W pierwszy długi weekend majowy w centrum brytyjskiej stolicy język polski stał się dominującym. Polacy z najdalszych zakątków Londynu zjechali nad Tamizę do pięknie położonego Potter’s Field Park, z zachwycającym widokiem na Tower Bridge, aby świętować Days of Poland – plenerowy festiwal mający na celu promocję polskiej kultury. Ponieważ pogoda i frekwencja dopisały, dominował klimat piknikowy, a na parkowych trawnikach nie sposób było znaleźć wolne miejsce.
Coś dla duszy…
Były promocyjne stragany i polskie jedzenie, były balony i wata cukrowa dla dzieci, było piwo swojskich marek dla dorosłych. Wesoło, tłoczno i gwarno, jak na jarmarku. Była również scena, na której wystąpiły gwiazdy, takie jak Pola Pospieszalska, Marcin Mroziński, Blueberry Bush, Zespół Ludowy Karolinka, Katy Carr oraz zespół Vienna in Love.
– Zdecydowaliśmy się na taki wybór ponieważ wydawało nam się, że taka selekcja jest odpowiednia do pierwszej edycji festiwalu – stwierdza Ewelina Krzysztofik z agencji 2Sisters PR, która była organizatorem festiwalu. – Karolinka to polonijny zespół pieśni i tańca z Londynu, w którym występują trzy pokolenia Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii. Grupa zrzesza nie tylko polonusów, urodzonych na Wyspach, ale również młodą emigrację. Zespół, który szczyci się wieloma nagrodami, pragnie w pierwszej kolejności zachowywać i podtrzymywać polskie tradycje folklorystyczne i polską kulturę ludową, starając się je prezentować w dynamiczny, ciekawy i profesjonalny sposób – mówi Krzysztofik.
Katy Carr, wokalistka z Wielkiej Brytanii z polskimi korzeniami, ambasadorka polskiej historii, która śpiewa o wydarzeniach i ludziach-bohaterach z czasów II wojny światowej, była zachwycona „elektryzującą” atmosferą podczas koncertu. – Zwłaszcza, gdy podczas wykonania piosenki „Motylek” zainspirowanej pilotami Dywizjonu 303, którzy odmówili udziału w paradzie zwycięstwa w 1946 roku, usłyszeliśmy odgłos przelatującego nisko nad naszymi głowami samolotu. Publiczność zaczęła klaskać i salutować, wierząc, że to jeden z polskich pilotów chciał nas w ten sposób pozdrowić. To było magiczne – wspomina.
Inni muzycy również docenili atmosferę panującą podczas wydarzenia. – Tower Bridge w pięknym słońcu, uśmiechy na twarzach ludzi oraz ta pozytywna energia unosząca się nad głowami – komentują członkowie polskiego zespołu Blueberry Bush. – Bardzo doceniamy kulturę polską, która nie jest nam obca, ze względu na nasze wcześniejsze występy podczas finału Wielkiej orkiestry Świątecznej Pomocy. Polacy to kreatywni i utalentowani ludzie, dlatego z przyjemnością uczestniczyliśmy w festiwalu – dodają Branko, James i Victor z formacji Vienna in Love.
Festyn na turystycznym szlaku
Organizatorzy dostarczyli uczestnikom nie tylko igrzysk, ale również chleba – polskiego chleba, którego smaku na pewno wielu brakuje. Nęcące zapachami stoiska zachęcały do skosztowania także innych rodzimych potraw i napojów takich jak pierogi, kiełbasa, czy bigos, po które szybko ustawiły się długie kolejki.
– W związku ze wspaniałą pogodą oraz popularnością eventu frekwencja była o wiele większa niż się spodziewaliśmy. Park był wypełniony po brzegi, a nasza ochrona oraz współpracownicy pracowali na największych obrotach, dlatego planujemy, że II edycja Festiwalu Days of Poland odbędzie się w przyszłym roku w większym parku w centrum Londynu. Patrząc na tegoroczny sukces imprezy będziemy chcieli zaprosić także więcej wystawców, co pozwoli nam przygotować festiwal tak, by uniknąć kolejek i zadowolić najbardziej wymagających – tłumaczy Krzysztofik.
– Festiwal Days of Poland w Londynie, to świetna idea pewnego rodzaju pikniku, można by nawet to nazwać swoistym festynem. Ludzie przecież uwielbiają ideę koncertów na żywo z szansą spróbowania potraw narodowych oraz poznania kultury innych krajów. Cieszę się, że mogłem poprowadzić cały festiwal, mam nadzieje, ze dałem radę i za rok pójdzie już zdecydowanie lepiej. Wtedy też śpiewać będę już tylko po polsku, bo chyba tego najbardziej brakowało na tym polskim festiwalu – sumuje Marcin Mroziński.
Na jednym z najbardziej uczęszczanym szlaków turystycznych często odbywają się tego typu wydarzenia. To bardzo prestiżowe miejsce w sercu Londynu wybrano kilka lat temu na Maslenitsę, święto kultury rosyjskiej, zanim przeniósł się na Trafalgar Square. – Na tamtym festiwalu były nie tylko występy na żywo i tradycyjna kuchnia, ale też wolontariuszki w ludowych strojach, stoiska z pamiątkami charakterystycznymi dla Rosji, wytwory kultury ludowej i nie tylko. Tego mi brakowało na polskim evencie. Nie rozumiem za to celowości stoiska „Polish books”, w końcu polską literaturę Polak może sobie zamówić przez internet, natomiast dla Brytyjczyka, który nie mówi po polsku, nie będzie interesująca. Największą popularnością jak zwykle cieszyło się polskie jedzenie, ale przecież to nie wszystko, co Polska ma do zaoferowania – stwierdza Maciek, jeden z uczestników Days of Poland.
Faktycznie, jak spojrzymy na to wydarzenie z szerszej perspektywy, jawi się nam obraz Polski jako kraju kiełbasy i pierogów. Ale czy trzeba promować polską kuchnię, której międzynarodowa sława ją wyprzedza? Polska kultura ma dużo więcej do zaoferowania – zdobywające laury polskie kino, design na światowym poziomie, chwalebna historia będąca naszym dziedzictwem narodowym… Mamy, czym się pochwalić. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku organizatorzy o tym nie zapomną.
Tekst i fot. Magdalena Grzymkowska