W niedzielę 13 października punktualnie o godz. 11.30 w Sali Polskiego Ośrodka Naukowego Uniwersytetu Jagiellońskiego w POSK-u odbyło się pierwsze Dyktando Uniwersyteckie. Sala PON UJ znajdująca się na czwartym piętrze POSK-u wypełniona była po brzegi, a wśród uczestników przeważały osoby młode, które chciały zmierzyć się z tekstem dyktanda i sprawdzić poziom swojego języka.
Była też nagroda w postaci vouchera na kwotę nie bagatela 500 funtów i oczywiście tytuł Mistrza Ortografii 2013, którym mógł zostać tylko jeden uczestnik.
Autorem tekstu dyktanda był prof. Władysław Miodunka – filolog, językoznawca zajmujący się także zagadnieniami dwujęzyczności, a tekst dyktowała dr Agnieszka Rabiej – polonistka, nauczycielka języka i kultury polskiej w Trinity College w Dublinie, a także członek zespołu ekspertów MEN w przygotowaniu podstawy programowej dla uczniów szkół polskich za granicą.
I chociaż dyktando miało być przede wszystkim dobrą zabawą, a także okazją do odwiedzenia PON UJ w Londynie, atmosfera na nim była poważna. Można było poczuć się jak przed sprawdzianem z ortografii w czasach szkolnych. Tekst z pozoru wydawał się prosty, historia lekka, momentami śmieszna, jednak naszpikowana słownymi niespodziankami. Zabrakło wyrazów, których spodziewali się niektórzy uczestnicy i które ich zdaniem na stałe wpisały się w poczet polskich dyktand, bo dotyczą wyjątków w zasadach ortografii i pisowni polskiej, a także słów, które używane były w polszczyźnie 50 i więcej lat temu oraz sformułowań charakterystycznych dla literatury pięknej. Pod dostatkiem za to było imiesłowów pisanych z przeczeniem „nie” i uczestnicy głowili się nad pisownią wyrazów z partykułą „by”. Trudno było napisać tekst bezbłędnie. Nie wszyscy też zdecydowali się oddać swoje kartki.
– I chociaż to może zabrzmieć niewiarygodnie, to jeszcze wczoraj przygotowywałem się do tego dyktanda. Przeglądałem w internecie teksty dyktand dwóch wybitnych profesorów – Bralczyka i Miodka, którzy są dla mnie absolutnymi autorytetami w dziedzinie polszczyzny. Doszukiwałem się w nich tzw. smaczków, bo spodziewałem się czegoś na miarę właśnie tych autorów. Tymczasem dyktando prof. Miodunki bardzo mnie zaskoczyło i uświadomiło fakt, że nie tylko ortografia jest ważna i potrafi sprawiać kłopoty, ale niezwykle istotna jest pisownia słów z łącznikami, w które obfitował tekst, a także zapis obcojęzycznych nazwisk z polskimi końcówkami. To okazało się prawdziwą zmorą, za dużo też do mojej pracy wkradło się angielszczyzny – mówił Marek.
– Lubię dyktanda i chętnie w nich biorę udział. Lubię też czytać książki, co z pewnością pomaga w pisaniu dyktand, podczas których towarzyszy mi zawsze dreszczyk emocji. Często, kiedy piszę dyktowany przez lektora tekst, wydaje się on prosty i łatwy. Dzieje się tak, kiedy piszę niezastanawiając się nad pisownią, tylko bazując na swojej wiedzy. Kiedy pojawia się wątpliwość, często trudno jest podjąć decyzję, czy w tym słowie powinno być np. „ż”, czy „rz”, mimo, że w innych okolicznościach napisałabym dany wyraz bezbłędnie. Podobnie było tym razem. Z pewnością wyłożyłam się na: pół-Francuzce, biało-czerwonym i jasnoniebieskim – powiedziała Aleksandra.
Sukces czy porażka za trzy godziny…
Dokładnie tyle trzeba było czasu, aby poznać wyniki swoich zmagań z językiem polskim. Był więc czas na zwiedzanie POSK-u, na rozmowy w kuluarach, były emocje. I choć wśród uczestników było kilka osób, które liczyły na wygraną, Mistrz Ortografii 2013 mógł być tylko jeden. Została nim Agata Sadza, która w POSK-u tego dnia pojawiła się przypadkowo i nie miała zamiaru brać udziału w dyktandzie. Na czwarte piętro dotarła przez ciekawość, a skoro już się tam znalazła, nie potrafiła odmówić sobie uczestnictwa w zabawie, dla niej zresztą zwieńczonej sukcesem. I chociaż jej praca nie była bezbłędna, to jednak okazała się najlepsza ze wszystkich. Mistrzyni ortografii mówiła, że największym problemem jest dla niej pisownia wielkich liter, pisownia łączników oraz interpunkcja, a także o tym, że nagroda, która przyniosła jej ogromną radość, jest dla niej absolutnym zaskoczeniem.
Z pewnością okaże się też motywacją do częstszego podejmowania podobnych wyzwań przez Agatę, a może i nawet do podjęcia edukacji w PON UJ, którego ofertę pracownicy ośrodka prezentowali w niedzielne popołudnie.
Tekst i fot.: Małgorzata Bugaj-Martynowska