16 października 2012, 12:30 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
W polskich szkołach brakuje specjalistów

Na stronie Polskiej Macierzy Szkolnej odnajdziemy spis większości polskich szkół sobotnich, które funkcjonują na Wyspach Brytyjskich. Do takiej ewidencji przymierza się także Zrzeszenie Nauczycielstwa Polskiego za Granicą, ponieważ nauczyciele pracujący w wielu szkołach sobotnich są również członkami Zrzeszenia. Jednak to nie wszystkie polskie placówki, które z łatwością można odnaleźć na mapie polskich szkół sobotnich, ponieważ osoby zakładające polskie szkoły nie mają obowiązku zgłaszania i rejestrowania ich w PMS, ani innych organizacjach działających na rzecz szkolnictwa polonijnego. Polska szkoła sobotnia to działalność często zarejestrowana w Company House, również w ConinYou, której twórcy z czasem mogą ubiegać się o status charity umożliwiający im m.in. otrzymywanie darowizn i dotacji na rzecz rozwoju organizacji służącej przede wszystkim korzyściom na rzecz osób, dla której świadczą usługi, a nie jako działalności biznesowej. Zarówno PMS, jak i ZNPZ stawiają sobie za cel pracę na rzecz polskich szkół, wsparcie dla nauczycieli, uczniów i często całych ich rodzin, które zmierzają się z problemem polskiej edukacji swoich dzieci.

PMS organizuje m.in. konferencje dla uczniów i nauczycieli, pod jej auspicjami mają miejsce egzaminy z języka polskiego, a ZNPZ spotkania z nauczycielami, prelekcje, kiermasze książek i konkursy czytania dla dzieci i młodzieży. Obie organizacje za cel nadrzędny stawiają sobie rozwój i nauczanie języka ojczystego wśród dzieci i młodzieży, krzepienie polskości i nauczanie patriotyzmu, a także niesienie pomocy wielopłaszczyznowej, o szerokim zakresie, bo polskie szkoły sobotnie po 2004 roku, musiały zamienić się w instytucje o szerszej działalności, niż tylko nauczanie języka i tradycji.

Jednak jak się okazuje, to kropla w morzu potrzeb, bo dzisiejsza polska szkoła bardzo różni się od tych, które funkcjonowały na Wyspach jeszcze pięć, sześć lat temu i liczyły po około 100 uczniów. Dzisiejsze polskie szkoły pękają w przysłowiowych szwach od chętnych kształcenia się w nich i tworzą długie listy kandydatów oczekujących na wolne miejsce. Mówi się, że szkół jest za mało i stale rośnie zapotrzebowanie na nie, bo polskich dzieci na Wyspach przybywa.

Nauczyciele polskich szkół sobotnich mówią, że w szkolnych ławach, często w jednej klasie, zasiadają uczniowie, których znajomość i umiejętność posługiwania się językiem polskim, zasób słownictwa i wiedzy są na bardzo zróżnicowanym poziomie. Każdy z nich ma inną, odmienną historię przyswojonej polskości. Wielu uczniów obarczonych jest problemami natury logopedycznej, wadami wymowy i licznymi zaniedbaniami w tym zakresie. Wśród nich znajdują się także jednostki, które potrzebują pomocy psychologicznej związanej z akceptacją, akulturacją itp. Dzieci uczące się w polskich szkołach pochodzą także z małżeństw mieszanych, rodzin niepełnych, przypisane są im różnego rodzaju bariery typu: zespół Aspergera itp. oraz uwikłane są w różnego rodzaju problemy, często patologie wyniesione z domu rodzinnego. To wszystko wpływa na ich rozwój, nauczanie, przystosowanie i socjalizację. Zdaniem wychowawców, bez pomocy specjalistów wiele z tych dzieci nigdy nie będzie w stanie pokonać obciążających ich barier, które w wyniku dalszych zaniedbań i braku możliwości wyeliminowania ich, będą się pogłębiać. Duży procent tych dzieci nie może także liczyć na pomoc rodziców w tej kwestii, ponieważ oni sami nie wiedzą, gdzie i w jaki sposób powinni takiej pomocy szukać dla swojego dziecka. Pomoc logopedyczna i psychologiczna są terapiami odpłatnymi, na które wiele rodzin nie stać. Ponadto wielu rodziców nie będąc specjalistami nie potrafi dostrzec problemu, który przytrafił się ich dziecku.

Polskie szkoły sobotnie, to w zdecydowanej większości szkoły zakładane i utrzymywane przez rodziców. Z ich funduszy opłacane jest przede wszystkim utrzymanie placówek, na co m.in. składa się wynajm budynku, ubezpieczenie, zakup pomocy naukowych i inne niezbędne rzeczy potrzebne do tego, aby przez co najmniej 30 sobót rocznie mógł dzwonić szkolny dzwonek wzywający uczniów na lekcje. Nauczyciele pracujący w szkołach wypełniają swoją rolę na drodze wolontariatu. Gdyby sytuacja po 2004 roku nie zmieniała się i na Wyspy nie przybyłaby taka liczba polskich rodzin, zapewne polskie szkoły sobotnie nie musiałyby zderzać się z problemami będącymi skutkiem migracji na taką skalę. Jednak sytuacja przerosła możliwości i okazuje się, że nie tylko brakuje miejsc w szkołach już istniejących, ale brakuje szkół i pracujących w nich specjalistów dostępnych dla wszystkich potrzebujących dzieci. Ponadto szkołom brakuje funduszy na wsparcie, które w dzisiejszej rzeczywistości szkolnej okazuje się być konieczne, aby przyszłe pokolenie mogło na tyle nauczyć się ojczystego języka, by móc i chcieć posługiwać się nim nie tylko w mowie, ale także w czytaniu i piśmie, kiedy stanie się już dorosłymi ludźmi oraz będzie stało przed wyzwaniem określenia swojej tożsamości.

 

Dziennik Polski zapytał nauczycieli polskich szkół sobotnich o to, z jakimi problemami spotykają się w swojej pracy i jakiego rodzaju wsparcia najbardziej im brakuje.

 

Monika Sawicka-Wolna – od 11 lat pracuje jako nauczyciel nauczania początkowego, w szkole im. Marii Konopnickiej.

Monika Sawicka-Wolna od 11 lat pracuje z dziećmi w szkole im. Marii Konopnickiej na Willesden Green/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Monika Sawicka-Wolna od 11 lat pracuje z dziećmi w szkole im. Marii Konopnickiej na Willesden Green/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

– W polskich szkołach brakuje specjalistów (psychologów i logopedów). Problemy z zaaklimatyzowaniem się w angielskich szkołach mają przede wszystkim starsze dzieci, które niedawno przyjechały z Polski i nie potrafią nawiązać kontaktów z angielskimi kolegami i koleżankami z powodu braku znajomości języka angielskiego.

Dzieci te czują się bardzo osamotnione i myślę, że polska szkoła jest dla nich jakąś „deską ratunku”, bo właśnie w niej mogą swobodnie się porozumieć. W takich przypadkach rozmowa z polskim psychologiem czy pedagogiem często byłaby bardzo przydatna. Inny problem dotyczy młodszych dzieci, a mianowicie jest to problem wymowy. Język polski jest językiem bardzo „szeleszczącym” językiem, który sprawia problem nie tylko obcokrajowcom, ale również naszym polskim maluchom. Jeśli rodziców tych dzieci nie stać na prywatne wizyty logopedyczne, to zostają z tym problemem sami, bez żadnej specjalistycznej pomocy. Sądzę, że w każdej polskiej szkole sobotniej powinni być na stale zatrudnieni polscy specjaliści. Jednak te szkoły nie są dotowane przez polski rząd i nie stać ich na zatrudnienie ich.

 

Emilia Kurstak – nauczyciel nauczania początkowego, pracuje z dziećmi w wieku 7-10 lat.

Emilia Kurstak uczy dzieci w grupie wiekowej od 7 do 10 lat/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Emilia Kurstak uczy dzieci w grupie wiekowej od 7 do 10 lat/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

– Często obserwuję wśród dzieci brak chęci kontynuacji nauki języka polskiego. Uczniowie posługują się na co dzień językiem angielskim, który jest im bliższy, łatwiejszy i bardziej naturalny. To powoduje, że uczniowie mieszają oba języki, wtrącają angielskie zwroty, bo nie znają polskich odpowiedników. Innym, bardzo popularnym problemem są wady logopedyczne. Sposób użycia narządów artykulacyjnych w przypadku posługiwania się językiem angielskim jest zupełnie różny, niż w przypadku języka polskiego. W przypadku, gdy dziecko od najmłodszych lat posługuje się wyłącznie lub w znacznie przeważającej części językiem obcym (np. angielskim), niektóre ruchy po prostu nie wykształcają się. Tak powstają wady wymowy i problem nieuwrażliwionego na niektóre dźwięki słuchu fonetycznego u małych dzieci. To rodzi problemy z komunikacją, którym mógłby zaradzić logopeda.

 

Barbara Jasiuk – logopeda z siedmioletnim stażem, pracuje od 13 lat również jako nauczyciel nauczania początkowego.

Barbara Jasiuk - nauczyciel i logopeda pracuje z dziećmi, które posiadają wady wymowy/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Barbara Jasiuk - nauczyciel i logopeda pracuje z dziećmi, które posiadają wady wymowy/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

– Podczas mojej pracy pedagogicznej zawsze zwracam szczególną uwagę na prawidłową wymowę dzieci. Jest to bardzo ważny aspekt w nauczaniu początkowym, zarówno w szkole jak i w przedszkolu. Wady wymowy oraz złe nawyki w mówieniu powodują błędy w czytaniu i pisaniu. Związany z tymi problemami stres źle wpływa na dzieci, które nie chcą uczęszczać do szkoły, wstydzą się wypowiadać na forum klasy, nie biorą aktywnego udziału w lekcji. Boją się być wyśmiane przez rówieśników. Pojawiają się również złe oceny w szkole.

Podczas kilkuletniej pracy w sobotnich polskich szkołach, zauważyłam większą tendencję do niepoprawnej wymowy, niż u dzieci w Polsce. Poznałam uczniów klas czwartych, są to 10-latki, które nie wymawiają prawidłowo głosek z szeregu: s, c, z, dz i głosek z szeregu: sz ,cz, ż, dż.

Jako nauczyciel i logopeda uważam, że jest to zaniedbanie ze strony rodziców i nauczycieli. W niektórych wypadkach wynika to z niewiedzy, gdzie zwrócić się o pomoc, a także w grę wchodzą kwestie finansowe. Dlatego zatrudnienie logopedów w każdej polskiej szkole byłoby najlepszym rozwiązaniem, bo wówczas na bieżąco współpracuje on z rodzicami i nauczycielami.

 

Tekst i fot.: Małgorzata Bugaj-Martynowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_