14 grudnia 2011, 14:14 | Autor: Justyna Daniluk
To nie krasnoludki…


Kiedy pani Bożena Laskiewicz przyjechała w sobotnie popołudnie na cmentarz Gunnersbury ze zdumieniem stwierdziła, że jej rodzinny grób już ktoś odwiedził… i go dokładnie wysprzątał.

– No proszę – uśmiechnęła się rozglądając dookoła – a mówi się, że młode pokolenie nie pomaga, nie angażuje się…

W ostatnią sobotę października to nie krasnoludki wysprzątały polskie groby na dwóch londyńskich cmentarzach w Londynie, a wolontariusze zaangażowani w akcję organizacji Poland Street.

Asia i Kacper w akcji zapalania zniczy
Asia i Kacper w akcji zapalania zniczy

– Czasami tak się zdarza, że sprzątając groby spotykamy się z rodzinami, które przyjeżd

żają je odwiedzić – potwierdziła w rozmowie z Dziennikiem Paulina Pyrkosz przewodnicząca Poland Street.

– Nie selekcjonujemy grobów – te do sprzątania, a te nie. Sprzątamy wszystkie po kolei. Na cmentarzu Gunnesbury jest pochowanych wielu naszych rodaków. O niektórych pamięta rodzina, inne stoją samotne, nikt ich nie odwiedza. My oczyszczamy je przed Świętem Wszystkich Świętych i zapalamy znicze.

W tym roku do akcji Poland Street przyłączyła się spora grupa wolontariuszy. Na cmentarzu Gunnersbury można było spotkać nie tylko samych organizatorów, ale także członków grupy Odnowa z Ealingu, nastolatków przystępujących do bierzmowania (zachęconych na portalu społecznościowym przez panią Gosię), niezrzeszonych wolontariuszy i księdza Mateusza. Wszyscy zakasawszy rękawy żywo szorowali pomniki. Pracę lekką nazwać nie było można, ale pogoda dopisała.

– Z pogodą nigdy nie można się dopasować – twierdzi przewodnicząca Poland Street – jak jest zimno i pada, na sprzątanie przychodzi mało chętnych. Jak jest ładnie i słonecznie, to niektórzy wolą iść na spacer – śmieje się. Jednak na brak chętnych do sprzątania w tym roku narzekać nie mogła.

Paulina i Krzysztof przy sprzątaniu pomnika
Paulina i Krzysztof przy sprzątaniu pomnika

Chcę pomóc

Krzysztof czyścił pomnik Katyński. „Trzeci rok! Nie, trzeci raz” – podkreślał. Chodziło o to, że w ciągu jednego dnia do czyszczeni pomnika podchodzi się na kilka razy…. Narastająca w ciągu roku warstwa mchu na kamieniu nie schodzi łatwo. Grupa rokrocznie spotykająca się na sprzątaniu grobów myślała nawet o zakupie urządzenia do czyszczenia pod ciśnieniem.

– Nie chcieliśmy jednak ryzykować – czyszczenie może i byłoby szybsze, ale najpierw należałoby zapytać ekspertów, czy w taki sposób nie zniszczylibyśmy pomnika – stwierdziła Paulina. Szczotka i woda są najbezpieczniejsze i ciągle skuteczne.

Iwona i Krzysztof, z grupy Odnowa, pracowali w sobotę w tandemie. We dwójkę raźniej. Iwona, nauczycielka, stwierdziła, że potrzebowała czasu, żeby móc zacząć się angażować w prace społeczne, takie jak przed zaduszkowe sprzątanie grobów. Wyjazd do obcego kraju to wielki szok, trzeba najpierw poczuć się bezpiecznie, zadomowić – i wtedy dopiero można zacząć się udzielać. Trzeba dać młodej emigracji więcej czasu, a zaczną działać – stwierdziła z optymizmem.

Sylwia ze Swiss Cottage, niezrzeszona ani w Odnowie, ani w Poland Street, zobaczyła ogłoszenie o sprzątaniu grobów w prasie polskiej.

Anioł z Gunnersbury
Anioł z Gunnersbury

– Nie mogę jechać do Polski. Nie odwiedzę grobów moich bliskich, to chociaż tutaj posprzątam. Daje mi ogromną satysfakcję fakt, że mogę pomóc. Trochę też pomagam i sobie – twierdzi Sylwia.

W podobnym stylu wypowiada się Darek, inżynier z Wrocławia, który mieszka niedaleko Wimbledonu. O akcji Poland Street usłyszał w kościele i nie zastanawiał się długo, chciał pomóc. Zależy mu na podtrzymywaniu tradycji, czuje się patriotą, a do Wielkiej Brytanii przyjechał zdobyć doświadczenie zawodowe. Darka spotykam nad jednym z starszych, nieczytelnych prawie grobów.

– Myślałem, że to polski nagrobek – wyjaśnia – też ma orła, tyle że z dwiema głowami – odgarnia liście, zadumany. Nie sposób nie poddać się urokowi obsypanego złotymi liśćmi cmentarza, gdzie sprzątających obserwują zastygłe w wiecznych pozach wiktoriańskie anioły, tak typowe dla angielskich nekropolii.

Marka spotykam przy kolejnej alejce, zawzięcie szoruje obrośnięty na zielono zniszczony grób. Kiedy go zagaduję nieśmiało przeprasza za kaleczenie polskiego. Jest pół-Polakiem – częściej posługuje się angielskim. Jednak z trudną polszczyzną radzi sobie świetnie. „To dzięki mojej matce” – tłumaczy. Ma na sobie koszulkę z białym orłem na piersi, wygląda bardzo patriotycznie. Mark na sprzątanie grobów przyjechał aż z Reading. Zaczynam się zastanawiać dlaczego ktokolwiek narzeka na dzisiejszą młodzież…

Koło busa, zaparkowanego tuż przy pomniku, kręci się dwoje nastolatków, to Kacper i Asia. Mają po 15 lat i niedługo będą przystępować do bierzmowania. O sprzątaniu dowiedzieli się na… facebooku.

– Pani Gosia nas zaprosiła – wyjaśnił Kacper. Oboje z Asią chodzili po polskich grobach, zapalając znicze. Chcieli pobić ubiegłoroczny rekord – 500 zapalonych świec. Nie udało się, bo część zniczy trzeba było przesłać na podobną akcję do Liverpoolu. Jak wyjaśniła przewodnicząca Poland Street wydatki związane ze sprzątaniem grobów pokrył konsulat polski w Londynie, a Polonia z Liverpoolu dołączyła się do akcji sprzątania grobów. Zniczami trzeba było się zatem podzielić.

– Zwykle sprzątamy do zapadnięcia zmroku, albo do czasu kiedy zrobi się za zimno, wtedy chodzimy po wszystkich grobach i zapalamy znicze wszędzie tam, gdzie się jeszcze nie palą – zapowiada. W Liverpoolu Polonia Merseyside organizuje sprzątanie polskich grobów w ten weekend.

W londyńskiej akcji sprzątania wzięło udział około 50 osób na cmentarzach Gunnersbury i St Patrick. Dodatkowo mniejsze grupy, lub pojedyncze osoby, odwiedziły polskie groby na cmentarzach Willesden, City of London, Manor Park, Southgate i Kensal Green.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_