12 marca 2014, 15:44 | Autor: Elżbieta Sobolewska
Czy Apel to już ostatni?

Od 67 lat, każdego marca, nieprzerwanie wybrzmiewa w polskim Londynie Apel o wspomożenie Funduszu Inwalidów Armii Krajowej, założonego w 1947 roku przez generała Bora-Komorowskiego i jego żonę, Irenę. Tej wiosny, głos kontynuatorów misji pomocy dociera do nas po raz kolejny, i oby nie ostatni, bo skoro listę potrzebujących tworzyło w grudniu ubiegłego roku 185 osób, to znaczy, że nie czas jeszcze, by zaprzestać tej działalności.

Kiedyś kompletowano paczki, od lat są to zapomogi, w stałej kwocie 100 funtów, wysyłanej raz w roku, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia.

Kolejną listę weteranów oraz wdów po żołnierzach Armii Krajowej, przewodniczący Zarządu Funduszu dr Andrzej Sławiński otrzyma, jak zwykle, pod koniec roku bieżącego. Osoby, które zgłaszają się indywidualnie, lub za pośrednictwem krajowych organizacji akowskich, znajdują się w szczególnie trudnej sytuacji finansowej. Zgodnie z wymogami Funduszu, swoje dochody potwierdzają załącznikiem w postaci odcinka renty lub emerytury oraz bardzo często osobistym listem, szczegółowo objaśniającym, na czym owe trudności bytowe polegają.

Zebrana kwota, w całości wysyłana jest do księdza Mateusza Matuszewskiego, proboszcza parafii Bożego Ciała na warszawskim Kamionku, który od dwudziestu lat koordynuje na terenie Polski działalność Funduszu, za co w ubiegłym roku, decyzją Kierownika Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych został uhonorowany medalem „Pro Patria”. Ksiądz Mateusz dopilnowuje, aby zapomoga, listem poleconym, trafiła wprost do osób, które o nią proszą.

Pieniądze na ten cel zbierane są w każdy weekend marca w holu POSK-u, a także w londyńskich parafiach. Co roku, do rektora Polskiej Misji Katolickiej wysyłany jest list z prośbą o wsparcie zbiórki przez polskie kościoły. Kwestowanie na ten cel po niedzielnych mszach świętych przynosi zresztą najlepsze owoce, jak mówi dr Andrzej Sławiński, z ubiegłorocznej kwoty, jaką udało się zebrać, a było to dziewięć tysięcy funtów, pięć tysięcy pochodziło właśnie ze zbiórek w parafiach.

Od lat, Fundusz wysyła do kraju 20 tysięcy funtów, raz w roku, dzięki kwestom prowadzonym przez weteranów wspomaganych przez wolontariuszy, członków organizacji Poland Street, oraz osób związanych ze Studium Polski Podziemnej. Rąk do pracy zdaje się nie brakować, jednak z roku na rok, coraz trudniej jest uzbierać kwotę, odpowiadającą liczbie zgłoszonych. Do niedawna, Fundusz mógł również liczyć na finansowe wsparcie innych organizacji, ale z takowym przecież jest coraz trudniej, jako że czas stowarzyszeń żołnierskich już minął. Pozostają pasjonaci historii, ludzie rozumiejący konieczność kultywowania pamięci i wzoru postawy niezłomnych. Zamożnych rodaków polskiemu Londynowi nie brak. Ale tych z duszą filantropów, i owszem. Stanowią dzisiaj rzadkość nad rzadkościami. Wszędobylski kosmopolityzm i pożądana na salonach światowość podłego gatunku, bliższym czyni dziś ofiary dalekich kataklizmów i biedy na krańcach świata, od tych, którzy cierpią niedostatek za przysłowiową miedzą, ludzi wyrosłych z tego samego korzenia. Jeszcze może Fundusz liczyć na Fundację z Brzezia Lanckorońskich oraz Fundację Stowarzyszenia Polskich Kombatantów; jeszcze zdarza się hojny gest jednej, czy dwóch rąk, które nie żałują kilkuset funtów wspomożenia, ale jak mówi Andrzej Sławiński: – to nie jest już to, co dawniej.

W ubiegłym roku, potrzebną za zapomogi kwotę udało się zebrać z ledwością i to tylko dlatego, że niespodziewanie, londyńska organizacja zrzeszająca Akowców, otrzymała od śp. Danuty Dobrowolskiej spadek, wielkości 17 tysięcy funtów. Z niego został zasilony Fundusz i dlatego cała ta grupa, 185 osób, otrzymała wsparcie, na które liczy. W tym roku, też nie powinno być problemu, bo raz, że po spadku są jeszcze w kasie pieniądze, i dwa, że zbiórka trwa, rozciągnięta nawet na pierwszy weekend kwietnia.

– Ale co będzie dalej, to musimy się nad tym poważnie zastanowić. Ja już prawie nie chodzę, a stać w ogóle nie mogę. Właściwie cała organizacja zbiórki, która odbywa się w każdy weekend marca w POSK-u, spoczęła na prezesce londyńskiego Koła AK, czyli na Marzenie Schejbal. Bardzo jestem jej wdzięczny i pojęcia nie mam, skąd w niej tyle energii! – śmieje się Sławiński – no i mamy też młodych ludzi z organizacji Poland Street, nie mogę więc powiedzieć, żeby nie było komu kwestować, ale czas zastanowić się, jaka w ogóle będzie przyszłość Funduszu i czy nie trzeba go komuś przekazać – dodaje.

Rozwiązanie działalności również wchodzi w grę. Zbliża się epilog tej historii, tak jak wielu innych, związanych z ostatnią wojną, uchodźstwem i wypluciem na margines Ludowej Polski żołnierzy „reakcyjnej” armii. Ale kolejne listy z prośbą o zapomogę będą jeszcze nadchodzić, bo ci, którzy opowiedzieli się kiedyś po stronie Polski suwerennej, są nadal wśród nas. I tu, i tam. Puszczajmy więc mimo uszu głosy cyników, które grzebią ludzi tych jeszcze za życia.

Wolontariusze koordynowani przez organizację Poland Street będą zbierali datki na rzecz Funduszu Inwalidów AK po mszach świętych w niedzielę 23 marca w polskim kościele na Ealingu; 30 marca na Devonii i 6 kwietnia w parafii Willesden

Chętni, którzy chcieliby dołączyć do tej akcji, poznać członków londyńskiego Koła Armii Krajowej i kwestować na rzecz Funduszu, mogą zgłosić się do naszej redakcji, albo napisać maila pod adres: kwesta@polandstreet.org.uk

Elżbieta Sobolewska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_