Niekiedy, pojedynczego Polaka z Polski dotyka zainteresowanie Polakiem spoza niej. Historycy z kraju zatrzymują się w domach emigracyjnych nestorów, więc ostatni prawdziwi żołnierze czują się w obowiązku wysupływać z pamięci miejsca, ludzi, zdarzenia. Ale przyciągają nie tylko oni. Fala uchodzącego w końcu lat 40. na Brytyjskie Wyspy planktonu „grzeszyła” nadzwyczajną różnorodnością: były to całe rzesze ogromnie patriotycznej mizerii polskiej, ale również ziemiaństwo i wreszcie w tysiącach liczeni humaniści, ludzie wolnych zawodów, nosiciele kultury. A nawet aktorzy.
Alicja Grembowicz z Polskiego Radia, autorka znakomitych reportaży, zaprzyjaźniona jest z Marysią Drue, akompaniatorką, sceniczną partnerką Renaty Bogdańskiej, współpracownicą Mariana Hemara. Dzisiaj pani Maria nazywana jest legendą, ale ma gdzieś ten fakt i na szczęście niekiedy jeszcze pracuje, doradzając artystom Sceny Poetyckiej, założonej kilka lat temu przez Helenę Kaut-Howson.
Marysia Drue jest bohaterką reportażu Grembowicz, zatytułowanego „Co jest za górką”, który przybliża jej losy i spojrzenie na życie. Kto zna lekturę jej opowiadań pt. „Swoją drogą” nie będzie zaskoczony. Kto raz wyłuskał najbardziej charakterystyczne rysy swej biografii i opisał je słowem wielekroć przemyślanym i mniej więcej szczerym, potem może spokojnie dążyć do powtórki i uzupełnień. Kilka lat po pierwszym spotkaniu, Grembowicz nagrała z akompaniatorką kolejny reportaż, którego bohaterką tym razem jest Renata Bogdańska. „Wspomnienie” było prezentowane na antenie Polskiego Radia pod koniec minionego roku. Stanowi dwójgłos: opowieści Marysi przeplatają się z wypowiedziami Renaty, ale śpiewają – obie!
Bogdańska była zupełnie niezłą pieśniarką, choć w jej przypadku talent czy też jego ewentualny niedobór pozostawały bez znaczenia. Miała wygląd i była żoną najważniejszego polskiego generała, bohaterką afery romansowej, która w normalnych warunkach zostałaby już pożarta przez fabrykę kina. Anders i jego pani byliby bohaterami polskiej popkultury, tak jak John i Jackie Kennedy są bohaterami popkultury Ameryki. Ale warunki są nienormalne, więc generał i jego żona, tudzież całe dzieje wojennej tułaczki rodaków to sprawy znane nielicznym Polakom z Polski i nielicznych interesujące. Działa dobrze mechanizm antysolidaryzmu, rozbujany celowo jeszcze w czasie wojny. Niedorżnięte watahy inteligencji i ziemiaństwa, które Sowieci zesłali na Wschód, odnalazły się najpierw u Andersa. A potem osiadły na Wyspach i wyjechały do Ameryki. W kraju, jak tylko nastał rok 1945, komunistyczny reżim obudował te decyzje pojęciami zdrady, wygodnictwa i braku miłości ojczyzny. Kultura wytwarzana przez Polaków tutaj, do kraju sączyła się ledwo widoczną strużką. Radio Wolna Europa było niszą. Przemycane do kraju książki Polskiej Fundacji Kulturalnej, Veritasu i wielu innych pomniejszych, londyńskich wydawnictw trafiały do nielicznych. Kraj, kultury i dorobku emigracji niepodległościowej, nie zna prawie w ogóle. Zgodnie ze swoją naturą, której nie chce nam się kiełznać, oceniamy to, czego nie znamy. Stosunek do tych, którzy po wojnie do kraju „nie wrócili”, bywa negatywny. Przeorany zazdrością i pretensją do nieobecności i współdzielenia tego samego losu. Choć jakościowo i gatunkowo emigracja polska po roku 2004 nijak się ma do niezłomnych, to oceny krajowców grzeszą schematem bardzo podobnym: zdrajcy i wygodnisie, co to kraju swojego nie chcą budować, tylko wolą zmywak u „ciapka”.
Polskie Radio bywa tutaj. Czasem zapyta socjologów, czasem odwiedzi studentów, podejmowane są próby tworzenia obrazu emigracji. Także tej, z której większość już odeszła. Są w Polsce ludzie nauki, publicyści, społecznicy, którzy martwią się tą nieznajomością. Którzy poznają walory emigracji niezłomnej i żałują, że oni sami oraz ich dzieci nie stali się spadkobiercami, i co ważniejsze, praktykami wartości przez nią reprezentowanych…
O scenie, występach i przyjaźni, Marysia Drue opowiada szczerze i bez koturny. Brzmią piosenki Bogdańskiej, wypowiada się również ona sama, a przez to padają nazwiska, które z wiedzy o polskiej kulturze zostały niemal skutecznie wyparte. Reportaż Grembowicz jest lekki w tonie, anegdotyczny. Traktuje o kobiecie, która kochała śpiewać i występować, ale po śmierci generała zrozumiała, że w pewnym sensie musi kontynuować jego dzieło: upamiętniania zbiorowego losu pielgrzymstwa polskiego. – To było przedziwne, jak z piosenkarki przeistoczyła się w ambasadora swojego męża – mówi Pani Marysia.
– Drugi Korpus to było królestwo, z jego odejściem zakończyła się nasza gatunkowa ważność tutaj. Z jego śmiercią wszystko się zmieniło – dodaje Irena Anders.
Posłuchaj „Wspomnienia”: www.polskieradio.pl.
Fotografia: Archiwum Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza
Ukłon składa Renata Bogdańska, przy klawiaturze Maria Drue.