W ostatni wtorek niemiecka Fundacja im. Friedricha Eberta, działająca na rzecz podstawowych wartości i ideałów demokracji społecznej, zorganizowała w Londynie spotkanie na temat zmieniających się relacji pomiędzy Wielką Brytanią, Polską a Niemcami. Udział w nim wzięli delegaci Stiftung Wissenschaft und Politik (SWP – Niemieckiego Instytutu Spraw Zagranicznych i Bezpieczeństwa), Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM), przedstawicieli nauki, organizacji europejskich i mediów polskich i brytyjskich, m.in. Agata Gostyńska (PISM), John Palmer (The Guardian), Henning Meyer (London School of Economics), Arkady Rzegocki (Uniwersytet Jagielloński), Nicolai von Ondarza (SWP), Paweł Świdlicki (Open Europe) i inni.
Spotkanie było prowadzone zgodnie z zasadą Chatham House, zgodnie z którą każdy uczestnik dyskusji mógł wykorzystać stwierdzenia i pomysły, które padły podczas debaty, jednak nie może ujawniać ich autora. A rozmawiano na tematy trudne i kontrowersyjne.
Wielka Brytania koncentruje swój program reform w ramach Unii Europejskiej na Niemczech, jednak część podejmowanych kwestii, takich jak: zmiana traktatu, swobodny przepływ ludzi, reforma budżetowa, repatriacja kompetencji dotyczy także bezpośrednio Polski. Zastanawiano się, czy ta współpraca pomiędzy Brytyjczykami a Niemcami nie stworzy frontu przeciwko Polsce i innym dawnym partnerom ze wschodu. Tymczasem może to właśnie Wielka Brytania powinna być najbliższym sprzymierzeńcem Polski, będąc jednym z niewielu państw, które usilnie unika wejścia do strefy euro?
W trójkącie Polska nie ma szans
Nie omieszkano przy tematach stricte gospodarczych poruszyć także kwestii bezpieczeństwa. Prof. Arkady Rzegocki, mimo zasady Chaterham House pozwolił „Dziennikowi Polskiemu” zacytować swoją wypowiedź na ten temat.
– Jest bardzo wiele wspólnych pól współpracy pomiędzy Wielką Brytanią, Niemcami i Polską. Jednakże dziś kluczową kwestią jest rozwój sytuacji na Ukrainie. Jest to ważny test nie tylko dla NATO i Unii Europejskiej, ale również dla poszczególnych krajów, takich jak Niemcy czy Wielka Brytania. Polska obserwuje tę sytuację bardzo uważnie, pamiętając o układzie międzynarodowym z 1994 gwarantującym suwerenność i integralność terytorialną Ukrainie przez USA, Wielką Brytanię i Rosję, w zamian za rezygnację z broni nuklearnej. Negatywny rozwój wypadków na Ukrainie podważy zaufanie pokładane przez państwa Europy Środkowo-Wschodniej w międzynarodowych instytucjach, a tym samym osłabi integralność Unii. Agresywna polityka rosyjska jest problemem dla narodów Europy Środkowej i Wschodniej. Kwestia bezpieczeństwa i suwerenności jest dla nich fundamentalna. Jeżeli dotychczasowe struktury i przymierza okażą się bezużyteczne, narody te będą musiały poszukać innego rozwiązania kwestii swojego bezpieczeństwa, w przeciwnym wypadku czeka je klęska – tłumaczył.
Profesor nawiązał także do ostatniej wypowiedź Angeli Merkel na łamach Frankfurter Allgemeine Zeitung, w której podkreśliła, że Niemcy podtrzymują współpracę z Rosją mimo różnic dotyczących kwestii ukraińskiej.
– Moim zdaniem nie są Polsce potrzebni sprzymierzeńcy, którzy kontynuują partnerski dialog z Rosją, w sytuacji agresji na sąsiednie państwo. Polska w naturalny sposób powinna brać pod uwagę i reprezentować interesy nowych członków Unii Europejskiej z 2004 roku, a także Chorwacji, Rumunii i Bułgarii. To jest ok. 100 milionów mieszkańców państw, które doświadczyły dwóch systemów totalitarnych, które są stosunkowo biedne, ale prowadzą bardziej odpowiedzialną politykę budżetową niż wielu starszych członków UE. I niestety w wielu wypadkach państwa te wciąż są traktowane jako członkowie drugiej kategorii – dodaje Rzegocki. Zapytany o ideę „nowego Trójkąta Weimarskiego”, odpowiada, że Polska – postawiona wobec dwóch europejskich potęg – Niemiec i Wielkiej Brytanii – nie będzie miała w nim wiele do powiedzenia.
– Polska powinna reprezentować interesy całej grupy państw Europy Środkowo-Wschodniej, chociaż to nie będzie rola łatwa. Tak długo, jak Niemcy chcą być partnerem Rosji, a Francja sprzedaje Rosjanom swoje ofensywne okręty desantowe typu Mistral, najlepszym rozwiązaniem dla Polski jest powrót do podziału sprzed 2003 roku, co oznacza pro-amerykańskie przymierze motywowane strachem przeciwko Rosji, w skład którego wejdzie Wielka Brytania. Naszym fundamentalnym interesem jest szukanie realnego wsparcia i współpracy w tym zakresie bezpieczeństwa – sumuje.
Debata kuleje
Podczas spotkania podjęty został również problem migracji polskiej w Wielkiej Brytanii. Debata na ten temat nie zawsze jest toczona najlepiej, charakterystyczna dla niej jest negatywna retoryka, która może implikować napięte stosunki pomiędzy Warszawą a Londynem. Skrytykowano dosadnie poczynania premiera Davida Camerona, który słusznie zauważył słabości obowiązującego systemu, ale forma, w jakiej to zrobił była niedopuszczalna. Nie da się ukryć, że jest w tym pewien paradoks, z jednej strony państwa nie mogą kontrolować przepływu ludzi zgodnie z prawem do swobodnego przemieszczania, a z drugiej strony państwo członkowskie musi mieć nadal kontrolę nad systemem społecznym.
Według jednego z uczestników konferencji, Henninga Meyera „migracja wykorzystywana jest przez ksenofobiczne siły polityczne, a politycy głównego nurtu nie usiłują przeciwstawiać błędnej społecznej percepcji, jedynie na nią reagując”. Rzeczywista debata nt. migracji rozpocznie się jego zdaniem po wyborach do europarlamentu. Polska społeczność jest na tyle liczna, że może wpłynąć na wyniki wyborów , a rząd bardzo zabiega o to, aby Polacy aktywnie uczestniczyli w życiu społecznym w Wielkiej Brytanii, angażowali się w wybory i byli pełnowartościowymi obywatelami – Europejczykami świadomymi swoich praw.
Nie da się ukryć, że trendy migracyjne się zmieniają tak, jak zmienia się motywacja ludzi opuszczających Polskę. Nie jest to już wyłącznie emigracja zarobkowa, jednak z brytyjskiego punktu widzenia nic się nie zmieniło. Uczestnicy zgodzili się, że idealnym rozwiązaniem byłoby stworzenie systemu, który opierałby się na krótkoterminowej migracji do Wielkiej Brytanii, w ramach którego Polacy wyjeżdżaliby, zarabiali, zdobywali nowe umiejętności, a następnie wracali do Polski. Wówczas Brytyjczycy nie mieliby problemu z długoterminową integracją migrantów, opieką społeczną, a z drugiej strony Polska nie traciłaby swojej populacji i nie dochodziłoby do drenażu mózgów i kompetencji. Jest jeszcze dużo do zrobienia w tym obszarze i nie chodzi tylko o rozwiązania systemowe, ale również o zmianę w mentalności, podejściu do imigrantów. Eskalacja niechęci do przybyszów z Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej temu nie służy.
Ze spotkanie trudno wyciągnąć konkretne wnioski, czy scenariusze działania. Konferencja miała na celu raczej zasygnalizowanie problemów, które w wyborczej nagonce mogą nam umknąć; stawia pytania, na które wyborcy i politycy muszą sobie sami odpowiedzieć.
Tekst i fot.: Magdalena Grzymkowska