Przyjeżdżają licznie i zwykle nie mają większych problemów ze znalezieniem pracy w Wielkiej Brytanii. Informatycy, programiści, szeroko rozumiani specjaliści z branży IT bardzo chętnie są zatrudniani przez brytyjskie firmy. Drenaż polskich mózgów, które mogłyby wspierać polską myśl technologiczną, trwa nieustannie od 10 lat.
Od tamtej pory pozycja Polski na arenie międzynarodowej bardzo się umocniła, a i nasi rodzimi pracownicy w krajach „starej” Unii zyskali na znaczeniu. Z tą różnicą, że teraz nie są to wyłącznie osoby bez wykształcenia, pracujące fizycznie, choć i takich jest z pewnością wiele (szczegółowych danych brak, gdyż przeprowadzenie takich badań jest niezwykle trudne i kosztowne). Jednak nie trzeba być statystykiem, aby zauważyć, że wciąż rośnie liczba specjalistów z branży IT, którzy świetnie sobie radzą na zachodnim rynku pracy. W tym również brytyjskim.
Pożądani
Według socjologów rosnący trend migracji osób wysoko wykwalifikowanych jest naturalnym elementem procesów ekonomicznych i społecznych, wynikających m.in. z postępującej globalizacji. „Należałoby raczej oczekiwać, że wraz z rozwojem społeczno-ekonomicznym znaczenie migracji specjalistów będzie relatywnie coraz większe”, czytamy w raporcie „Migracje osób z wysokimi kwalifikacjami” Pawła Kaczmarczyka i Joanny Tyrowicz.
A dlaczego właśnie informatycy? Odpowiedź jest prosta: ponieważ pracują w międzynarodowym języku programowania.
– Zauważamy wielu polskich specjalistów IT wchodzących na rynek pracy w Wielkiej Brytanii, którzy wypełniają lukę umiejętności w ramach struktur rozwoju poszczególnych firm. Duże szanse na zatrudnienie mają kandydaci z różnymi umiejętnościami informatycznymi, ale szczególnie poszukiwani są programiści ze znajomością Java, NET i C # – stwierdza Lee Chant, dyrektor zarządzający Hays Information Technology.
Ta międzynarodowa firma HR-owa na zlecenie swoich klientów często rekrutuje ekspertów z branży nowych technologii spoza Wysp. Poszukiwane są osoby z wyższym wykształceniem kierunkowym i dobrym językiem angielskim. Ich umiejętności są uniwersalne, a w szczegółowe procedury organizacji wdrażają się szybko i efektywnie. Mile widziane jest także doświadczenie, które mogłyby być może usprawnić proces rozwoju firmy oraz rzecz jasna – odpowiedni poziom wiedzy technicznej w danej dziedzinie. Wszystkie te aspekty są badane podczas wieloetapowej rekrutacji.
Praca, rozwój, kultura
Zapytaliśmy polskich informatyków dlaczego postanowili wyjechać. Bartosz Wójtowicz, absolwent informatyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, na emigracji niespełna dziewięć lat, odpowiada krótko: przygoda i kariera.
– Londyn to centrum finansowe tej części świata, największe firmy i banki mają tu swoje główne siedziby, a ludzie są uczciwi, uprzejmi wobec siebie i traktują się z szacunkiem – mówi. W Barclays Investment Bank pracuje na stanowisku technical leader.
Z podobnych pobudek w tym samym czasie przyjechał do Londynu Łukasz Musiał. Chciał poznać świat, brać udział w międzynarodowych projektach. Obecnie jest konsultantem ds. rozwoju oprogramowania w Bank of America – Merrill Lynch. W Wielkiej Brytanii podoba mu się wysoka kultura, zarówno jeżeli chodzi o pracę, jak i dbanie o przestrzeń publiczną, relacje międzyludzkie czy język polityki.
Artur Kozieł z Polski wyjechał wiosną 2005, ponieważ jego zdaniem możliwości kontynuacji kariery w finansach były bardzo ograniczone. Pierwsze 2 lata w większości spędził w Paryżu. Teraz pracuje jako Software Architect w dziale Derivatives w japońskim banku inwestycyjnym w Londynie.
– To wielokulturowe miasto, które daje duże możliwości rozwoju. Trudno się tutaj czuć obco, bo prawie każdy jest przyjezdny – kwituje.
Z kolei Grzegorz Dymarek, analityk biznesowy w brytyjskiej firmie zajmującej się oprogramowaniem dla przedsiębiorstw i korporacji, do Wielkiej Brytanii, a dokładniej do Szkocji przyjechał z myślą o nauce. – Wtedy byłem studentem trzeciego roku informatyki na Politechnice Wrocławskiej. Zdecydowałem że spróbuje swoich sił na studiach tutaj. Pasjonował mnie język i kultura, to był swojego rodzaju „Daleki Zachód”, liberalna kraina dobroci – opowiada.
Magdalena Gawin jest w zdecydowanej mniejszości, jeżeli chodzi o kobiety w tym fachu. Z kraju wyjechała siedem lat temu, tydzień po obronie pracy magisterskiej. Skończyła Informatykę i Ekonometrię na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Obecnie pracuje na stanowisku project consultant w Broadridge Financial Solutions, firmie, która dostarcza oprogramowanie dla instytucji finansowych, przede wszystkim dla banków inwestycyjnych. Zajmuje się szeroko pojętym wdrażaniem systemów finansowych.
– W Anglii podoba mi się otwartość na różne idee. W Polsce niestety tego brakuje i zejście z utartej ścieżki jest często negatywnie oceniane. Natomiast z codziennych spraw to bardzo dobre relacje w pracy – na luzie, ale zawsze bardzo kulturalne i profesjonalne – tłumaczy.
Co dalej…?
– Jedziecie do stolicy kraju kapitalistycznego. Który to kraj ma być może nawet tam i swoje… plusy. Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów! – kultowego „Misia” cytuje Artur Kozieł. Przyznaje, że tęskni za rodziną i przyjaciółmi, jednak na razie nie rozważa powrotu do Polski.
– Gdybym skończył karierę to byłoby to całkiem realne, ale póki co trudno planować emeryturę – dodaje.
Podobnie myśli Magda Gawin. – Na chwilę obecną nie myślę o tym, mój dom jest w Anglii. Natomiast nigdy nie mówię nigdy i nie wykluczam tego w przyszłości – wyznaje.
Przeciwnego zdania jest Bartosz Wójtowicz. Wieczny pęd, tłok, brud na ulicach, brak wolnej przestrzeni, zaniedbane domy – to tylko kilka z jego listy negatywów mieszkania na Wyspach. Od dłuższego czasu rozważa powrót, ponieważ tęskni za ojczyzną.
– Ale aby tak się stało, musiałbym mieć możliwość utrzymania podobnych zarobków, czyli albo możliwość pracy zdalnej, albo propozycja pracy na wysokim stanowisku, albo własna firma – mówi.
Łukasza Musiała do kraju ciągnie rodzina. – W mojej ocenie tam są lepsze warunki do wychowania dzieci, jeśli więc pojawi się potomek i interesująca praca – to będzie to poważna opcja do rozważenia – odpiera.
Historia obecności Polonii na Wyspach Brytyjskich dowodzi temu, że Polacy mają szczególną łatwość adaptacji nawet w nie zawsze sprzyjających warunkach. Tak było w przypadku emigracji niepodległościowej i tak też jest w przypadku tych, którzy swoją młodość przeżyli w wolnej Polsce. Przy czym obecnie Polacy mają wybór.
– Tylko wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach myśli się już trochę bardziej w kategoriach Europy jako całości, niż poszczególnych krajów. Zobaczymy, jak nasze dzieci będą to postrzegać, za 20 lat – sumuje Kozieł.
Magdalena Grzymkowska