę powiedzieć, że dzięki tej szkole wyrobiły sobie charakter pisma, zaczęły ładniej pisać, na co nie zawraca się uwagi w angielskich szkołach. Jestem zadowolona z tego, że nauczyciele w szkole nie traktują zajęć ulgowo, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że wiele zależy też od wychowawcy oraz z tego, że między rodzicami a nauczycielami są dobre relacje. Zauważam, że w tej szkole wiele zmieniło się na lepsze. Jest dobra organizacja, miłe grono pedagogiczne i zarząd, który znakomicie realizuje swoje role. Szkoła oferuje dużo zajęć dodatkowych, dla dzieci w różnych grupach wiekowych. Moje córki zapisały się do zuchów i właśnie tam nauczyły się polskich zabaw. Cała trójka lubi te sobotnie zajęcia i spotkania z innymi dziećmi.

 

Tekst i fot.: Małgorzata Bugaj-Martynowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_