6 i 13 lipca 2013 zapisze się na trwałe w świadomości fanów zespołu The Rolling Stones. W tych dniach odbyły się występy grupy w londyńskim Hyde Parku, które zostały udokumentowane w albumie pod nazwą: „Hyde Park Live” Były to pierwsze koncerty zespołu w tym miejscu od 44 lat i były częścią trasy z okazji 50-lecia jego działalności. O emocjach, jakie wywołują Stonesi opowiada rodzina Bińkowskich, wierni fani zespołu.
– Brzmienie Rolling Stones opiera się na umiejętnościach Keitha Richardsa – Łukasz Bińkowski zdradza tajemnicę unikalnego stylu gry na gitarze. – To język akordów, który jest używany tylko przez Keitha. Gitara jest przestrajana do większości utworów. Nie stroi się sześciu strun. Jedną się zdejmuje i dzięki temu uzyskuje się oryginalny sound, który bardzo ciężko jest skopiować. Mało ludzi o tym wie. To unikalny styl gry na gitarze, którego nauczyłem się dopiero po kilku latach.
Do najczęściej używanych typów gitar na koncertach Rolling Stonesów należą tzw. Telecastery, które używane są podczas koncertowych wersji takich utworów jak „Satisfaction” czy „Like a Rolling Stones”. Właśnie w telecasterach Keith usuwa basową strunę E, uzyskując oryginalny dźwięk.
Ron maluje
Gitarzysta Ron Wood ma zdolności malarskie. Wystawia w galerii Bailly Contemporain na lewym brzegu Sekwany. W wywiadach podkreśla dumę z faktu, że jego obrazy są pokazywane w sąsiedztwie prawdziwych świątyń malarstwa – Luwru i Musée d’Orsay. Tematyka jego prac często nawiązuje do muzyki. Wood namalował m.in. portrety swoich kolegów z grupy. Uwiecznił również wizerunki innych muzyków, takich jak Jimi Hendrix czy Bob Marley. Wood twierdzi, że najtrudniejszą rzeczą, gdy maluje się portret jest uchwycenie magii spojrzenia.
Taką magię spojrzenia w twarzach Rolling Stonsów próbuje uchwycić Basia – koleżanka Bińkowskich, którą nazywają stonesową siostrą. Studiując na Akademii Sztuk Pięknych portretuje wyłącznie Stonesów. – Ich twarze są genialne. Nic tylko analizować i tworzyć. Malując, składam im hołd za muzykę, za to, że są moją bazą wyjściową do malarstwa. Może uda mi się mieć wystawę z Ronem Woodem – żartuje Basia.
Stonesi to pasja
Dominika Bińkowska obok muzyki, najbardziej ceni w Stonesach pasję. –Stonesi uczą mnie, żeby do wszystkiego wkładać pasję, żeby robić to tak, jak najlepiej potrafimy i że to, co jest warte pracy jest warte przepracowania – mówi Dominika.
W tym zespole widać zapał, szczególnie u Keitha Richardsa, kompozytora większości hitów Stonesów. Swoje pomysły regularnie rejestruje na kasetach. Nie wiadomo, gdzie byliby w tej chwili, gdyby nie napisana przez niego w 1965 r. piosenka „(I Can’t Get No) Satisfaction”. Słynny motyw Richards podobno napisał w całości we śnie. Pewnego dnia rano znalazł przy łóżku magnetofon z kasetą przewiniętą do końca – a pamiętał, że poprzedniego dnia włożył świeżą taśmę. – Wcisnąłem przewijanie do tyłu i znalazłem „Satisfaction”, surowy pomysł piosenki. A dalej czterdzieści minut mojego chrapania” – mówił w jednym z wywiadów.
Koncerty
Zafascynowana Stonesami Dominika wspomina ostatni ich koncert w Hyde Parku. – Na długo przed koncertem publiczność gotowała się z podniecenia. Staliśmy od samego rana, żeby zdobyć jak najlepsze miejsca. W końcu otworzyli bramę. Biegliśmy więc, biegliśmy co sił, by znaleźć jak najbliżej sceny. Przyszła godzina dziewiąta wieczorem. Na scenę wchodzą Stonesi. Publiczność szczęśliwa, błoga, radosna. Spojrzałam na obydwie Basie, one we łzach. Dla takich chwil wiemy, że żyjemy.
Niezapomnianym koncertem dla Basi było Brno. – Często zdarza się tak, że oprócz dużej, głównej sceny jest też mała, która wysuwa się po to, żeby zespół mógł być bliżej wszystkich ludzi. W Brnie mała scena była właśnie tak zaprojektowana. Miałam ze sobą chustę, którą zwinęłam i powiedziałem Łukaszowi, żeby ją rzucił na scenę. Chusta trafiła pod nogi Rona Woodego, który podniósł ją, roztrzepotał i zawinął wokół szyi. Śmiejemy się, że Wood nadal ma moją chustę.
Zespół to za mało
Keith Richards w prosty sposób tłumaczy fenomen swojego zespołu: – Wiemy, że jesteśmy cholernie dobrzy. Nadal mamy w sobie też tę dziwaczną potrzebę, aby grać coraz lepiej. Po tylu latach wciąż występujemy w tym samym składzie, co też ma znaczenie, bo wielu kapelom się to nie udaje. Owszem, zdarzają nam się kłótnie, ale to byłby przecież cud, gdybyśmy przez 50 lat żyli w absolutnej zgodzie – informował w jednym z wywiadów.
Ten sam skład to skład różnych osobowości Jaggera, Richardsa, Wooda i Wattsa. W przypadku rodziny Bińkowskich jest podobnie – różne osobowości tworzą jeden skład. – Stonesi to coś więcej niż ulubiony zespół. My się z nimi utożsamiamy. Łukasz od strony muzycznej jest Keithem, klasą i mądrością podobny jest do Charliego, który uważany jest za najspokojniejszego członka grupy. Dominika ma duszę organizatorki, więc jest Charliem, bo to właśnie on zajmuje się oprawą organizacyjną. Ja chcę być Mickiem, ale chciałabym być z Keithem – śmieje się Basia.
Dobre serca mają
Muzyka towarzyszyła Bińkowskim od dawna. Były kasety, był magnetofon, nawet kupili gramofon. Choć słuchali różnych zespołów, to niezmiennie na pierwszym miejscu stawiają zespół The Rolling Stones. Dominika przytacza słowa Goethego: „Gdzie słyszysz śpiew tam idź, tam dobre serca mają, źli ludzie wierzaj mi, Ci nigdy nie śpiewają”. Niesamowitą atmosferę muzyki i koncertów wielkiej czwórki odczułem dzięki spotkaniu z nimi.
Albert Bąk