22 stycznia 2013, 14:08 | Autor: Elżbieta Sobolewska
Poszerzanie Osieckiej

Dobiegają końca próby poszerzonej wersji spektaklu „A wariatka jeszcze tańczy”, który Scena Poetycka zaprezentowała w listopadzie w poskowej Jazz Cafe. Mądra publiczność dopisała i prosiła o jeszcze, a że jej życzenie jest dla artystów rozkazem, postanowili mu sprostać i pokazać „Wariatkę” przeobrażoną na potrzeby prawdziwej sceny teatralnej.

Agnieszka Osiecka napisała około dwóch tysięcy piosenek. To głównie dzięki nim zamieszkała pod baldachimami panieńskich sypialń, zawładnęła salonem szczęśliwych, dorodnych żon w średnim wieku i kuchnią kobiety po przejściach. Osieckiej słuchają i jej poezję czytają jednak również mężczyźni, a ostatnio jeden z naszych ulubionych, środowiskowych księży, również przyznał mi się, że lubi Osiecką, bo jej refleksje i charakterystyka człowieczego losu są tak celne, iż głęboko doń przemawiają. To prawda, w Osieckiej można się nurzać bez końca i znudzenia.

  Tymczasem trwa próba.

Paweł Zdun, który mieszka w Manchester i dołączył do Sceny kilka miesięcy temu, nie mógł przyjechać, bowiem nie pozwoliły mu na to obowiązki. Zawodowy aktor, obecnie menedżer pubu. Wyjechał z Polski kilka lat temu i na razie trwa w stanie emigracji. Kwestie Pawła czyta Helena Kaut-Howson. Przed kilkoma miesiącami zostawiła początek sztuki, pomysł na rozwinięcie i wyjechała. Grupa poradziła sobie, tworząc przedstawienie na kameralnej scence jazzowej kawiarni, a gdy Helena wróciła, fachowym reżyserskim gestem objęła pracę nad adaptacją spektaklu na dużą scenę poskowego teatru. – Musi być to dzieło bardziej zwarte, rozwinęliśmy więc postać kelnera, którego gra Paweł i Agnieszki (Dorota Zięciowska, prosto z Polski). Dodaliśmy oczywiście piosenki – relacjonuje. Kiedy zanurza rękę w swojej torebce po to, by wyciągnąć notes, nieśmiało wychyla się Czechow, którego właśnie tłumaczy i będzie wystawiać w jednym z tutejszych teatrów. Jej „Wujaszek Wania”, którego wyreżyserowała w londyńskim Arcola Theatre pół roku temu, zebrał bardzo dobre recenzje i cieszył się sporą popularnością. Anglicy uwielbiają Czechowa. W londyńskim West Endzie zawsze się jakiś znajdzie, zaś polski teatr nigdy tu na dłużej nie zaistniał. Anglicy nie rozumieją, dlaczego Polacy zaczynają płakać, gdy słyszą: bo za sto lat nie będzie nas… Nie chce im się również tego dowiedzieć, bo cóż to dla nich za różnica. Problem nieistnienia, skoro raz już się przed wiekami powstało, nie mieści się w ich głowach, nie jest to również naród, którego można obdarzyć komplementem: empatyczny.

Helena Kaut-Howson, ciesząca się renomą wytrawnej reżyserki, zapraszana jest do współpracy również przez warszawskie sceny teatralne. Kiedy robiła coś w Powszechnym na Pradze, przechodząc przez Saską Kępę spoglądała mimochodem na pomniczek siedzącej przy kawiarnianym stoliku Osieckiej. Zawsze na podołku miała kwiaty, zostawiane przez zakochane w jej słowie kobiety, a może również i mężczyzn. Kiedy przypominała sobie ten obraz, duch Agnieszki narzucił jej pomysł. – Paweł może być przecież poetą, który na podobieństwo tego z „Wesela” Wyspiańskiego, ściąga na scenę widma przeszłości – opowiada o narodzinach postaci jej autorka.

Paweł Zdun, kelner-poeta, siłą swej zmartwionej siermiężną codziennością wyobraźni, ucieka więc w marzenie. Oto spotyka ulubioną poetessę i wykreowane przez nią charaktery: nieprzystosowaną do realiów stanu wojennego Elżbietę (Joanna Kańska) „taką odlotową dlatego, że ta rzeczywistość taka straszna” i jej alter-ego: nieskazitelną, zatroskaną Krystynę (Magda Włodarczyk). Perypetie obu bohaterek splatają się z dialogiem, który kelner-poeta nawiązuje z Osiecką.

A piosenki komentują…

– Chcemy bardziej usytuować to przedstawienie w realiach epoki, dać więcej informacji charakteryzujących okres stanu wojennego, aby lepiej wytłumaczyć pewne zachowania naszych bohaterów – relacjonuje reżyserka.

PRL pozostawił w jego wychowankach skazy, które ks. Tischner określił mianem spadku, w postaci obywatela nowego gatunku „homo sovieticus”. PRL odznaczał się wielością cech, wśród których wymienić można tandetę; wyuczenie mas braku szacunku dla prywatnej i w ogóle „cudzej, a nie mojej” własności oraz akceptację dla paranoi, jaką władza obywatelom narzuca. Osiecka tak opisała ów stan w „Polce kryminalnej”, która powstała w latach 80.:

– Trochę się zdziwiłam, do domu wchodząc raz, wkładałam klucz do dziurki, gdy nagle co za szpas! Bo dziurki nie ma, nie ma, ach, nie ma, proszę was! Ukradli, wynieśli, nie wiadomo kto, nie wiadomo jak, nie wiadomo dokąd!? To jest nasza polka kryminalna, nie podobna ani do walca, ani do tanga, cóż to za swojskie, nietrudne pas, stale na lewo, tylko na lewo, z rączki do rączki, raz i dwa. Dziwię się i dziwię pod drzwiami jakiś czas, już chciałam drzwi wyważyć, gdy nagle co za szpas! Bo drzwi już nie ma, nie ma! Ach, nie ma, proszę was! Smucę się i smucę na schodach jakiś czas! Chcę wchodzić do pokoju, gdy nagle co za szpas! Pokoju nie ma, nie ma! Ach, nie ma, proszę was! Mocno już zdziwiona, chcę dzwonić na MO, Wiem, gdzie są telefony, lecz nagle, co to, co? Bo mnie już nie ma, nie ma, ach, nie ma proszę was – śpiewają Magda z Joanną, przy akompaniamencie Daniela Łuszczki.

– Operacja wyrwania serca, przeprowadzona w normalnych warunkach, jest całkowicie bezbolesna, trwa od dwóch do trzech minut, zostaje potem blizna, zwana również „świętym spokojem” – brzmi króciutki fragment z nieobecnej na próbie Doroty Zięciowskiej vel Agnieszki Osieckiej, która przyjeżdża do Londynu na parę dni przed premierą, wykorzystując kilkudniową przerwę we własnych próbach. Wpada specjalnie, by zagrać w zespole Sceny i czuć się jej członkinią.

Ludzie teatru

– Bardzo mało jest takich ludzi, którzy zgadzają się pracować za nic, jak jest w naszym przypadku. Abyśmy nie byli uważanymi za amatorów, musimy jednak pracować jak zawodowcy, chociaż na cel charytatywny. To jest dość niezwykłe. Bardzo oddany jest Paweł, przywiezie nam cały autokar publiczności aż z Manchesteru! Trzeba nam takich ludzi jak on, spragnionych teatru – mówi Helena Kaut-Howson.

Trwają rozmowy, by grupa ta stała się sceną POSK-u, a nie w POSK-u, czyli aby działała na podobnych zasadach, jak teatr Syrena. Można bez żadnej kokieterii stwierdzić, że jej aktywność nie ma związku z „dorabianiem się” na teatrze czy polskim ośrodku. Takie jest założenie Sceny od początku: utrzymywać niskie ceny biletów, by powszechnie docierać do odbiorcy, choć bez budżetu na reklamę, jest to zadanie trudne.

– Czy pani to pisze z życia? Z życia. Czy pani się to pisze łatwo? Łatwo. Czy łatwo się pani żyje? Brak odpowiedzi.

Wiersze Osieckiej bywają dialogami. Czy Agnieszka ma jakąś radę dla emigranta-kelnera? „Spiesz się. Bo najgorsze jest to, że człowiek wciąż sobie powtarza: jeszcze zdążę, na pewno zdążę, przecież mam mnóstwo czasu. A potem się okazuje, że tego czasu wcale nie ma tak dużo. A potem pstryk, iskierka gaśnie”.

Kelner się budzi.

Dobre?

Sobota 26 stycznia, godz. 16.00 i 19.00

                 27 stycznia, godz. 16.00

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (1)

  1. Bardzo ciekawy pomysl na scenariusz teatralny z wykorzystaniem tekstow OSIECKIEJ. BRAWO