Nauczyciele z całej Wielkiej Brytanii po raz kolejny spotkali się w Londynie, aby wymienić się doświadczeniami i omówić trudności pracy w polskich szkołach sobotnich. Na tegorocznej Konferencji Polskiej Macierzy Szkolnej po raz ostatni można było wysłuchać komentarzy i wskazówek dotyczących przeprowadzania egzaminów z języka polskiego.
Nauczanie języka, kultury i historii naszego kraju to tylko z pozoru łatwe zadanie. Jest to szczególnie trudne tutaj, na Wyspach Brytyjskich, gdzie nauczyciele mają ograniczony dostęp do materiałów edukacyjnych. A nawet jeśli dostęp mają, to na ogół oferowane podręczniki nie spełniają wymagań i oczekiwań polonijnych pedagogów. System edukacyjny w Polsce znacząco różni się przecież od brytyjskiego, a poziom wiedzy o Polsce i języku ojczystym jest bardzo zróżnicowany. O tych i wielu innych problemach mieli okazję porozmawiać nauczyciele z wielu miast Wielkiej Brytanii, którzy 27 października zebrali się na konferencji Polskiej Macierzy Szkolnej w Klubie Orła Białego na Balham, w Londynie.
W metodzie tkwi klucz
Polska Macierz Szkolna sprawuję opiekę i nadzór nad nauczaniem w polskich szkołach sobotnich w Wielkiej Brytanii od ponad wieku, dbając o tradycje kultury i języka polskiego poza granicami kraju. Jednym z najważniejszych obszarów działalności jest organizacja egzaminów na poziomach GCSE, czyli tzw. mała matura z języka polskiego, oraz egzaminy A-Level – AS i A2, porównywalne z polskim egzaminem maturalnym. Uzyskanie dobrych wyników jest o tyle ważne, że staje się dla ucznia przepustką na studia i dalsze kształcenie w języku polskim. Dzieci i młodzież wychowywane w Wielkiej Brytanii żyją w zupełnie innych realiach, niż dzieci w Polsce. Owszem, w domu często porozumiewają się w języku polskim, jednak przez pięć dni w tygodniu chodzą do brytyjskich szkół, sklepów, kin czy klubów i przyjaźnią się z Anglikami. Dla tych dzieci świat brytyjski jest światem „normalnym”, a polska kultura, choć przez rodziców pielęgnowana, jest często łatwo i szybko wypierana przez angielską i staje się pewnego rodzaju dodatkiem. Uświadomienie sobie tego faktu pomaga zrozumieć, jak ważną rolę w wychowaniu i edukacji dzieci na Wyspach pełnią nauczyciele. Polska Macierz Szkolna wspiera ich w tych działaniach, między innymi poprzez organizowanie takich konferencji.
W tym roku zagadnienia dydaktyczne podzielono na cztery sekcje: egzaminy GCSE i A-Level z języka polskiego; nauczanie początkowe; wiedza o Polsce (historia i geografia); metodyka nauczania. Niezwykle pozytywne opinie zebrały m.in. wykłady z praktycznego nauczania historii Polski Doroty Chmielewskiej, która pokazywała nietradycyjne metody aktywizowania uczniów do nauki historii. Podobne komentarze dało się usłyszeć o sekcji nauczania wczesnoszkolnego, na których Małgorzata Małyska zaprezentowała techniki edukacji poprzez ruch. „Bardzo mało teorii, dużo praktyki. Zostało nam pokazane, jak skutecznie aktywizować uczniów, i sami również byliśmy aktywizowani – przez moment sami byliśmy uczniami” powiedziała Ewelina Bargiel, uczestniczka konferencji i jednocześnie wygłaszający własny wykład ekspert w zakresie logopedii.
Na każdej z sekcji wykładowcy prezentowali praktyczne i faktycznie przydatne metody nauczania dzieci w wieku od lat 5, czyli w początkowym stadium nauki, kończąc na gimnazjalnej i ponadgimnazjalnej młodzieży szkolnej, która podejmie się w tym roku zdawania egzaminu na poziomie A-Level. Dla tych ostatnich niezmiernie ważne jest regularne informowanie o bieżących zmianach w procesie oceniania egzaminów oraz analizowanie dotychczas najczęściej popełnianych przez uczniów błędów. Konieczna jest znajomość procedur egzaminowania oraz odpowiednie przygotowanie merytoryczne ze strony nauczyciela, aby mógł tę wiedzę następnie przekazać uczniom, udzielając im cennych porad i wskazówek przed egzaminem. W wyniku zeszłorocznych doniesień o ujawnieniu na konferencji przez wykładowców anglojęzycznych niektórych pytań egzaminacyjnych, zapadła decyzja o usunięciu zagadnień egzaminacyjnej z omawianych na konferencjach tematów. Najczęściej popełnianymi błędami okazało się m.in. pisanie nie na temat, podawanie za mało przykładów lub nie popieranie swoich twierdzeń adekwatnymi argumentami. Na jednym z wykładów, Elżbieta Wojciechowicz, która omawiała praktyczne aspekty przygotowywania i zdawania egzaminu A-Level, zauważa, że młodzieży wychowywanej w Wielkiej Brytanii brakuje pasji – nie czytają książek, nie chodzą też do kina na ambitne filmy, a przecież to właśnie w nich tkwi sedno kultury. I nie chodzi tu tylko o polskie publikacje – choć to właśnie znajomość klasycznych i współczesnych polskich utworów jest konieczna na egzaminach – równie wartościowe dla rozwoju dzieci jest każde inne europejskie czy światowe dzieło, pod warunkiem, że niesie ze sobą jakąś wartość. Jako przykład podaje chociażby filmy Clinta Eastwooda, który jako aktor i reżyser z kilkudziesięcioletnim stażem, nie wyprodukował jeszcze ani jednego złego filmu. Jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to wspaniale! Bo o to właśnie chodzi, aby nauczyć dzieci konstruować i wyrażać opinie na każdy temat. Trzeba starać się rozbudzić w polonijnej młodzieży chęć i pasję do nauki języka i kultury polskiej, co leży już w geście nie tylko nauczycieli, ale także i rodziców. Pomysłem Elżbiety Wojciechowicz jest otwarcie klubu filmowego.
Konferencja zawsze jest okazją do podzielenia się własnymi problemami, wątpliwościami, ale też i pomysłami z innymi nauczycielami oraz ekspertami w danych dziedzinach. Tym razem z okazji tej skorzystało ok. 170 osób. „Dziennik Polski” rozmawiał z kilkoma z nich, pytając o największe trudności w pracy z polskimi dziećmi w brytyjskich warunkach. Okazało się, że problemów jest wiele.
Podstawowe trudności wiążą się ze zróżnicowanym poziomem wiedzy i umiejętności dzieci w jednej klasie. Niektóre dzieci przyjechały z Polski stosunkowo niedawno i potrafią już czytać oraz pisać. Inne urodziły się i wychowywały już tutaj, w Wielkiej Brytanii, i język polski, choć brzmi to okrutnie, niektóre z nich traktują jako naukę języka obcego. „Każdy przypadek jest inny. Są dzieci szczęśliwe, że tu przyjechały. Są też takie, które wcale nie chciały tu przyjeżdżać, bo był to wybór wyłącznie ich rodziców. Dochodzi wtedy do buntu, jednak z czasem zdają sobie sprawę, że Anglia daje im dużą szansę” powiedziała Małgorzata Sienkiewicz-Williams z polskiej szkoły sobotniej w Coventry. „Egzamin jest ich paszportem na studia, powstaje więc wewnętrzna motywacja, żeby się uczyć” dodała. „W jednej klasie znajdują się dzieci, które umieją już czytać i pisać, w tej samej klasie mamy dzieci z tzw. rodzin cygańskich, które uczą się dopiero alfabetu, a oprócz tego dzieci, które szybko pną się po szczeblach edukacji i biorą udział w konkursach. Staramy się w takich przypadkach stosować indywidualny tryb nauczania, aby im pomagać i żeby wyrównać w miarę poziom”, wyznała Iwona Schulz-Nalepka, wicedyrektorka jednej ze szkół w Londynie.
Kolejnym problem, poruszanym już na łamach „Dziennika Polskiego” jest brak specjalistów.
„Szkołom brakuje specjalistów. Specjaliści nie decydują się na przyjazd tutaj, bo wiedzą, że to tylko jeden dzień w tygodniu – poza sobotą w szkole być nie mogą i musieliby dorabiać inaczej. Ostatnio na forum nauczyciele zgłaszali potrzebę logopedów w szkole, jednak są to szkoły z działalnością charytatywną i pieniędzy na ten cel po prostu nie ma” powiedziała Ewelina Bargiel, logopeda, od czerwca nauczycielka w szkole w Londynie.
Dydaktyczno-wychowawczych celów szkoły nauczyciele nie są w stanie realizować sami. Polskie szkoły sobotnie to zaledwie jeden, niepełny dzień zajęć. Nie można zarzucić polskim rodzicom braku chęci, w końcu wysyłają dzieci do tych szkół. „Część rodziców zostawia wszystko szkole. Jest też grupa rodziców bardzo ambitnych, którzy własne ambicje przerzucają na dzieci, odrabiają z nimi lekcje, wypytują się o nie, wysyłają na konkursy, są bardzo aktywni zarówno jako pomoc nam nauczycielom, jak i dzieciom” powiedziała Iwona Schulz-Nalepka. Wsparcie ze strony rodziców raz jest, raz go nie ma. Jednak należy pamiętać, że rola w polskim wychowaniu i wykształceniu dzieci w Wielkiej Brytanii leży po obu stronach, a bez wsparcia w domu trudno jest zainteresować dzieci nauką. „Mamy tutaj zupełnie inny program nauczania niż w Polsce i wiadomo, że aby w ciągu tych 4 godzin czegoś nauczyć, trzeba czasem zmieniać tematy zajęć i robić je rzeczywiście ciekawe, żeby uczniowie chcieli współpracować” powiedziała Agnieszka, nauczycielka w szkole w Manchesterze. „Poza tym, to ogromne obciążenie dla dzieci – o tym się nie mówi. Im uczniowie są starsi, tym bardziej się buntują, bo ich rówieśnicy w piątek mają już, a oni kolejny dzień muszą wstawać rano do szkoły, coś do niej przygotować. Dlatego ważne jest, aby te lekcje były przemyślane i ciekawe, potrzebne też jest wsparcie rodziców. A wsparcia raczej nie ma – trudno wymagać od rodziców pedagogicznego podejścia” opowiada Radek, również z Manchesteru.
Wśród uczestników konferencji znalazły się też przedstawicielki polskiego przedszkola w Peterborough we wschodniej Anglii: Anna Mazur, Katarzyna Łobesko i Agnieszka Surdy. Konferencja, mimo że nie skierowana bezpośrednio do nich, ponieważ uczą dzieci poniżej piątego roku życia, z pewnością pomoże im w przyszłej pracy. „Ubolewamy trochę, że młodsze dzieci są tak po macoszemu traktowane – nie są objęte żadnymi takimi programami, kursami. Przydałyby się scenariusze przeznaczone dla szkół polonijnych dla dzieci do lat 4-5. Nie musi to być konkretny podręcznik, ale jakieś przewodniki. To jest to ziarenko, o które trzeba najbardziej dbać już od samego początku” wyznały. Konferencja służy właśnie po to, aby nauczyciele w Wielkiej Brytanii mogli zgłaszać zapotrzebowania, problemy i propozycje ich rozwiązania. „Po konferencji jesteśmy podbudowane. Mamy pomysły, mamy co do przekazania, jesteśmy zmotywowane” dodały.
Jednak do najpoważniejszych problemów w polskiej edukacji na Wyspach zalicza się brak precyzyjnych wytycznych do co nauczania dzieci poza granicami kraju oraz brak podręczników i materiałów dostosowanych do brytyjskiego systemu edukacji. Ku uciesze polonijnych nauczycieli, Ministerstwo Edukacji Narodowej podjęło działania naprawcze w tym zakresie.
Wołania o pomoc najczęściej dotyczą podręczników, a właściwie ich braku. Do tej pory sprowadzano je ze Stanów lub z Polski, jednak prezentowane w nich treści nijak nie odnoszą się do rzeczywistości brytyjskiej. Nauczyciele na Wyspach muszą więc radzić sobie sami. „Staram się sama przygotowywać materiały, wykorzystuję darmowe próbki tekstów i podręczników z wydawnictw. Słyszałam, że ten temat był kilkakrotnie poruszany na spotkaniach Macierzy, ale nie wiem jak to się rozwinęło, a to naprawdę duży problem” wyznała Ania, stypendystka w angielskiej szkole, która przygotowuje dwójkę uczniów do egzaminu A-Level.
Odpowiedzią na zapotrzebowanie nauczycieli jest wirtualny „podręcznik” opracowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. W ramach programu „Cyfrowa Polska” stworzono internetowy zasób materiałów edukacyjnych, które w oparciu i podstawę programową można dopasować do każdego ucznia. Projekt Ośrodka Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą
pod nazwą „Włącz Szkołę!” ma na celu dostarczenie nauczycielom poza granicami kraju e-podręcznika, spełniającego indywidualne potrzeby dzieci. Na stronie internetowej www.wlaczpolske.pl można skorzystać z przykładowego zestawu materiałów lub stworzyć swój własny, wybierając kategorię wiekową ucznia oraz przedmiot i poziom zaawansowania językowego.
Kolejnym ważnym narzędziem przy tworzeniu lepszej jakości edukacji jest stworzona na stronie www.polska-szkola.pl ankieta potrzeb w zakresie doskonalenia zawodowego nauczycieli uczących poza granicami polski, w której nauczyciele mogą wyrazić potrzebę doskonalenia umiejętności i kompetencji przedmiotowych, metodycznych lub psychologicznych oraz poszerzania wiedzy w zakresie zarządzania szkołą.
Zgłaszanie tego typu informacji jest ważne, gdyż daje sygnał, że nauczyciele za granicą potrzebują wsparcia. A o trudnościach trzeba mówić głośno, czy to na konferencjach, czy to w internecie lub na łamach „Dziennika Polskiego”, bo bez nazwania problemu, nie będzie go można rozwiązać.
Magdalena Czubińska