23 grudnia 2014, 20:56 | Autor: admin
Golec uOrkiestra: Tak to Boze dej!

W mijającym roku zespół obchodził jubileusz 15-lecia istnienia. – Wszyscy się przez ten czas zmieniliśmy. Wydorośleliśmy, założyliśmy rodziny, a to też miało wpływ na muzykę. Jest ona dojrzalsza – mówią Paweł i Łukasz Golcowie. Z najsłynniejszymi bliźniakami-góralami beskidzkimi o mijającym roku i fundacji Braci Golec rozmawia Paweł Filuś

Ubiegłoroczny koncert zespołu Golec uOrkiestry na Jasnej Górze (Fot.: Dominik Imielski/Z archiwum Golec uOrkiestry)
Ubiegłoroczny koncert zespołu Golec uOrkiestry na Jasnej Górze (Fot.: Dominik Imielski/Z archiwum Golec uOrkiestry)

Mija rok od wielkiego koncertu kolęd na Jasnej Górze. Jak to wydarzenie wpłynęło na Was i na Wasz zespół?

Łukasz: Nie chcę używać wielkich słów, ale to jest dla nas bardzo duży krok naprzód. Udało nam się zrobić coś wyjątkowego. Niewielu artystów zagrało i zaśpiewało kolędy w tak szczególnym dla Polaków miejscu i przy tak wspaniałej oprawie.
Postanowiliśmy ambitnie podejść do tematu kolęd. Zagrać je na nowo, dorzucić coś od siebie, ale tak, żeby ich nie przytłoczyć. Stąd chór Gospel Rain, który dodał przestrzeni, wniósł klimat r’n’b, stąd Agata Szymczewska, która zagrała na klasycznych skrzypcach Stradivariusa no i oczywiście nasze dzieciaki z Fundacji Braci Golec, które okazały się lepsze niż niejeden beskidzki kolędnik.

Paweł: Zresztą, popatrzmy na pierwszą kolędę na płycie. „Bracia, patrzcie jeno”, zaczyna się od fanfar, potem mamy anielski gospel, po czym ja z Łukaszem prowadzimy muzyczny dialog. Albo „Tryumfy Króla Niebieskiego” – zaczyna się akordami majestatycznych, jasnogórskich organów. Ale zaraz po nim są rockowe, gitarowe riffy i sekcja dęta, która wprowadza klimaty soulowe.

Łukasz: Te najbardziej znane kolędy też postanowiliśmy nieco odświeżyć. „Lulajże Jezuniu” zaczyna się tematem zaczerpniętym ze „Scherza h-moll” Fryderyka Chopina, a „Cicha noc” to kołysanka na dwa głosy – Edytki, mojej żony i moim. Ale wszystkie te smaczki nie przytłaczają kolęd. Pozostają tymi samymi, które Polacy doskonale znają.

Paweł: Sporo podróżujemy po Polsce i jadąc z naszych Beskidów na północ, często przejeżdżamy przez Częstochowę. Jasna Góra zawsze była dla nas miejscem szczególnym. Ale teraz, inaczej ją postrzegamy. Przed oczami stają mi wtedy te wszystkie światła, barokowe rzeźby i niesamowity klimat tego koncertu. To jest coś, co pamięta się do końca życia.

 

Kilka miesięcy później odbył się kolejny wielki koncert, tym razem w Krakowie-Łagiewnikach, w hołdzie Janowi Pawłowi II z okazji jego kanonizacji. Zabrzmiała tam symfoniczna wersja utworu „Leć muzyczko”.

Łukasz: To też jest jedna z tych historii, które będziemy pamiętać do końca życia. Kiedy w 2002 roku Ojciec Święty miał przyjechać do Polski z ostatnią jak się później okazało pielgrzymką, zadzwonił do nas nasz przyjaciel, kapelan Związku Podhalan, ksiądz Władysław Zązel. Powiedział nam wtedy: „Panowie Golcowie, jest temat, trzeba zagrać Ojcu Świętemu na pożegnaniu na lotnisku w Balicach”. Stworzyliśmy muzykę, do której tekst napisał Rafał i Olga Golec. Piosenka miała być taką historią pontyfikatu Jana Pawła w pigułce. Zadzwoniliśmy też do naszych kolegów z prawosławnego chóru Oktoich, którzy z wielkim entuzjazmem wgrali chóry i tak powstała pierwsza wersja „Leć muzyczko”.

Paweł: A samo wykonanie na Balicach? Pełne emocji i wzruszeń. Do dziś pamiętam, jak Jan Paweł II powoli wsiadał po schodach do samolotu i jak później ten samolot znikał na horyzoncie. Wszyscy wtedy płakaliśmy, nawet ci najbardziej twardzi.

Łukasz: Później piosenka zaczęła już żyć swoim życiem. Kilkanaście szkół przyjęło ją jako swój hymn. Dzieciaki w tych szkołach, na przykład w Twardorzeczce na Żywiecczyźnie czy w Choczni koło Wadowic, podczas uroczystości szkolnych, stają na baczność i śpiewają.

Paweł: W 2011 roku z okazji beatyfikacji Jana Pawła II nagraliśmy nową wersję „Leć muzyczko”, która potem trafiła na naszą płytę z największymi przebojami „The Best Of”, a w tym roku postanowiliśmy zrobić wersję symfoniczną na kanonizację Jana Pawła. Zagraliśmy ją zresztą na specjalnym koncercie w krakowskich Łagiewnikach. Do nagrania zaprosiliśmy Anię Wyszkoni, Piotra Cugowskiego, Rafała Brzozowskiego, Monikę Kuszyńską, Ryszarda Rynkowskiego i Kubę Badacha oraz naszych przyjaciół z chóru Gospel Rain. Ta piosenka jest też zapowiedzią naszej nowej, symfonicznej płyty, którą będziemy nagrywać w czerwcu przyszłego roku.

 

2014 to również rok Waszego jubileuszu 15-lecia zespołu. Jak zmienił się w ciągu w tych kilkunastu lat?

Łukasz: Diametralnie. Pamiętasz jeden z naszych pierwszych teledysków do „Crazy Is My Life”? Nagrywaliśmy go właśnie 15 lat temu na Zamku w Bielsku. Byliśmy wtedy grupą młodych, nieopierzonych jeszcze muzyków

Paweł: Zresztą, na samym początku byliśmy w stanie nagrać dwie płyty w ciągu roku. Teraz już to wygląda zupełnie inaczej. Dzisiaj proces produkcyjny to wiele godzin spędzonych w studiu, bo każda piosenka musi być dopieszczona w każdym, najmniejszym fragmencie. Bo też i my się zmieniliśmy, dojrzeliśmy. Wiele się przez ten czas nauczyliśmy.

Łukasz: Podam taki przykład. Naszą pierwszą płytę nagrywaliśmy w studiu w Bielsku-Białej. Taśma-matka z tego nagrania nie istnieje, bo nikt wtedy nie przypuszczał, że płyta okaże się takim sukcesem. A dzisiaj nagrywamy piosenki w naszym domowym studiu w Łodygowicach.

Paweł: Wszyscy się przez ten czas zmieniliśmy. Wydorośleliśmy, założyliśmy rodziny, a to też miało wpływ na muzykę. Jest ona dojrzalsza, bardziej przemyślana. W czasie tych 15 lat zmieniał się też skład Golec uOrkiestry, a każdy muzyk wnosił coś nowego. Nasze brzmienie stało się przez to coraz bardziej wyrafinowane.

Łukasz: Wystarczy zresztą posłuchać naszej płyty „The Best of Golec uOrkiestra”, gdzie nagraliśmy nowe wersje naszych hitów. Takie „Ściernisco” czy „Crazy Is My Life” dzisiaj brzmią już zupełnie inaczej niż kiedyś – pełniej, dojrzalej.

 

Słyszałem również o jubileuszowych obchodach w Milówce…

Paweł: Dawno nie mieliśmy takiej tremy, jak przed tym koncertem w Milówce. Graliśmy przecież przed swoimi. Wśród publiczności byli nasi sąsiedzi, ludzie, którzy pamiętają nas od małego. Zagraliśmy wszystkie hity z ostatnich 15 lat.

Łukasz: Na scenę zaprosiliśmy także muzyków, którzy grali w poprzednich składach Golec uOrkiestry: Wojtka Golca, Andrzeja Małyjurka, Jarka Grzybowskiego. Niestety, nie ma już z nami Krzysia Puszyńskiego, który śpiewał m.in. słynne „Kuku” z pierwszej płyty. Wykonaliśmy na jego cześć specjalną wersję tej piosenki – na początku wszyscy usłyszeli Krzysia, a my zaśpiewaliśmy ze sceny końcówkę, specjalnie dla niego.

Paweł: Po koncercie zebraliśmy naszych przyjaciół na góralski poczęstunek. Skończyliśmy nad ranem.

Łukasz: Znaczy się, uczciliśmy jubileusz godnie (śmiech)

 

Za kilka dni Święta. Gwiazda z turoniem przygotowane do kolędowania?

Paweł: Oczywiście, że tak. Strych u Łukasza dosłownie zawalony jest maskami kolędniczymi z Beskidu Żywieckiego. Co roku, gdy kolędujemy, wybieramy kilka z nich i w tym roku będzie tak samo.

Łukasz: Zresztą nie tylko maski, gwiazda czy turoń. Szykujemy też gardła, bo to głos jest najważniejszym instrumentem w Święta. Zawsze po świątecznym obiedzie, wspólnie z naszą mamą Ireną śpiewamy przy akompaniamencie fortepianu pastorałki z ponad stuletniej kantyczki, którą odziedziczyliśmy po babci Helence. A trzeba powiedzieć, że jedna pastorałka ma średnio 30 zwrotek, więc śpiewom nie ma końca.

 

Przypominacie sobie jakieś zabawne przygody, które przydarzyły się Wam w Święta?

Łukasz: U nas w rodzinie w Święta rzeczywiście zdarzają się dość niespodziewane sytuacje. Moja żona Edytka kiedyś w Święta wiozła koleżankę do porodu. Innym razem jeden z naszych sąsiadów pięć razy przychodził do nas kolędować. Pamiętam też, że jak byliśmy młodzi to kilka razy w czasie Wigilii wyłączali nam prąd w domu.

Paweł: Kilka z takich sytuacji zresztą opisaliśmy w piosence „Tik tak”, która znalazła się na płycie „Święta z Golec uOrkiestrą”

Edyta Golec (Fot.: Dominik Imielski/Z archiwum Golec uOrkiestry)
Edyta Golec (Fot.: Dominik Imielski/Z archiwum Golec uOrkiestry)

Wspominam Wasz wielki londyński koncert i fantastyczną atmosferę, którą stworzyliście…

Łukasz: Chodzi o Koko Club, prawda? Doskonale pamiętamy. To było niesamowite przeżycie grać w tym samym miejscu, gdzie kiedyś występowali Charlie Chaplin czy The Clash, a pierwsze muzyczne kroki stawiała Madonna. My oczywiście graliśmy dla polskiej publiczności i doskonale pamiętam to niesamowicie ciepłe przyjęcie.

Paweł: Na tym koncercie było bardzo wielu naszych krajan z Beskidu Żywieckiego. O niektórych z nich nawet nie wiedzieliśmy, że wyjechali do Wielkiej Brytanii.

 

Oprócz zespołu prowadzicie również Fundację Braci Golec. To wspaniała inicjatywa promująca naszą muzykę ludową. Na czym skupiacie się prowadząc tą fundację i jakie są owoce jej działalności?

Łukasz: Fundację powołaliśmy w 2003 roku. Dzieci w Fundacji uczą się gry na skrzypcach, baskach góralskich, heligonkach, a także instrumentach pasterskich: dudach, gajdach, trombitach i fujarkach. W ogniskach muzycznych kształci się 160 naszych podopiecznych ze szkół podstawowych i gimnazjów, z czterech gmin Beskidu Żywieckiego. Uczymy ich także szacunku do kultury tradycji i dumy z tego, kim są.

Paweł: Te kapele „tak wymiatają”, że drzwi nie zamykają się na ich występach. W okresie Bożego Narodzenia chodzą z gwiazdą i muzykują na coraz wyższym poziomie.

Łukasz: Fundacja wydaje również albumy ze strojami regionalnymi. To już cała seria „Stroje ludowe w Karpatach Polskich”. W listopadzie ukazał się album o stroju cieszyńskim, a wcześniej były już albumy ze strojami mieszczan żywieckich, górali podhalańskich, górali śląskich i żywieckich.

Paweł: Na tradycji można budować nowoczesność. Ale też jesteśmy przeciwni temu, żeby tradycję czy folklor traktować jako Cepelię czy jakąś wiochę. To nie jest tak. To jest coś, co żyje i ma się całkiem dobrze.

 

Zbliża się początek kolejnego roku. Jakie plany na najbliższe 12 miesięcy?

Łukasz: Jednego planu na pewno nie uda się nam zrealizować – odpocząć (śmiech). Mamy bardzo dużo zajęć. Ostatnio graliśmy w Bukowinie koncert kolęd, który TVP i TVP Polonia wyemituje w Święta. Do tego koncerty w Polsce i w Europie i nowe projekty. Powoli zabieramy się za przygotowania do koncertu z Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia, który jest zaplanowany na czerwiec. Chcemy też wreszcie skończyć i wydać nowe piosenki, bo w ostatnich miesiącach pracy było na tyle dużo, że zabrakło już czasu.

Paweł: W Golec uOrkiestrze cały czas coś się dzieje. Doskonale to widać na naszym profilu na Facebook’u. Adrenaliny na pewno nam nie brakuje.

Łukasz: Zapomniałeś Paweł, że w przyszłym roku czekają nas też 40. urodziny

Paweł: Masz już prezent?

Łukasz: A Ty masz? (śmiech)

 

Na koniec nie mogłoby zabraknąć góralskich „powinszowań” dla naszych Czytelników…

Paweł: Rok temu życzyliśmy czytelnikom Dziennika Polskiego zdrowych, pogodnych, radosnych i spokojnych świąt. No i cóż tu dodać. Skoro spełniło się rok temu, to niech spełni się i teraz. Mamy nadzieję, że Święta pozwolą odpocząć od gonitwy i naładować akumulatory.

Łukasz: A skoro ma być po góralsku, to „Na scyńsci, na zdrowii, na te Boze Świenta – Byście byli zdrowi i weseli jako święci Anieli cały Bozy rok. Tak to Boze dej!”

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_