12 listopada 2012, 10:20 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Dokąd zmierzasz Polaku?

Każdego roku w brytyjskim systemie socjalnym powstaje dziura na skutek obciążeń, które przerosły jego oczekiwania. Zasiłki socjalne zostały powołane dla najuboższej warstwy społeczeństwa i miały stanowić pomoc doraźną. Tymczasem wyłudzanie ich przez nieuczciwych mieszkańców Wysp przerosło skalę nadużyć.

 

Trzeba jasno powiedzieć, że wszyscy Ci, którzy sięgają po pieniądze socjalne nielegalnie oszukując brytyjskie urzędy, tym samym sięgają po nie do kieszeni nas wszystkich – podatników. Niech więc nie myślą, że bezkarnie i w nieskończoność mogą trudnić się szerzeniem tej patologii, szczególnie w czasach, kiedy nastąpiły już jedne i szykują się następne cięcia pakietów socjalnych.

Bohaterka tej historii zderzenie z brytyjskim prawem ma już za sobą. W porę zabrakło jej opamiętania, ale pozostała jej lekcja, której skutki na długo pozostaną w jej pamięci. Inni Polacy podejmują jednak wyzwanie ryzyka chodzenia po linie, nie zwracając uwagi na fakt, że zbyt cienka bywa granica i nie dla wszystkich aż tak łaskawe i wyrozumiałe będą brytyjskie sankcje prawne.

Samotna matka na zawołanie

Iwona przyjechała do Londynu osiem lat temu. Jej koleżanka z tej samej co ona wsi w Polsce, zaprosiła ją do siebie. Obiecała wynająć pokój i załatwić pracę. Na początku sprzątanie, a jak poduczy się języka, to może nawet posadę w „coffee shopie”. Takie były Iwony początki na brytyjskiej ziemi. Praca za najniższą krajową, pokój za 75 funtów tygodniowo i weekendowe zakupy na Ealingu wypełniały jej czas. Wkrótce jednak poznała Andrzeja – miłego budowlańca z Krakowa, który również w wynajmowanym pokoju zamieszkał pod dachem koleżanki. Wolny czas zaczęły Iwonie wypełniać także randki z Andrzejem. Po kilku tygodniach zostali parą, a po 17 miesiącach rodzicami. – Spodziewaliśmy się dziecka, ale ciągle znaliśmy się zbyt mało, dlatego na razie postanowiliśmy nie brać ślubu – mówiła Iwona. Jednak kiedy na świat przyszła ich córka, Iwona i Andrzej postanowili zamieszkać z dala od koleżanki, ale nadal nie sami. Wynajęli dom w zachodnim Londynie, podnajęli dwa pokoje Polakom i zadecydowali, że Iwona będzie na razie w obliczu prawa samotną matką, bo przecież właściwie i tak jest. On całymi dniami w pracy, widzą się zaledwie wieczorami i w dodatku nie są małżeństwem. Tak na jakiś czas, dopóki nie zadecydują o ślubie. Po roku sytuacja uległa zmianie, ponieważ ich rodziny namawiały młodych do ożenku. Ulegli i w czasie wakacji odbyło się huczne wesele. Była na nim obecna również koleżanka, pod dachem której para poznała się. Iwonę i Andrzeja było stać na zaproszenie 100 gości i trzytygodniową podróż poślubną do Grecji. Wszystko na własny koszt, bez pomocy rodziców. Mieliśmy gest – uważała Iwona, która mimo, że przybrała nazwisko męża i przestała w świetle prawa być już samotnym rodzicem, nie zdecydowała się poinformować o tym brytyjskiego urzędu. Skorzystała znów z porady koleżanki. Rola samotnej matki i płynące z niej korzyści materialne odpowiadały obydwu małżonkom. Stać ich było na wiele, nawet na kupno apartamentu w jednej z krakowskich dzielnic. I można się było pokazać we wsi z jak najlepszej strony. Andrzej podczas pobytów w Polsce snuł barwne opowieści jak to „pracuje jak wół”, ale przynajmniej wie za co. A ona przytakiwała mu mówiąc, że w Polsce nie mogłaby sobie pozwolić na komfort niepracowania i wychowywania dziecka, nie odmawiając sobie, ani jemu niczego. Miała więc markowy wózek i ubranka dla córki – wszystko z najwyższej półki i nie przeszkadzało jej, kiedy usłyszała od swojej sąsiadki Polki: „ty beneficiaro”!

– Uznałam, że nam zazdrości – mówiła Iwona, a ona była wściekła, bo sama borykała się z samotnym macierzyństwem tylko, że ją spotkało to naprawdę. Czar jednak prysł, kiedy w jednym z urzędowych listów poproszono ją o wyciągi bankowe za kilka minionych miesięcy oraz o cotygodniowe rachunki za podstawowe produkty żywnościowe. Wstrzymano jej wypłatę wszystkich zasiłków i poproszono o wyjaśnienie, dlaczego druga osoba widnieje na wyciągu z jej konta, dlaczego ta osoba mieszka w tym samym domu i jej nazwisko znajduje się na kontrakcie wynajmu nieruchomości, wreszcie dlaczego na tego mężczyznę otwarte zostały rachunki za gaz, prąd wodę i council tax, skoro ona zadeklarowała, że mieszka sama. Na nic zdały się składane przez nią kolejne pisemne wyjaśnienia, a nawet desperacki krok wyprowadzenia się Andrzeja z domu. Z miesiąca na miesiąc proszono ją o przekładanie wymaganej dokumentacji, aż wreszcie sprawa znalazła swój finał w sądzie i dla niej ku wielkiemu szczęściu, skończyła się jedynie zasądzeniem zwrotu wypłaconych jej niesłusznie pieniędzy wraz z odsetkami. W przypadku Iwony było to kilkanaście tysięcy funtów.

– Byłam zdruzgotana i do dziś bardzo żałuję swojej głupoty. Łatwo było nam sięgać po cudze pieniądze, bo zupełnie nie liczyliśmy się z konsekwencjami. Gdyby ktoś wtedy mnie przestrzegł, być może zastanowiłabym się przez chwilę, a tak czułam się bezkarna, że nikt nic mi nie może zrobić, bo trudno będzie mi cokolwiek udowodnić. Okazało się, że wpadliśmy przez przypadek, przez nieuwagę, straciliśmy kontrolę we własnych kłamstwach. Nie wiem do kiedy będziemy spłacali to zadłużenie, ale w tej sytuacji ważne jest to, że zastosowano wobec nas okoliczności łagodzące i rozłożono nam dług na raty. Smutne jest jednak to, że w obecnej sytuacji brakuje nam pieniędzy na życie i ta sytuacja z kolei bardzo nas poróżniła – opowiadała „Dziennikowi” Iwona.

To nie kradzież

Monika uważa, że wyłudzanie pieniędzy na tzw. „samotną matkę” z budżetu państwa brytyjskiego, to nie kradzież. Jej zdaniem wielu ludzi tak robi. Nie przeszkadza jej również, że minimum socjalne przyznawane rodzinom najuboższym, dotowane jest z podatków, które płacą Ci, którzy pracują legalnie i uczciwie rozliczają się z brytyjskim urzędem podatkowym.

– Po prostu ktoś okrada nas, a my okradamy jego i tak kółko się zamyka – mówi. – Nie jestem w tym osamotniona. Nie tylko przyczyniają się do tego Polacy, ale również Somalijczycy, Hindusi i Brytyjczycy, którzy przez całe życie nie skalali się żadną pracą, bo im się nie opłaca. Opłaca się im natomiast mieć wielodzietne rodziny i żyć na koszt państwa. Ja mam tylko dwoje dzieci, ale znam brytyjskie rodziny, które mają po ich kilkoro i nie raz w dzień powszedni, przed południem byłam świadkiem sytuacji, kiedy cała taka rodzina spędza sobie czas beztrosko w parku. W moim przypadku chociaż mój partner pracuje i płaci to minimum podatkowe. Nie jesteśmy aż tak pazerni. Znam wiele Polek, które pobierają nielegalnie licznie zasiłki i wcale nie wychowują dzieci same, ale mają partnerów. Ich rodzinom całkiem dobrze się powodzi, ponieważ mężowie prowadzą swoją działalność gospodarczą i wykazują taki dochód jaki im się podoba – opowiadała Monika, wskazując na podobne postepowanie swojej koleżanki.

– Moja znajoma Ola jest również samotną matką i to od wielu lat. Razem z Maćkiem mają dwoje dzieci: sześcioletnią Patrycję i jedenastoletniego Tomka. Jej mąż zajmuje się budowlanką i wykonuje większość prac „na czarno”, biorąc tzw. „cash in hand”. W ten sposób wykazuje około 10 tysięcy funtów dochodów rocznie. Ola jest samotną matką i należą jej się wszystkie zasiłki w niemałych, tygodniowych kwotach. Obydwoje wynajmują trzypokojowy dom z „livingroomem” na „Greenfordzie”, za który płacą ponad 1400 funtów miesięcznie plus oczywiście wszystkie media. Na to nie wystarczyłoby te 10 tysięcy. Mieszkają oczywiście razem i Ola podnajmuje jeszcze jeden pokój zaprzyjaźnionej parze z Polski. To trudno udowodnić, że obydwoje z Maćkiem nie są razem, bo ich sytuacja trwa już wiele lat i nie są przypadkiem odosobnionym. Ola deklaruje się jako samotna matka, a Maciek co miesiąc na jej konto wysyła uzgodnione między nimi alimenty. My postępujemy podobnie, chociaż trochę się z tym ukrywamy, ponieważ teraz są wzmożone kontrole. Zresztą obydwoje zdecydowaliśmy się na taki ruch całkiem niedawno, od kiedy obcięto zasiłki. Oczywiście najbardziej została poszkodowana klasa średnia, do której należymy. Trzeba było podjąć decyzję, ponieważ nie mam zamiaru spędzić na Wyspach reszty życia. Tu nie jest mój dom i czuję się tu jakbym mieszkała w internacie, tylko takim rodzinnym, bo na razie nie mam do czego wracać w Polsce. Ola i Maciek podobnie, jak my będą tkwili w tej sytuacji jeszcze przez jakiś czas, aż uda nam się wykończyć domy w Polsce. A potem cóż, po prostu spadamy stąd do domu – mówiła w rozmowie z „Dziennikiem” Monika.

 

W podobny sposób pomyśleli również Zosia i Darek. Ona jest księgową i nauczycielem gry na gitarze, a Darek pracuje w jednej z londyńskich fabryk. Znają się od trzech lat i dwa lata mieszkali ze sobą. Sytuacja zmieniła się kiedy zdecydowali się na dziecko. W lipcu urodził się ich syn, a od września postanowili się rozstać. Zamieszkali osobno, ale to rozstanie, jak zapewnia Zosia, jest tylko na papierze, na potrzeby bycia „samotną matką”. Tak wymyśliła Zosia i to ona opracowała plan działania. Między nią i Darkiem nic się nie zmieniło – jak zapewnia – nadal się kochają, jednak w celach bezpieczeństwa, zdaniem Zosi warto jest się przemęczyć i przez jakiś czas nie mieszkać oficjalnie razem. Gra toczy się o niebagatelną sumę 20 tysięcy funtów rocznie, ale jak się źle rozegrają partię, to można słono za taką decyzję zapłacić. Zosia uważa, że za udowodnienie oszustwa – wyłudzania benefitów grozi kara zwrotu pieniędzy wraz z odsetkami i może nawet sankcja z kategorii prawa karnego, ponieważ ona ma świadomość, że uczestniczy w przestępstwie. Jednak to nie przeszkadza jej brnąć dalej.

– Wykorzystujemy sytuację póki Filip jest jeszcze mały i niczego nie rozumie, ani nie potrzebuje ciągłej obecności taty. Robimy to także dla naszego syna, bo przecież nie możemy w nieskończoność wynajmować mieszkania i spłacać komuś kredyt zamiast swojego. Nie zdecydowalibyśmy się na to, gdyby można było uzyskać „mortgate” na 100 procent, jak to było możliwe jeszcze kilka lat temu. Dzisiaj trzeba mieć wkład na kilkadziesiąt tysięcy funtów, a w obecnej sytuacji trudno jest cokolwiek odłożyć. Postanowiliśmy z Darkiem, że on zamieszka przez jakiś czas osobno. Wynajmie pokój blisko nas. Będziemy utrzymywali kontakty dla dobra dziecka, bo on teoretycznie nie chce być ze mną, ale syna kocha. W świetle prawa może go widywać kilka razy w tygodniu. Przyjeżdża więc do nas na trzy dni i trzy noce. Śpi w osobnym pokoju, bo ze mną oprócz dziecka nic go nie łączy. Nie mamy wspólnego konta w banku i nie jesteśmy małżeństwem. Otrzymuję od niego alimenty i pieniądze od państwa, ale chyba zdecyduję się na wynajęcie pokoju, bo mieszkam w za dużym, jak na samotną matkę mieszkaniu. Obliczyłam, że kwota jaką otrzymam od państwa będzie wynosiła około 20 tysięcy funtów rocznie. Gra jest więc warta świeczki, bo jak uda nam się tak wytrzymać rok, to już mamy jakąś cześć, aby kupić mieszkanie na kredyt. Potem wszystko wróci do normy, tylko nam będzie łatwiej się żyło, kiedy będziemy już na swoim – opowiadała „Dziennikowi” Zosia.

 

 

Imiona bohaterów zostały zmienione.

 

Tekst: Małgorzata Bugaj-Martynowska

 

Komentarza na temat nadużywania przez Polaków  brytyjskich świadczeń socjalnychDziennikowi” udzielili:

Barbara Storey SOS Polonia

Pyta Pani: „Dokąd zmierzasz Polaku”? Czasem mam wrażenie, że do rynsztoka, czyli tam jest miejsce krętaczy, wyłudzaczy i złodziei. Bo nie ma wątpliwości – jest to kradzież i w dodatku szczególnie żenująca, jeśli robi to imigrant, jak gość przyjęty do domu przez uprzejmych gospodarzy, wyciąga im chytrze z kieszeni to i owo, co się da wyrwać póki co.

Zasiłki to w założeniu opiekuńcza dbałość Państwa o najsłabszych, a nie źródło szmalu dla najsprytniejszych. To sposób na przetrwanie w kryzysie, a nie sposób na życie dopóki się to udaje. Z żalem obserwujemy rosnąca liczbę tych naszych rodaków, którzy przychodzą do nas, do SOS po poradę na temat „co mi się tu należy”. Niektórzy nawet nie musza pytać, wiedzą dobrze co im się nie należy i jak to wyrwać. Oburza ich wywieszona w naszym biurze kartka z informacją, ze pomagamy we wszystkim oprócz zasiłków. Robimy to tylko w wyjątkowych, bardzo rzadkich wypadkach, kiedy mamy stuprocentową pewność, że jest to prawdziwa i nagła sytuacja kryzysowa. Jako główny sponsor SOS spaliłabym się ze wstydu wiedząc, że wspieramy wyłudzanie. Robią to inni, efektywnie, w sposób zorganizowany i oczywiście za opłatą. Wokół aż roi się od kuszących ogłoszeń „załatwiamy benefity”. Mamy w Southampton (i nie tylko) taką właśnie pokątną fabryczkę benefitów, gdzie trzy „załatwiaczki” produkują taśmowo sprytne wnioski o wszystkie możliwe zasiłki. Za opłatą. Potem my pomagamy (bez opłaty) ludziom, którzy przychodzą do nas po ratunek, kiedy konstrukcja kłamstwa chwieje się lub zapada, bo przecież misją SOS jest wyciąganie polskich emigrantów z morza problemów w jakich toną, w nowym kraju swego osiedlenia. I wyciągamy, patrząc jednocześnie jak ochoczo nasi rodacy w tę topiel wskakują, zręcznie wpychani tam przez kwitnący w całym kraju biznes „załatwiaczy benefitów”.

 

Justyna Stańczewska – radca/ konsul z Wydziału Konsularnego RP  

Wydział Konsularny nie jest zaangażowany w procedury ubiegania się i przyznawania zasiłków, stąd nie posiada także informacji o liczbie osób, którym są one przyznawane, ani też nie zna skali nadużyć w tym zakresie.  Decyzje o ewentualnym przyznaniu/odmowie przyznania  zasiłku  są w kompetencjach władz brytyjskich.  Należy podkreślić, że w ramach systemu koordynacji zabezpieczenia społecznego w Unii Europejskiej, zostały wyznaczone instytucje łącznikowe i instytucje właściwe posiadające specjalistyczną wiedzę i doświadczenie w tym zakresie. Każde z państw członkowskich wyznaczyło takie organy. Jednym z zadań tych organów jest wymiana i weryfikacja informacji, między innymi na temat pobierania świadczeń socjalnych w różnych państwach członkowskich.

dr Włodzimierz Mier-Jędrzejowicz prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii

Dobrze wiadomo, że system zapomóg społecznych w Wielkiej Brytanii tak działa, że osoby które nie znają go, nie mówią dobrze po angielsku, i nie mają pomocy, nie zdołają zdobyć nawet tego, co im się należy. Za to osoby które dobrze znają system, biegle mówią po angielsku i mają pomoc, potrafią zdobyć nie tylko to, co im się należy, lecz często i więcej, póki ktoś ich na tym nie złapie.

Zawsze, należy szukać złotego środka, w tym celu można zwrócić się do różnych organizacji łącznie ze Zjednoczeniem Polskim o stosowne  informacje.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_