W swojej akcji zbierania fantów na Bal Polski spotkałam wiele kobiet, które mogą się poszczycić dużymi osiągnięciami i choć działają w różnych branżach, łączy je duma z bycia Polką, wrażliwość na potrzebujących pomocy rodaków i bezinteresowna hojność.
Kobiety są głównym motorem energii i spójności na łonie rodziny . To one bardzo często definiują rodzinne cele i ambicje, kierują poczynaniami i decyzjami o jej przyszłości. Są tam pełne poświęcenia matki-patriotki, nauczycielki młodych pokoleń, piastunki tradycji narodowych i religijnych, działaczki społeczne, zaangażowane w dzieło kontynuacji polskiej rodziny na emigracji.
Te same atrybuty, które potrzebne są w kierowaniu rodziną, pozwalają Polkom osiągać ogromne sukcesy na niwie biznesowej. Ich wyobraźnia i chęć dążenia do doskonałości, „mierzenie sił na zamiary, nie zamiary podług sił” lata wypełnione w równej mierze pasją i talentem, jak i ciężką pracą oraz pielęgnacja najcenniejszych wartości wyniesionych z rodzinnego domu sprawiają, że mogą służyć jako inspiracja dla nas wszystkich. Są przy tym niebywale skromne i podkreślają, że to co udało im się zrobić, jest w gestii każdej z nas, bo Polka potrafi!
Szyld z urzekającej wystawy
Moje pierwsze wspomnienie o Kruszyńska Couture pochodzi sprzed 15 lat. Przyjaciółka mojej córki ze szkoły podstawowej mieszkała na jednej z uliczek na tyłach Harrodsa. W trakcie częstych odwiedzin składanych Catharinie przejeżdżaliśmy uroczą uliczką z ekskluzywnymi butikami, podziwiając ich bajeczne wystawy, wśród których szczególny zachwyt budził sklep i wystawa, nad którą widniał szyld „Kruszynska”. Rodzinną tradycją stało się zwalnianie samochodu i bezpardonowe gapienie się na tę urzekającą wystawę. Skąd się to tak polskie nazwisko wzięło w sercu Knightsbridge? Minęło kilka ładnych lat zanim znalazłam odpowiedź na to nurtujące całą rodzinę pytanie. Dwa lata temu odważyłam się zadzwonić i przetestować polską koneksję. Telefon odebrała Liliana. Welwetowym, ciepłym głosem ze zdecydowanie wschodnio-europejskim akcentem zapytała jak może mi pomóc. Czując, że jestem na właściwym tropie zaproponowałam rozmowę po polsku – bingo! Wyjaśniłam cel mojej misji – poszukiwanie cennych fantów na aukcję na charytatywny Bal Polski. W rozmowę włączyła się Dana, ten sam aksamitny ton głosu, ale bardziej biznesowa maniera i konkretne pytania, ale równie zdecydowanie wyczuwalna chęć wsparcia. Tak poznałam siostry Kruszyńskie, które dwa lata temu podarowały na balową aukcję „tę” złotą kreację, modelowaną w czasopiśmie Hello sprzedaną na Balu za 5 tysięcy funtów.
A jak wyglądała ich droga do niekwestionowanie najelegantszej dzielnicy Londynu? Tak jak inne młode kobiety wychowane w Polsce w latach 70-tych, nauczyły się zrobić coś z niczego: kupowały materiały, projektowały i szyły nowe stroje lub przerabiały stare. Rezultatem tej samoobrony przed komunistyczną szarzyzną stało się to, że ich kreacje się wyróżniały, były niebanalne i oryginalne.
Liliana studiowała teatrologię i muzykę, Dana biologię, ale obie pasjonowały się teatrem i były zaangażowane w pisanie tekstów, uczestniczenie w spektaklach, projektowanie scenografii i kostiumów – wszystko w ramach hobby ale – niewątpliwie te amatorskie produkcje były doskonałym projektanckim „poligonem”.
Do Londynu przyjechały pięknie ubrane w wymyślone przez siebie kreacje. Przywiozły ze sobą styl i prawdziwy szyk. Ich stroje budziły komplementy i prośby o zaprojektowanie ubrań dla znajomych. Dana podeszła do sprawy ‘naukowo’ zapisała się na studia do London School of Fashion, a jej praca dyplomowa – kolekcja strojów narciarskich – do tej pory mogłaby być sprzedawana jako awangardowa! Zrodził się pomysł aby zrobić kolekcję couture i pierwsza kolekcja satynowych kreacji w kolorze szampana pokazana w Ritzu natychmiast się rozsprzedała po ekskluzywnych butikach odwiedzanych miedzy innymi przez księżniczkę Dianę, która jedną z tych kreacji kupiła. Lilianie i Danie brakowało jednak bezpośredniego kontaktu z klientkami i postanowiły otworzyć swój własny salon – na Beauchamp Place.
Teraz ubierają wyjątkowe kobiety z całego świata; europejskie arystokratki, księżniczki z Bliskiego Wschodu, celebrytki i żony celebrytów np. wszystkie żony Roda Stewarta. Szczególnie upodobały sobie ich stroje aktorki i gwiazdy sceny muzycznej: Angela Gheorghiu, Katherine Jenkins, Sarah Brightman, Alison Balsom czy Sarah Chang. Tu niejako koło się zamyka: młodzieńcza fascynacja teatrem i niejako poznanie i zrozumienie potrzeb sceny i artystów „od podszewki” (przepraszam za kalambur!) nadało konkretny kierunek stylowi sióstr Kruszyńskich. Ale najbardziej ukształtowała ich wyobraźnię ta romantyczna świadomość o wspaniałości Polski, jako dawnego wielkiego królestwa, która w czasach komunistycznej bezbarwnej matowości wypełniła ich wyobraźnię blaskiem i splendorem tak charakterystycznym dla ich kreacji. Liliana podkreśla, że dzielą to z każdą Polką, która tutaj czy w kraju walczy o swą rodzinę, gotuje zupę na gwoździu, szyje coś z niczego, a w żyłach ma wrodzoną elegancję i styl. Dlatego nigdy nie próbowały „zangielszczyć” swojego nazwiska na szyldzie salonu, który podziwiałam wraz z córką przejeżdżając przez Beauchamp Place. Jest to ich świadectwo, że Polka potrafi.
Zaczęło się od nici…
Basia Zarzycka urodziła się i wychowała w polskiej rodzinie w Birmingham. Już od małego dziecka patrzyła na świat oczyma artystki. Fascynowały ją kolory, kształty i tekstura napotykanych przedmiotów, szczególnie tych stworzonych przez naturę: kolekcjonowała kamyczki, muszelki, gałązki, korzenie, zbierała mchy, kwiaty i wszelkiego rodzaju jarzębiny, które przekształcała w zaczarowane ogródki. Gdy miała 7 lat dostała w prezencie piękne kolorowe nici i zaczęła haftować, wyszywać, wykonywać pierwsze prace na szydełku i na drutach. Te artystyczne zdolności rozpoznali u Basi rodzice, którzy zachęcali ją do rozwijania zamiłowań i talentu. I tak zaczęły powstawać pierwsze akcesoria, maski, biżuteria, torebki, tiary, dekoracje. Po ukończeniu przygotowawczego kursu (Art Foundation) Basia rozpoczęła studia artystyczne na Uniwersytecie Londyńskim w Goldsmiths, a potem kontynuowała naukę na poziomie magisterskim na uniwersytecie w Birmingham, specjalizując się w projektowaniu mody i tkanin. Po zdobyciu pierwszej nagrody na jednym z konkursów wyjechała do Mediolanu – światowej stolicy mody, gdzie nadal rozwijała swą pasję i pozwoliła wyobraźni prawdziwie się rozszaleć. Po powrocie otworzyła sklep na Chelsea, a w 1999 roku podwoje swojego sklepu przy Sloane Square, w dzielnicy która zaadoptowała Basię jako „swoją” i gdzie nadal w nieco innym miejscu, tuż obok Petera Jonsa, posiada swój butik. Piszę butik, ale jest to prawdziwa jaskinia Aladyna, skarbiec i magiczny ogród połączone w jedno. To zapierające dech w piersi miejsce po prostu trzeba odwiedzić jeśli chce się zdobyć choćby najmniejszą namiastkę zrozumienia kim jest Basia. Jak sama artystka mówi: żyje w swoim świecie, gubi się w swojej pracy, pomiędzy rzeczami które tworzy, testując do maksimum granice wyobraźni. Fantazja czy fantasmagoria, iluzja, miraż, precjoza i jedwabne kwiaty, wśród nich szmaragdowe żuczki, motylki i ważki, mechaniczne ptaszki, ćwierkające, migocące i mieniące się kolorami tęczy broszki i szpilki, grzebienie do włosów, satynowe, jedwabne i skórzane pantofelki wysadzane perełkami, kryształkami lub dekorowane ręcznie robionymi pączkami kwiatów. Bogactwo przepych, obfitość, róg Amalteji: czegóż tam nie ma! Cieniuchne jak mgiełka szale, puszyste pióropusze i rozłożyste wachlarze, kapelusze, torebki i parasole: każdy inny, unikatowy, ale z wyraźną banderą Basi Zarzyckiej. Zarówno super-słynni jak i bajecznie-bogaci za punkt honoru uważają posiadanie przynajmniej kilku rzeczy wykonanych przez Basię: Johny Depp, Helena Bonham Carter, Vanessa Paradis, Sharon and Ozzy Ozbourn, Tom Hanks, Vanessa Redgrave, Maggie Smith, Bjork, Catherine Zeta Jones, Enya, Sułtan Brunei i Steven Spilberg są wśród klientów lubujących się w magicznej i chyba magnetycznej sferze Basi Zarzyckiej. Ale co najpiękniejsze to, że w tym zaczarowanym emporium jest coś dla każdego. Dla Basi każdy człowiek jest specjalny i równie ważny, dlatego chyba, od lat tak hojnie wspiera różne cele dobroczynne.
Jej polskie wychowanie, stare baśnie opowiadane przez mamę, dały Basi umiejętność operowania w tym niecodziennym, nieszablonowym wymiarze, odwagę i impet do widzenia świata mody w innych parametrach. Basia twierdzi, że pokłady fantazji drzemią w każdym człowieku, ale nie zawsze zostają rozbudzone. W pogoni za karierą, pieniędzmi, sukcesem często jesteśmy głusi na zew serca i zapominamy lub zatracamy tę iskrę twórczą która tliła się w młodzieńczych latach. Dlatego Basia uwielbia pracować z dziećmi. W sobotnie poranki przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą prowadzi warsztaty dla dzieci: uczy je jak zrobić tiarę czy piękne świąteczne dekoracje. “Dzieci mają talent i naturalnie przychodzi im przemieszczanie się między rzeczywistością a światem wyobraźni.
To późniejsze przeżycia sprawiają, że tę zdolność tracimy” mówi Basia, która od pięciu lat walczy z rakiem. O swojej chorobie mówi szczerze i z otwartością . “Raka nie można się bać i nigdy nie należy się poddawać. Moja praca jest dla mnie terapią. Oddając się temu, co kocham od dziecka zapominam o chorobie, o ciężkim leczeniu, o lekarzach, chemii i szpitalach. Praca jest mą przyjaciółką i ostoją. Ja chcę aby inni czerpali inspirację i otuchę z mojego doświadczenia”. To jest Basi świadectwo, że Polka potrafi!
Ewa Butryn