Z kierownikiem prac Zarządu Polish Psychologists’ Association Marią Sikorską, która jako dyrektor generalny odpowiedzialna jest za realizowanie strategii na poziomie wykonawczym, kwestie prawne i rozwój organizacji, rozmawiała Magdalena Czubińska.
W marcu tego roku PPA otrzymało status organizacji charytatywnej, to było ważne wydarzenie
– PPA nigdy nie zmieniło statusu na charytatywny… my od zawsze tacy byliśmy. Teraz po prostu doszło do formalnej rejestracji w Charity Commission. Uzyskanie statusu charity to przede wszystkim prestiż i potwierdzenie naszej wiarygodności jako organizacji charytatywnej i docenienie pracy setek osób przez ostatnie sześć lat, od kiedy PPA powstało. Procedura była długa i trudna, ale było warto.
Co to oznacza dla organizacji?
– Otwiera duże możliwości na korzystanie z publicznych środków w postaci grantów, lokalnych projektów z gminami, organizacjami pozarządowymi, oraz wsparcia od rządu, zarówno polskiego jak i brytyjskiego. Myślę też, że dodało to wiatru w skrzydła naszym członkom – że są częścią czegoś naprawdę dużego i rozpoznawalnego. Chcemy zapewnić naszych członków, że mogą wychodzić z różnymi inicjatywami, że mogą robić więcej. Kiedyś byliśmy klubem, potem staliśmy się stowarzyszeniem i widać tę całą ewolucję…
Widać, że organizacja się rozrasta…
– Wolałabym użyć słowa rozwija. Chcemy się bardzo mocno skupić na jakości, nie tylko na ilości. Przyciągamy doskonałych absolwentów psychologii, socjologii i pedagogiki i chcemy, aby osoby, które do organizacji wchodzą, rzeczywiście wiedziały, że chodzi o jakość.
Pomaganie ludziom to misja. Czy dużo jest chętnych, którzy gotowi są pełnić ją bez wynagrodzenia?
– Przykład PPA i chociażby zaangażowanie Polaków w igrzyska olimpijskie są dowodem na to, że jesteśmy narodem, który chce i lubi pomagać innym. Takimi pobudkami musi się kierować psycholog. Jednocześnie też idą za tym wymierne efekty wolontariatu. Największym plusem jest niesamowita satysfakcja z kontaktu z klientem i oglądanie efektów swojej pracy, jeśli komuś udało się pomóc, a także współpraca z fantastycznymi ludźmi.
PPA to nie miejsce na typowo biznesowy, korporacyjny wyścig szczurów…
– Zdecydowanie, nie ma tu miejsca na wyścig szczurów, ale jest miejsce na biznesowe podejście, jeśli chodzi o zarządzanie organizacją, dlatego też chętnie przyjmujemy psychologów biznesu. To, co jest unikalne w PPA moim zdaniem, to współpraca ludzi. Mamy duże wzajemne wsparcie ze strony Rady PPA, Zarządu i Koordynatorów – to bardzo pomaga i stymuluje. Działamy bazując na dużym poczuciu wzajemnego zaufania i odpowiedzialności i wiemy, że możemy na siebie liczyć. Osobiście fascynuje mnie to każdego dnia na nowo, że zupełnie od zera, praktycznie bez żadnych środków w ciągu kilku lat stworzyliśmy organizację, która pomaga tysiącom osób rocznie.
Czy polscy imigranci mają obecnie podobne problemy do tych sprzed niemal dziesięciu lat?
– Zauważyliśmy, że na przestrzeni ostatnich 6 lat zmienia się profil naszych klientów. Na początku głównymi problemami były brak pracy, szok związany z akulturacją czy stres. Teraz te problemy są często bardziej złożone i dotykają praktycznie wszystkich sfer życia, duże jest zapotrzebowanie na pomoc w zakresie relacji, wychowywania dzieci czy dotyczące poczucia własnej wartości. Początkowo np. klienci naszego Biura Karier mieli podstawowe wymagania, czyli: jakakolwiek praca, jakiekolwiek CV, natomiast teraz to już są zupełnie inne kryteria: dobra praca, w określonym sektorze, potrzeba coachingu, bardzo krytyczne przyjrzenie się CV. Tu wkracza właśnie nasz serwis zawodowy: CV Clinic, dyżury telefoniczne, mentoring, doradztwo zawodowe czy tez nowość, mock interviews – realnie zaaranżowane rozmowy kwalifikacyjne prowadzone przez Brytyjczyka, po których klient otrzymuje pełen feedback i porady, jak zwiększyć swoje szanse na prawdziwym interview.
Rozmowa kwalifikacyjna w Wielkiej Brytanii wygląda inaczej niż w Polsce?
– Tak, inne są oczekiwania, pytania, standardy zachowań, zupełnie inaczej wygląda CV. Główne pytania dotyczą przystosowania dokumentów aplikacyjnych – z polskiego CV od razu wyrzucamy zdjęcie, datę urodzenia, narodowość, stan cywilny, ilość dzieci.
Wynika to z tego, że w Polsce bardzo często o takie CV właśnie proszą…
– Tu jest zupełnie odwrotnie: w niektórych brytyjskich firmach, jeśli rekruterzy chcą być super poprawni, wręcz przesyłają CV z wyciętymi kompletnie danymi personalnymi, tak więc selekcja odbywa się na podstawie samych kompetencji i kwalifikacji. Polacy nie zdają sobie z tego sprawy, dlatego właśnie doradzamy, jak napisać CV, żeby było dla potencjalnego pracodawcy czytelne, jak się „sprzedać” i wyróżnić.
Odniosłam wrażenie, że PPA kładzie duży nacisk na wsparcie zawodowe dla kobiet. Panuje przekonanie, że kobiety w biznesie mają trudniej, czy tutaj te problemy są większe niż w Polsce?
– Nie widzę tego tak. Pomagamy wszystkim. Mamy także projekty dla dzieci, rodziców, młodzieży szkolnej. A jeśli chodzi o kobiety, to rzeczywiście ich pozycja tutaj a w Polsce trochę się różni. Jeśli ktoś posiada odpowiednie kwalifikacje i wykształcenie, to w WB łatwiej jest osiągnąć cele. Nie ma tu tak silnego tzw. glass ceiling [ niewidocznego pułapu – red.], dlatego kobiety mają tutaj większe szanse odnieść sukces niż w Polsce, dlatego tak chętnie pracujemy z kobietami i pokazujemy im, jak wyeksponować swoje mocne strony w CV. Oprócz tego walczymy trochę ze stereotypem Polaka-emigranta czy Polki-kelnerki, który nadal niestety istnieje…
Czyli dodajecie im pewności siebie…
– Tak, z obserwacji Biura Karier wynika, że w rezultacie naszej pomocy nasi klienci w ponad 60 proc. przypadków nabierają większej pewności siebie i szukają pracy odpowiadającej ich preferencjom zawodowym. Jest to duża zmiana, widać że konsultacje zawodowe przynoszą efekty.
Udaje się zwalczać stereotyp Polaka-imigranta?
– Stereotypy nadal istnieją, a my przyglądamy się i wykorzystujemy niektóre stereotypowe cechy, które są warte podkreślenia, np. pracowitość czy determinacja. Czasami mam też wrażenie, że te stereotypy istnieją bardziej w głowie samych Polaków, niż Brytyjczyków, tworzy to taką samospełniającą się przepowiednię. Myślę, że możemy powiedzieć, że Polacy wiedzą, czego chcą, lecz nie wiedzą, jak do tego dojść. Pokazujemy im ich mocne strony i wskazujemy możliwości, jak je wykorzystać. Pod koniec września rozpoczynamy nowy cykl szkoleń związanych z samorozwojem, dostosowaniem się kulturowym, poszukiwaniem pracy, budowaniem pewności siebie, komunikacją.
Podczas Dnia Otwartego PPA będzie można dowiedzieć się, jak skorzystać z takiej pomocy?
– Dzień Otwarty jest świetną próbką, pokazem działań PPA. Jest to całodniowy cykl darmowych warsztatów na Uniwersytecie Roehampton w sobotę 6 października – w tym roku tematem jest „Pasja, Rozwój, Profesjonalizm”. Przy okazji będzie też można wesprzeć finansowo organizację i zakupić na aukcji rękodzieła członków PPA.
Łączenie przyjemnego z pożytecznym… Udaje się pogodzić te wszystkie obowiązki – życie zawodowe, rodzinne, osobiste – z wolontariatem w PPA?
– Myślę, że to jest trochę tak: jak się coś dobrego otrzymało od życia, to chce się też dawać innym. Jest to też kwestia ustalenia sobie priorytetów i czerpania siły z rzeczy, które się robi. Praca w PPA daje przede wszystkim dużo satysfakcji oraz możliwość dawania i jednocześnie brania, uczenia się od innych. Taki nieustanny przepływ dzielenia się sobą.
Pomagacie więc nie tylko ludziom, ale także i sobie nawzajem
– To jest chyba sedno PPA: pomagamy ludziom zmienić życie na lepsze. Czy to są kwestie związków w relacji z bliskimi, wychowania dzieci, poradnictwo zawodowe – pomagamy klientom, sami się przy okazji rozwijając i mając przy tym satysfakcję i często po prostu ogromną radość. Ostatnie spotkanie członków zarządu odbyło się np. we włoskiej lodziarni, a spotkanie członków na pikniku w Hyde Park…
A co, jeśli pomocy potrzebuje ktoś spoza Londynu, a szczególnie z małych miejscowości, gdzie stowarzyszenie nie ma filii?
– Musimy mierzyć siły na zamiary i realnie podchodzić do naszych, póki co, jeszcze ograniczonych, możliwości. Chcemy wzmocnić to, co mamy. Nie nastawiamy się na szybki, ekspansywny rozwój, lecz chcemy być pewni, że te ośrodki, które są, otrzymują odpowiednie wsparcie i zasoby w stosunku do potrzeb klientów. Za tym idzie bardzo realny czynnik, czyli finanse. Do tej pory utrzymywaliśmy się głównie ze składek członkowskich i sporadycznych dotacji.
Największą przeszkodą w rozwoju organizacji są więc pieniądze, a właściwie ich brak
– Tak. Żeby zapewnić odpowiednie warunki pracy wolontariuszom oraz ludziom, którzy przychodzą do nich po pomoc, potrzebujemy stałego źródła dofinansowania. Na samej pasji i dobrej woli za długo nie da się wytrwać, ponieważ przychodzi proza życia – wolontariusze muszą płacić za dojazdy, dochodzą koszty materiałów informacyjnych, biura, narzędzi psychologicznych i technologicznych do monitorowania jakości, czasem wynajem pokoi konsultacyjnych – a nie chcielibyśmy tracić tych talentów, które nasi wolontariusze oferują za darmo. Dlatego oprócz psychologów potrzebujemy także osób z wiedzą managerską, fundraisingową, marketingową, które chciałyby współtworzyć PPA. Chętnych do współpracy zapraszamy do kontaktu: info@polishpsychologists.org
Jak zapowiada się przyszłość organizacji?
– Za dziesięć lat chcielibyśmy dotrzeć do większej rzeszy Polaków, minimum po jednym ośrodku w każdym regionie Anglii oraz rozwinąć i zróżnicować naszą ofertę. Chcemy też rozwijać i szkolić naszych wolontariuszy by mogli oferować Polakom coraz lepszy serwis. Do zrealizowania tego, same chęci jednak nie wystarczą, potrzebujemy regularnego wsparcia finansowego oraz solidnych sponsorów i regularnych darczyńców. Mam nadzieję, że to, co robimy , ie przepadnie, pozostawi po sobie dobre owoce i będzie cennym fragmentem historii Polaków w Wielkiej Brytanii.