15 stycznia 2014, 15:11 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Poruszająca wystawa

Autorki wystawy: Elżbieta Chojak-Myśko (L) i Maryla Podarewska-Jakubowski (P); W tle praca Maryli Podarewskiej-Jakubowski / fot. Magdalena Grzymkowska
Autorki wystawy: Elżbieta Chojak-Myśko (L) i Maryla Podarewska-Jakubowski (P); W tle praca Maryli Podarewskiej-Jakubowski / fot. Magdalena Grzymkowska
Wieczorem, 19 grudnia, gdy za oknem szalała nietypowa jak na tę porę roku burza z gradobiciem, w budynku PM Studio Gallery na Ealingu odbywał się wernisaż wystawy The Movement. Pod jednym dachem zebrano twórczość dwóch polskich, ale jakże różnych artystek: Elżbiety Chojak-Myśko i Maryli Podarewskiej. Wspólnym motywem łączącym prace był element ruchu.

Elżbieta Chojak-Myśko jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Ma na swoim koncie wiele sukcesów, jakimi są wystawy we Francji, Włoszech, Australii, Niemczech, a także oczywiście w Polsce i Wielkiej Brytanii. Cechą charakterystyczną jej abstrakcyjnej twórczości jest wykorzystanie intensywnych kolorów i zabawa światłocieniem. Szczególnie ciekawą pracą wyróżniającą się na tle innych pod względem formatu była imponująca instalacja powstała z obrazów i rzeźb w chłodnej tonacji różnych odcieni niebieskiego. Na kolejnych w serii obrazach widać wyłaniające się z gęstwiny pozornie chaotycznych pociągnięć pędzla postacie, które powoli przeradzają się z płaskiej formy na płótnie w liczne rozstawione wokół rzeźby. Tytuł tej pracy to „Go, go, go” – zapytaliśmy autorkę, dokąd one idą.

– To pytanie pozostawiam niedopowiedziane, ponieważ dla każdego odbiorcy odpowiedź może być inna. Zainspirowała mnie wizyta w niewielkim, bardzo kameralnym kościele, w którym podczas mszy ksiądz powiedział „Nie lękajcie się. Idźcie, idźcie, idźcie.” To trzy razy powtórzone słowo „idźcie” i to niezwykle nastrojowe miejsce, było bardzo sugestywne – powiedziała artystka. – Ponadto ta praca to wyraz mojego zamiłowania do formy przestrzennej. Chciałam pokazać te postacie przechodzące z dwóch wymiarów do tzw. „3D” – dodała.

„The Acrobats”, w tle: obrazy Maryli Podarewskiej-Jakubowski / fot. Magdalena Grzymkowska
„The Acrobats”, w tle: obrazy Maryli Podarewskiej-Jakubowski / fot. Magdalena Grzymkowska
Ruch i muzyka

W pracach Elżbiety Chojak-Myśko widać bardzo często inspiracje muzyczne. Wśród wystawionych prac znalazła się rzeźba „Before concert” przedstawiająca białe miniaturki instrumentów muzycznych. Innymi pracami z motywem muzycznym są obrazy przedstawiające feerię barw „Techno music” i „Koncert w Notre Dame”. Malarka zapytana, czy faktycznie słuchała muzyki techno tworząc pierwszy z nich odpowiada twierdząco.

– Lubię słuchać muzyki. Muzyka wywołuje u mnie emocje i obrazy, które staram się uchwycić tuż po powrocie do domu z koncertu. Tak jak było w przypadku „Koncertu w Notre Dame”. Miałam tę niesłychaną przyjemność w jednym z nich uczestniczyć. To zapierające dech w piersiach wnętrze, wypełnione muzyką nabierało zupełnie innego charakteru. Dzięki fantastycznej akustyce miałam wrażenie, że to nie muzycy grają, ale sam Pan Bóg do nas przemawia – opowiadała z przejęciem.

Inną ciekawą pracą jest seria czterech obrazów podobnych w formie, ale łączy je coś więcej. – To jest klasyczne „love story”. Na pierwszym obrazie „Where are you going?” widzimy, jak mężczyzna odchodzi od kobiety. Na następnym „I will be back” stoi w rozkroku pomiędzy ramą a ścianą, a już na kolejnym „Take my heart” po chwiejnej drabinie próbuje do niej dotrzeć z powrotem. Na koniec mamy „Confession” – spowiedź: kobieta przyjęła go z powrotem i słucha jego tłumaczeń. Na razie postacie są do siebie odwrócone tyłem, ale, kto wie, może się jeszcze zwrócą ku sobie – tłumaczyła malarka.

Jednak najbardziej spektakularną pracą Elżbiety Chojak-Myśko jest zdecydowanie „The Acrobats”. Instalacja przedstawia różnokolorowe… koła rowerowe i stworzone z skręconych drucików postacie akrobatów – wyraz idei „art and recycling”. – Mój syn kiedyś miał biznes rykszarski, więc miałam mnóstwo materiałów do wykonania tej pracy – mówiła ze śmiechem artystka.

Instalacja „Go, go, go” Elżbiety Chojak-Myśko / fot. Magdalena Grzymkowska
Instalacja „Go, go, go” Elżbiety Chojak-Myśko / fot. Magdalena Grzymkowska
– Tę pracę stworzyłam z okazji ostatniej olimpiady w Londynie, co symbolizuje pięć kół, w pięciu kolorach, a postacie na nich zawieszone to oczywiście sportowcy, którzy wspinają się na szczyt, którego symbolem jest koło zamieszczone najwyżej – dodała.

Ruch i energia

Drugą artystką była Maryla Podarewska-Jakubowski, absolwentka architektury wnętrz Politechniki Warszawskiej. Współpracowała przy projektach architektonicznych w Anglii, Arabii Saudyjskiej, Szwajcarii i Polsce. Jej prace znacznie różnią się od wcześniej wspomnianych przede wszystkim ze względu na technikę, która polega na wielokrotnym komputerowym przekształcaniu zdjęcia, w wyniku którego postaje zupełnie niecodzienny obraz, znacznie odbiegający od oryginału.

– W każdej z tych pac ruch jest ważnym elementem, to ruch wszystko zmienia – powiedziała artystka. Na pierwszym obrazie zatytułowanym „Microcosmos”. Każdy odbiorca widzi coś innego: komórkę, mózg , gniazdo, tymczasem jest to nic innego jak czarnobiałe zdjęcie drzewa odpowiednio zmodyfikowane. Widać w nim dramat, światło i cień. – Czasami nie jest to zdjęcie, tylko mój rysunek, coś co stanowi podstawę kompozycji, co jest pierwotnym elementem. Następnie na komputerze za pomocą odpowiednich programów, głównie Adobe PhotoShop, przekształcam te grafikę tak długo, aż uzyskam pożądany efekt. Każdą z tych prac drukuję w określonej ilości, aby zachować unikatowość tego obrazu.

Innymi pracami są trzy obrazy, które mogłyby zostać uznane za tryptyk „Everything Reeled Before My Eyes”, „The dance” oraz „To the Infinity”. Są to obrazy w których dominuje światło i ruch z elementami mroku i tajemniczości – Na przykład w przypadku obrazu z motywem tańca…Widzimy osobę teoretycznie zamkniętą w przestrzeń, ale mającą szansę ucieczki przez okno. A na innym obrazie widzimy świetliste linie wychodzące poza obraz, w nieskończoność. Ruch jest światłem, energię, ale dokąd prowadzi? Tego nie wiemy – dodała.

Zapytaliśmy jedną z uczestniczek wystawy, Jadwigę Adey o wrażenia.

– Podoba mi się uchwycona tu różnorodność. Wszystko jest inne takie oryginalne, różni artyści, różne techniki, różne pomysły na sztukę. Czasami idzie się na wielką wystaw, przechodzisz z sali do sali i ciągle jest to samo, a na koniec wychodzisz znudzony. Tutaj jest tylko jedna sala, ale każda praca to coś nowego, oryginalnego i indywidualnego. Rzadko to mówię, ale ta wystawa jest wspaniała, a znam się trochę na tym, ponieważ studiowałam historię sztuki – powiedziała.

Wystawę można oglądać do 11 stycznia.

 

Tekst i fot.: Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_