06 sierpnia 2013, 12:17 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Zadra

Łukasz Lewandowski był człowiekiem spokojnym i bardzo pracowitym, zbierał znaczki i karty pocztowe z okresu II wojny światowej, miał bardzo dużo przyjaciół, grał w koszykówkę, chętnie podróżował i choć z zawodu był ekonomistą, tutaj na Wyspach pracował jako spawacz. Uwielbiał życie, ale nie mógł w pełni cieszyć się jego urokami – tak o swoim przyjacielu mówił Piotr Tercjak, który towarzyszył Łukaszowi w ostatnich dniach jego życia, zanim Łukasz zdecydował się odebrać sobie życie.

Przyjaciele razem spędzali wolny czas. Piotr (od lewej, Michał i Łukasz.).
Przyjaciele razem spędzali wolny czas. Piotr (od lewej, Michał i Łukasz.).

 

– To nie Łukasz odebrał sobie życie, zrobiła to za niego jego choroba, w którą został uwikłany ponad sześć miesięcy temu – dodał Piotr. Tą chorobą okazała się być schizofrenia paranoidalna, którą zdaniem Piotra, u Łukasza zdiagnozował dr Andrzej Antoni Różycki z Manchesteru. Doktor zapisał Łukaszowi leki, które zdaniem lekarza miały go „wyciszyć”, ale Łukasz nie brał ich regularnie, nie radził sobie z sobą i trudno było mu pomóc. Bywało i tak, że przemycałem mu lekarstwa podając mu je w herbacie. Wtedy Łukasz nieświadomie przyjmował leki, ale nie miałem możliwości sprawowania nad nim całkowitej kontroli. I chociaż od kilku miesięcy mieszkaliśmy razem, myślę że Łukasz w swojej chorobie był sam i często nie radził sobie sam z sobą, chociaż na pozór zachowywał się normalnie, pracował po 10 godzin dziennie i dopiero po powrocie do domu z pracy, jego choroba dawała o sobie znać – powiedział przyjaciel Łukasza Lewandowskiego.

 

Był sobie człowiek…

Przygoda Łukasza z pobytem na Wyspach wzięła swój początek w Irlandii. Dopiero w 2008 roku Łukasz przyleciał do Rodachale. Tam zdaniem Piotra Tercjaka mieszkał cztery lata, aż w końcu podjął decyzję o przeprowadzce do Oldham, gdzie podjął pracę w charakterze spawacza.

-– Nie miał żadnych wrogów ani długów, żadnych kłopotów z prawem. Swoją pracę wykonywał perfekcyjnie, ale barierą jaką musiał pokonywać na co dzień była jego choroba. Ona doprowadziła go do zbyt wczesnej śmierci – mówił Piotr Tercjak.

– Tragedia rozpoczęła się w nocy z niedzieli na poniedziałek z 14 na 15 lipca. Wróciłem do domu, w którym mieszkaliśmy razem z Łukaszem i zastałem zdemolowane mieszkanie. W przedpokoju była barykada z komody i szuflad, w salonie okno zastawione sofami, wokół rozbite kubki, zniszczony laptop i telefon komórkowy utopiony w toalecie, ale Łukasza w domu nie było. Natychmiast zadzwoniłem do naszego wspólnego znajomego Michała, który pojawił się u nas w domu po kwadransie. Zdecydowaliśmy się zgłosić sprawę na policji w Oldham i przede wszystkim powiadomić o zaginięciu chorego człowieka – mówił Piotr Tercjak, który dodał, że zgłoszenie na komisariacie odbywało się za pomocą połączenia na „emergency phone” i przy pomocy tłumacza. Tam obaj mężczyźni opowiedzieli o zniknięciu Łukasza Lewandowskiego, o jego chorobie, zdemolowanym przez niego mieszkaniu oraz podali nazwisko lekarza Łukasza (dra A. A. Różyckiego – przyp. red.) oraz nazwę i adres przychodni, w której zapisany był Łukasz Lewandowski. Według relacji Piotra Tercjaka, zgłoszenie zostało przyjęte, a on i jego kolega Michał odesłani do domu. Zapewniono ich o wizycie oficera policji w ich mieszkaniu, który pojawił się tam po około 2 i pół godzinach. Po dokonaniu oględzin i spisaniu zeznań rozpoczął się czas oczekiwania na wieści o Łukaszu, o tym, co mogło się z nim stać. Odpowiedź przyszła następnego dnia, kiedy Łukasz pojawił się pracy. Jego zachowanie było jednak na tyle inne, niż zazwyczaj, że menadżer firmy wezwał karetkę. Lekarz, który przyjechał na zgłoszenie – zdaniem Piotra Tercjaka – zmierzył Łukaszowi ciśnienie i odesłał go do domu.

Łukasz Lewandowski
Łukasz Lewandowski

– Łukasz nie wyglądał normalnie. Był bardzo blady, miał nieobecny wzrok i snuł wymyślone opowieści. Zdecydowałem się na wezwanie pogotowia, ale przekierunkowano mnie na policję. Nie uzyskałem wsparcia przez trzy godziny, w międzyczasie dzwoniłem po pomoc do lekarza Łukasza – dra Różyckiego, który odmówił mi wsparcia, uznając że Łukasz nie jest jego pacjentem. Z jednej strony czuwałem i kontrolowałem zachowanie Łukasza, z drugiej bezskutecznie szukałem dla niego pomocy – mówił Piotr Tercjak. Wystarczyło jednak tylko 10 minut nieuwagi, aby Łukasz wymknął się spod kontroli. Stało się to, kiedy Piotr zdecydował się opuścić mieszkanie w celu zakupu karty do telefonu. W tym czasie jego przyjaciel udał się na dach budynku. Było około godziny 21.00. Po kwadransie rozległo się gromkie pukanie do drzwi. Otworzył je Piotr. Była nadzieja, że w progu będzie stał Łukasz. Jednak zamiast niego do mieszkania wszedł oficer policji, który poinformował Piotra, że jego przyjaciel odebrał sobie życie – skoczył z dachu swojego miejsca pracy. W ciężkim stanie z urazem głowy i mózgu został przewieziony do szpitala w Manchesterze. Zdarzenie widziało dwóch świadków, którzy widzieli Łukasza przymierzającego się do skoku z dachu budynku. Informowali o tym policję, jednak było już za późno na cokolwiek…

 

Burza przesłuchań, fala wyjaśnień

Po przewiezieniu do szpitala podłączono Łukasza do aparatury podtrzymujących jego życie. Ta sytuacja trwała dwa dni, bo po dwóch dobach obumarł pień mózgu pacjenta i nastąpił jego zgon. W ostatniej drodze towarzyszyła Łukaszowi siostra i matka. Potem zaczęły się przesłuchania.

– Pierwszy raz byłem przesłuchiwany w dniu wypadku Łukasza, zaraz po tym, jak zdecydował się na skok, potem jaszcze dwa razy. Detektywi podczas wszystkich przesłuchań byli bardzo mili, ale nie mogli ani mnie, ani rodzinie Łukasza spojrzeć prosto w oczy, chociaż przepraszali. Dzisiaj Łukasza już nie ma, miał zaledwie 30 lat i umarł młodo z powodu błędów i zaniedbań wielu ludzi, którzy mogli mu pomóc. Pragniemy sprawiedliwości, poniesienia odpowiedzialności przez służby kontrolne, które zawiodły nas, w momencie, kiedy wielokrotnie zwracaliśmy się do nich o pomoc dla Łukasza. A przecież można było tego uniknąć… – powiedział współlokator Łukasza, który zapewnił, że będzie skutecznie drążył temat, bo przecież chodzi o życie człowieka, który znalazł się na życiowym zakręcie. Pokonanie tej bariery okazało się być dla niego zbyt trudne, a oczekiwana pomoc zdaniem przyjaciół i rodziny Łukasza, zawiodła na całej linii.

„Dziennik Polski” poprosił o komentarz do zdarzenia dra Andrzeja Antoniego Różyckiego, który zdaniem Piotra Tercjaka był lekarzem pierwszego kontaktu Łukasza. To właśnie dr Różycki miał u Łukasza Lewandowskiego zdiagnozować schizofrenię paranoidalną i w jego gabinecie zostały przepisane Łukaszowi tabletki. Potem zamieniono je na leki rozpuszczające się w płynach, ponieważ Łukasz odmawiał współpracy na drodze do pokonania choroby.

– Widziałem Łukasza tylko raz. Zgłosił się do mnie w lutym br. Stwierdziłem u niego psychozę paranoidalną, przepisałem mu leki i zaleciłem wizytę u lokalnego GP, ponieważ właśnie lekarz w GP powinien orzec o skierowaniu pacjenta na leczenie szpitalne. Nigdy później Łukasz nie pojawił się w moim gabinecie. Dzwonił za to jego przyjaciel (Piotr Tercjak – przyp. red.) i trzy dni przed zdarzeniem siostra Łukasza z Polski. To ona opowiedziała mi o zachowaniu Łukasza, o tym jak zdemolował mieszkanie, a następnie wyszedł z domu i został zatrzymany przez policję. Wiedziałem, że skoro jego zachowanie jest psychotyczne, to policja zgodnie ze swoimi procedurami skieruje Łukasza na dobrowolne lub przymusowe leczenie szpitalne. Właśnie w szpitalu powinien przebadać go dyżurujący lekarz psychiatra. W rozmowie z przyjacielem Łukasza zaleciłem mu, że powinien powiadomić o sytuacji zniknięcia Łukasza lokalnego GP lub zadzwonić po ambulans. Zdaniem Piotra Tercjaka ambulans nie przyjeżdżał. Sam nie mogłem wezwać karetki, ponieważ nie widziałem Łukasza od kilku miesięcy i nie mogłem orzec o jego stanie zdrowia – powiedział dr A. A. Różycki, którego zdaniem można było uniknąć śmierci Łukasza, gdyby za sprawą jego choroby stało wsparcie najbliższej rodziny i rozsądne podejście do tematu leczenia 30-latka.

 

Tekst: Małgorzata Bugaj-Martynowska

Fot.: Archiwum Piotr Tercjak

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_