05 grudnia 2012, 09:47 | Autor: Magdalena Czubińska
Józef Konrad Korzeniowski: Polak angielskim pisarzem
Joanna Młudzińska i Dobrosława Platt otworzyły conradowską wystawę w POSK-u. Fot. Magdalena Czubińska
Joanna Młudzińska i Dobrosława Platt otworzyły conradowską wystawę w POSK-u. Fot. Magdalena Czubińska
Biblioteka Polska od 70 lat nieprzerwanie służy polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii – w miejscu, gdzie z wielu przyczyn dostęp do literatury polskiej był zawsze w pewien sposób ograniczony. Okazuje się, że ani odległość, ani granice państwowe nie są żadną przeszkodą, co wcale jednak nie oznacza, że pokonanie ich nie było wyzwaniem. Każdy, kto chce czytać polską literaturę i kto ceni rodzime słowa, właśnie w tym miejscu, w Bibliotece Polskiej z siedzibą w POSK-u w Londynie, znajdzie to, czego szuka – polską książkę. I o ile trwa tradycja czytania, o tyle trwać będzie kultura. Z takiego założenia zdaje się wychodzić Biblioteka, co więcej, założenia te zdaje się skutecznie realizować.

Dr Dobrosława Platt, dyrektor Biblioteki Polskiej, postanowiła uczcić 70 lat kultywowania i szerzenia literatury polskiej na Wyspach, łącząc je z tradycją instytucji i zdecydowała się wystawić ekspozycję gromadzoną w Bibliotece od początku jej istnienia, czyli od 1942 roku. Jubileuszowa wystawa prezentuje postać Józefa Konrada Korzeniowskiego, lecz wcale nie od strony jego twórczości samej w sobie, nie opowiada też stricte o życiu pisarza. Porusza kwestie jego narodowości i języka oraz związane z nimi, poczucie tożsamości. Józef Konrad Korzeniowski z pochodzenia był Polakiem, jednak pisał po angielsku, przyjąwszy zresztą zangielszczony pseudonim Joseph Conrad. Biblioteka Polska przez wszystkie lata swojej działalności powoli stawała się opiekunem coraz większej ilości dzieł Conrada, choć zdarzały się głosy, że nie są należycie wykorzystywane, czasem nawet do tego stopnia, że poddawano w wątpliwość ich istnienie. „Kiedyś mówiło się o tym, że Sala Conrada jest zagrożona, gdy ją przenosiliśmy, wiele osób mówiło, że tak właściwie to nigdy jej nie widzieli i nie wiedzą, jakie zbiory posiadamy. Teraz jest ku temu okazja” powiedziała Dobrosława Platt. Spora część pamiątek po pisarzu znajduje się jednak w muzeum w Canterbury, w miejscu jego śmierci. Dobrosława Platt podjęła wyzwanie połączenia obydwu kolekcji i zaprezentowania jej Polonii w Londynie, w pełnej okazałości.

Ambasador RP w Londynie, Witold Sobków, jako pierwszy wpisał się do księgi pamiątkowej. Fot. Magdalena Czubińska
Ambasador RP w Londynie, Witold Sobków, jako pierwszy wpisał się do księgi pamiątkowej. Fot. Magdalena Czubińska
Między wierszami

Mogłoby się wydawać, że najcenniejszym spadkiem po pisarzu czy poecie będzie słowo, które zapisał. Tak w rzeczy samej jest, jednak tym razem cenniejsze okazuje się to, co można wyczytać między wierszami powieści Conrada – w przenośni i dosłownie. Choć wśród wystawionych elementów znajdują się pierwodruki książkowe jego dzieł, smaczku dodają im ręcznie pisane, autorskie uwagi i poprawki między wierszami drukowanych słów. Obserwując delikatne pismo Conrada i ślady użytkowania, taki jak pozaginane rogi stron książek, niemal czuje się jego obecność. W skład wystawy wchodzą m.in. teksty w różnych formach i językach, ręcznie pisane, osobiste listy do różnych osób (np. ulubiony eksponat organizatorki wystawy – listy do Johna Galsworthy’ego, dotyczące Henry’ego Jamesa, zakończenia „Nostromo”, życia domowego i chorób lub opisujące atmosferę wojenną w Krakowie), opracowania krytyczne jego utworów, biografie, maszynopisy, a także wiele zdjęć, obrazów czy grafikę, którą Conrad przywiózł z Polski w 1924 roku i którą miał u siebie w gabinecie, w swoim domu. Są to elementy, które pokazują, jak Conrad żył – są to jego krzesła, jest to stół, pióro, portfel, spinki do koszuli, no i wreszcie ta część, która się wiąże z jego ulubionymi rozrywkami, a więc gra w karty, domino, kości. „W jakiejś mierze, w pewnym okresie swojego życia, Conrad uprawiał hazard, tracił pieniądze. Wuj, Stefan Bobrowski, ratował go z takich opresji, z długów karcianych” przytoczyła jedną z ciekawostek Dobrosława Platt. Z czystych, oprawionych utworów nie można wyczytać nic więcej ponad to, co zostało wydrukowane. Taka wystawa pokazuje, jakim naprawdę człowiekiem był Conrad, a ludzie lubią poznawać prywatne, bardziej ludzkie oblicza znanych postaci.

Efekty starań dyrektor Biblioteki Polskiej, czyli galerię pełną fotografii i osobistych przedmiotów Conrada oraz solidnie przygotowane plansze z opisami poruszanych tematów z życia Conrada możemy podziwiać przede wszystkim dzięki pracy Dobrosławy Platt, która przyjęła rolę lidera w środowisku kulturalnym brytyjskiej Polonii i umiejętnie doprowadziła projekt do skutku.

Prof. Robert Hampson omówił cudzoziemskość Conrada. fot. Magdalena Czubińska
Prof. Robert Hampson omówił cudzoziemskość Conrada. fot. Magdalena Czubińska
Angielski Polak mówiący po francusku

Polak angielskim pisarzem. To sformułowanie podkreśla polskie korzenie Conrada, ale również i fakt, że zdecydował się jednak pisać po angielsku. „Tak naprawdę w tej ogromnej postaci, tak skomplikowanej, tak wiele przeżywającej doświadczeń historycznych i politycznych, musieliśmy wybrać coś, co będzie motywem przewodnim tej wystawy. Motywem przewodnim jest więc jego polskie pochodzenie i angielska kultura, którą przyjął, w której zaistniał. Został bowiem uznany za pisarza angielskiego, czuł się pisarzem angielskim” wyznała Dobrosława Platt.

Prof. Robert Hampson podkreślił, że sprawa poczucia tożsamości językowej Conrada wcale taka prosta nie jest. Polak z pochodzenia, Anglik z wyboru. Mimo to ani w Polsce, ani w Anglii, nie traktowano go do końca jak „swojego”, w wielu miejscach traktowany był jak obcy. W 1908 roku krytyk Robert Lynd określił go mianem „człowieka bezdomnego”, który nie posiada ani kraju, ani języka. Eliza Orzeszkowa atakowała go za niewypełnianie patriotycznego obowiązku, opuszczenie kraju w potrzebie, nazywając Conrada „bezwstydnym karierowiczem”, który dla pieniędzy zdradził swój kraj i język. Wells określił Josepha Conrada jako naturalizowanego Anglika, który nauczył się języka z książki. Uznawany był za Polaka, który po angielsku pisze raczej z wyboru, niż z natury. Kiedy znajdował się w Anglii, wielokrotnie podkreślano jego nie-brytyjskość: mówił z dziwnym akcentem, wtrącał francuskie słowa (zwłaszcza, gdy mówił o polityce), dziwnie ruszał ramionami, robił grymasy i przebierał palcami. Kiedy przebywał w Polsce, mówiono z kolei, że ma silny zagraniczny akcent i przesadnie gestykuluje rękami. Choć zachowywał się w sposób typowy dla Brytyjczyków – do ludzi odnosił się z przesadną uprzejmością i podchodził do nich z rękami w kieszeni – to zarówno w Anglii, jak i w Polsce wytykano mu obcość. Duże znaczenie zapewne miały jego pobyt we Francji i nauka języka jego mieszkańców czy ogarniające w tym okresie Polskę rosyjskie wpływy, choć sam Conrad przeciwny był idei panslawizmu, który w jego pojęciu równał się z dominacją przez Rosję. Na zarzuty o brak patriotyzmu reagował słowami, że naukowcy, artyści i pisarze mają prawo emigrować i pracować za granicą, jeżeli w kraju są restrykcje. Wobec krytyków polskich Conrad mówił o swojej wierności dwóm ideałom: żeglarza i pisarza. Niczym Don Kichot, wierność ideałom odnalazł w ekspresji etosu marynarki handlowej i etycznej postawie pisarskiej.

Rozważania na temat tożsamości narodowo-językowej Conrada najlepiej jednak oprzeć na samoopisie pisarza. Prof. Hampson wspomina ulubiony eksponat z conradowskiej kolekcji – fotografii z 1863 roku, na odwrocie której niespełna sześcioletni Konradek podpisał się w krótkiej notce skierowanej do babci jako: „Wnuczek, Polak-Katolik, szlachcic. Konrad”. Kiedy pisał te słowa, w świadomości małego chłopca Polska była obecna, mimo że Polska znajdowała się pod panowaniem Rosji i jako państwo właściwie wtedy nie istniała. Tego typu eksponatów na wystawie jest wiele, a z każdego z nich – z każdej fotografii, ręcznie dopisanego słowa – można wyczytać coś nowego. Z tego względu wystawa „Józef Konrad Korzeniowski. Polak angielskim Pisarzem” jest wyjątkowa.

Praca i przyjemności – oprócz pisaniu Conrad poświęcał się także ulubionym rozrywkom: grze w karty, kości, domino czy szachy. Fot. Magdalena Czubińska
Praca i przyjemności – oprócz pisaniu Conrad poświęcał się także ulubionym rozrywkom: grze w karty, kości, domino czy szachy. Fot. Magdalena Czubińska
Anglicy na ogół nie wypożyczają swoich zbiorów, szczególnie jeśli są to eksponaty ze stałej wystawy. Muzeum w Canterbury poszło Bibliotece Polskiej ogromnie na rękę i udostępnili kolekcję, co w oczach Dobrosławy Platt jest korzystne nie tylko dla ludzi, którzy będą mogli ją obejrzeć, ale również dla samej ekspozycji i jej wartości kulturalnej, ponieważ w Canterbury pamiątki po Conradzie ginęły wśród pozostałych eksponatów i zepchnięte nieco na bok, omijane przez odwiedzających. A skoro istnieje tak ważna dla kultury polsko-brytyjskiej kolekcja, należy ją odpowiednio wyeksponować i zaprezentować szerszej publiczności. Dobrosława Platt rozumie wartość tych przedmiotów i dlatego podjęła się trudnego zadania zebrania w jednym miejscu oraz udostępnienia kolekcji conradowskich zbiorów w Galerii POSK-u, w Londynie. W końcu do odważnych świat należy, a jeśli ktoś wie, że praca ta jest warta wysiłku, to cel na pewno osiąga. Dyrektor Biblioteki Polskiej zrobiła to z myślą przede wszystkim o Polakach w Wielkiej Brytanii, którzy zasługują na kulturę z najwyższej półki, za co należą jej się gratulacje i podziękowania. Wystawę „Józef Konrad Korzeniowski. Polak angielskim Pisarzem” można oglądać do 20 grudnia.

 

Joanna Młudzińska, prezes POSK-u

To wielka przyjemność i honor być w galerii POSK-u z okazji wystawy zebranej w niezwykłych okolicznościach – przy współpracy Biblioteki Polskiej, Joseph Conrad Society i Canterbury Heritage Museum. Te trzy instytucje po raz pierwszy stworzyły wspólnie coś na taką skalę. To wielki zaszczyt i duma, a podziękowania należą się również ambasadorowi RP, który objął wydarzenie patronatem.

 

Dobrosława Platt, dyrektor Biblioteki Polskiej

Na tej wystawie Conrad pokazany jest w dwóch aspektach jego życia: polskiego i w Anglii. Gdyby nie muzeum w Canterbury, nie moglibyśmy tego wszystkiego pokazać. Mało kto jeździ do Canterbury, żeby zobaczyć jego salę, a zresztą eksponaty toną pośród innych obiektów muzeum. Tutaj można je wyciągnąć, pokazać w nieco inny sposób niż w Canterbury, gdzie ludzie przechodzą obok po prostu ich nie widząc. Dlatego cieszę się, że udało się to zorganizować i że Polacy mogą zobaczyć w Londynie osobiste rzeczy Conrada. A być może kiedyś pojadą do Canterbury, żeby zobaczyć więcej.

 

Hugh Epstein, The Joseph Conrad Society

W skład wystawy wchodzą fotografie, listy, osobiste zbiory Conrada. Dołączone do nich opisy dają możliwość odkrycia i bliższego poznania jego polsko-angielskich powiązań. Conrad to bardzo ciekawa, kosmopolityczna osobowość, co sprawia, że jest interesującym pisarzem, zarówno dla Polaków, jak i Anglików.

 

Eugenia Maresch, członek Komisji Bibliotecznej i członek Zarządu The Joseph Conrad Society

W lipcu tego roku Towarzystwo Konradystów (Joseph Conrad Society) odbyło Międzynarodową Konferencję Naukową Konradystów na uniwersytecie w Bath. Prelekcje były bardzo ciekawe, szczególnie w mej pamięci zapisała się ta prof. Roberta Hampsona, konradysty pierwszej wody, którego zaprosiliśmy, aby powiedział nam nie tyle o narodowości pisarza, ile o Conradzie jako cudzoziemcu – the outsider, the emigrant, the alien.

 

Magdalena Czubińska

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_