Prof. Jan Toporowski jest wykładowcą makroekonomii oraz teorii instytucji i polityki finansowej na University of London. Jego poglądy i teorie są bardzo doceniane i cytowane na całym świecie, jednak jego droga do osiągniecia pozycji poważanego ekonomisty nie była usłana różami.
Zaproszony na wywiad nie kryje wzruszenia.
– Miałem zaszczyt opublikować mój pierwszy artykuł w „Dzienniku Polskim” jeszcze jak bylem w szkole podstawowej, a mój ojciec regularnie publikował w tym piśmie do swojej śmierci w 1999 r. – mówi zastrzegając, że jego znajomość języka polskiego nie jest doskonała.
– Tyle lat przepłynęło od czasu matury z polskiego… – dodaje zamyślony.
W trakcie rozmowy jednak okazuje się, że profesor jest nad wyraz skromny, jeżeli chodzi o swoje umiejętności. Chociaż urodził się i większość życia spędził na Wyspach, językiem polskim posługuje się bardzo dobrze. Jego rodzice przyjechali do Wielkiej Brytanii w 1945 r., tuż po wojnie. Ojciec pracował jako nauczyciel języka angielskiego wśród żołnierzy zdemobilizowanych z Polskich Sił Zbrojnych w Anglii.
Toporowscy najpierw mieszkali w polskim obozie w Fairford, a następnie przenieśli się do Oxfordu. Młody Janek został wychowany w domu patriotycznym i katolickim.
– Moje wychowanie patriotyczne i emigracyjne oddaliło mnie nie tylko od rzeczywistości angielskiej, ale także od rzeczywistości polskiej, której przedwojenne problemy społeczno-gospodarcze były poza dyskusją, tak samo jak wszelkie aspekty życia powojennego, nawet kultura. Natomiast mój proces edukacji w systemie brytyjskim oddalił mnie od środowiska moich rodziców – wyznaje.
Polska poza granicami
Rodzice Jana nie mieli ambicji bliskiej integracji ze społeczeństwem brytyjskim. Nie angażowali się w sprawy dotyczące kraju, w którym postanowili się osiedlić. Za to ich syn szybko zaczął dostrzegać niedoskonałości środowiska polskiego.
– Po wojnie ci którzy byli lewicowi i mieli socjalistyczne poglądy wyjechali do Polski. Inteligencja wyjechała do Francji. A ci, którzy chcieli się urządzić, zorientowali się, że w Wielkiej Brytanii jest to dla cudzoziemców bardzo trudne, ze względu na inne kwalifikacje, szkolnictwo i wymagania pracodawców. Dlatego część z nich zdecydowała się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, Kanady i Australii. Tam było łatwiej. W Zjednoczonym Królestwie polska emigracja tzw. ekonomiczna nie była zbyt przedsiębiorcza. A emigracja polityczna czekała na to, że Brytyjczycy i Amerykanie wypowiedzą wojnę ze Związkiem Radzieckim – tłumaczy.
Rodzice Jana zadbali o to, żeby ich syn chodził do szkoły sobotniej, co nie było łatwe. – To była sobota, dzień wolny i jak zaczęło organizować treningi piłki nożnej w szkole, to wolałem chodzić na te zajęci – mówi z uśmiechem.
– Egzamin na poziomie A-Level to była motywacja do nauki, chociaż dla mnie był to niespodziewanie trudny egzamin. Musiałem dużo czasu poświęcić na czytanie polskiej literatury, jednak trud ten opłacił się – dobre wyniki z matury pomogły mi w dostaniu się na uniwersytet – dodaje.
Za namową rodziców, którzy chcieli żeby został dziennikarzem, uznając to za bezpieczną ścieżkę kariery, Jan podjął studia z obszaru nauk społecznych na uniwersytecie w Birmingham.
– Chciałem wszystko wiedzieć o całym świecie. Poza normalnymi kursami teorii społecznej i politycznej, zapisałem się na kursy o Afryce, ale też o rozwoju gospodarczym wschodniej Europy. Należałem też do Klubu Polskiego, gdzie poznałem Anitę Prażmowską, która ostro krytykowała nasze całkowite ignorowanie polskiej kultury powojennej. Zbliżyliśmy się do siebie. Kiedy zadeklarowałem swoje uczciwe intencje, podała mi czarną polewkę. W rozpaczy pojechałem z przyjaciółmi na Saharę, gdzie chłodne wieczory spędziłem pisząc melancholijne listy miłosne, które w końcu odniosły pożądany skutek. Tam w Afryce, dokładnie w Gambii, znalazłem niespodziewane pocieszenie wśród Polaków, członków załogi statku „Radom”, który płynął wzdłuż wybrzeża zachodniej Afryki. Moją Polskę znalazłem poza granicach państwa polskiego – mówi Toporowski.
Olśnienie
Po studiach Anita i Jan przenieśli się do Londynu, gdzie poznali Stefana i Franciszkę Themersonów.
– W ich domu spotkaliśmy nowe środowisko – twórcze i jak najbardziej intelektualne. On był pionierem polskich filmów awangardowych, a po wojnie pisał w języku angielskim powieści filozoficzne. Ona była malarką. To oni nauczyli nas, że prawdziwego życia twórczego nie można ograniczyć do jakiegoś stanowiska w hierarchicznej organizacji pracy. Życie twórcze jest poświęceniem, nie karierą. To było bardzo różne od dzisiejszej obsesji znalezienia pracy będącej jedynym wskaźnikiem ambicji. Rezultatem tego stosunku jest dzisiejsza skłonność do traktowania ludzi, którzy nie osiągną sukcesu zawodowego jako nieudaczników – zauważa profesor.
Zafascynowało go życie ludzi, którzy zajmowali się twórczą pracą i znali wielu bardzo ciekawych ludzi: Słonimskiego, Gombrowicza, Tuwima, Bertranda Russell’a czy Salvadore’a Dalego. U Themersonów poznali też Tamarę Deutscher, wdowę po słynnym historyku polskim Izaaku Deutcherze.
– Jestem odpowiedzialny za uratowanie nieocenionego księgozbioru Tamary po jej śmierci. W jej zbiorach znalazłem nawet wiersz, który napisał dla niej Słonimski, który mieszkał w Londynie w czasie wojny. Istny „biały kruk” i olbrzymia radość dla mnie, miłośnika poezji Słonimskiego, odkąd dostałem jego tomik od mojego wujka podczas pierwszej wizyty w Polsce – podkreśla.
Pod wpływem znajomości z Themersonami Toporowski zdecydował się na kontynuację nauki, jednak tym razem wybrał to, co go najbardziej interesowało: ekonomię. Duży wpływ na jego poglądy odniosła książka Michała Kaleckiego. Największą pasją i celem w obszarze naukowym żądnego wiedzy studenta stało się wyjaśnienie niezwykłych wahań gospodarczych w krajach kapitalistycznych. – Nauka ekonomiczna tylko wtedy ma wartość, kiedy objawia nowe albo ukryte aspekty tego życia. Najgorsze dziennikarstwo dąży do wzmocnienia powierzchownych wyobrażeń ludzi. Próżna nauka ekonomii uszlachetnia te wrażenia pustą teorią albo matematyką. Pierwszym ekonomistą, który mi to uświadomił, był Kalecki – wspomina.
Niewygodne opinie
Po magisterium rozpoczął studia doktoranckie w Birmingham o planowaniu gospodarczym w Polsce, a następnie podjął pracę jako ekonomista w Standard Chartered Bank, gdzie pisał raporty o sytuacji w Polsce i Afryce.
– Nawet doradzałem w sprawie pożyczki dla irackiego rządu Saddama Husseina. Zrozumiałem wówczas problem zadłużenia międzynarodowego i błędną politykę Międzynarodowego Funduszu Walutowego, która pogłębiała tendencje deflacyjne zamiast ją łagodzić – oznajmia.
W lutym 1986 roku Toporowski opublikował artykuł w „Financial Times”, w którym zapowiedział, że banki międzynarodowe będą musiały zrezygnować ze spłaty długów, nawet jeżeli doprowadzi to do ich krachu. Zacytował w nim mało znany argument Róży Luksemburg o zadłużeniu międzynarodowym i kryzysach finansowych przed I wojną światową.
– Nikt w Londynie nie wiedział, kim była Róża Luksemburg. Ale później dowiedziałem się, że pewien zgorszony akcjonariusz w Stanach Zjednoczonych zatelefonował do prezesa banku, skarżąc się, że cytowałem jej krytykę polityki bankowej. Wybuchła awantura. Kilka miesięcy potem straciłem pracę i na długo wszelkie możliwości pracy w finansach. Natomiast mój artykuł wywołał duże zainteresowanie wśród myślących ekonomistów. Po raz pierwszy zostałem zaproszony do Stanów Zjednoczonych, gdzie poznałem słynnego teoretyka kapitalizmu finansowego, Hymana P. Minsky’ego – opowiada.
Docenienie
Toporowski ostatecznie zahaczył się na Politechnice South Bank w Londynie, gdzie nie dokuczano mu za publikowanie niewygodnych opinii. Znalazł też dodatkową pracę w „Economist Intelligence Unit”. Jego publikacja esejów Kaleckiego rozbudziła zainteresowanie ekonomistów post-keynesowskich. Obecnie jest jednym z najbardziej docenianych specjalistów tego nurtu. W latach dziewięćdziesiątych opublikował swoje pierwsze książki o finansach, w których wyjaśnia przypadki nierównowagi finansowej: krachy giełdowe w 1974 r. i w 1987 r., kryzys zadłużenia międzynarodowego w latach osiemdziesiątych, i potem krachy w gospodarkach zwanych „emerging markets”.
Następnie profesor Toporowski odbył staż naukowy na Uniwersytecie Cambridge i w Banku Finlandii. W 2005 roku wydana została również jego trzecia książka o analizie mechanizmów, za pomocą których systemy finansowe mogą destabilizować gospodarkę rynkową. W tej książce opisuje finansową teorię wzrastającego ryzyka, która zrodziła się z dyskusji polskich ekonomistów w latach 30. XX wieku.
– Moje pochodzenie i przeżycia przekonały mnie, że w społeczeństwach głęboko rozwarstwionych ekonomista w swojej działalności zawodowej ma szczególny obowiązek wykazania troski o los ludzi najuboższych. Adam Smith, w swej teorii uczuć moralnych wyraził to najbardziej zwięźle i trafnie: „Tę tendencję do podziwiania bogatych i możnych, a pogardzania ludźmi ubogimi i niskiego stanu, oraz ich lekceważenia, jest najbardziej powszechną przyczyną rozkładu uczuć moralnych” – kwituje.
Od 2004 r. jest profesorem ekonomii i finansów na Wydziale Ekonomii Szkoły Orientalistyki i Afrykanistyki (SOAS) Uniwersytetu Londyńskiego, którego jest dziekanem. Współpracuje też z Research Centre for the History and Methodology of Economics Uniwersytetu Amsterdamskiego oraz jest członkiem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
– Cenię sobie bardzo studentów z Polski, ponieważ zwykle reprezentują bardzo wysoki poziom akademicki. Cieszę się z napływu młodych, wykształconych osób. Będąc w Argentynie czy Meksyku widziałem jak emigracja polska umiera – ludzie przestają mówić po polsku, interesować się tym, co się dzieje w kraju. Dlatego istotne jest, żeby Wielka Brytania dawała jak najszerszy zakres możliwości językowych w szkołach średnich. Ich ograniczenie może mieć poważne negatywne konsekwencje gospodarcze, polityczne i kulturalne również dla Brytyjczyków. Nauka języków obcych daje okno na świat, którego język anielski nie może dać. Dlatego egzamin na poziomie A-level z języka polskiego powinien być zachowany – konstatuje profesor Toporowski.
Tekst: Magdalena Grzymkowska