Im bliżej wyborów parlamentarnych w Polsce, tym więcej osób chce o mnie zadbać. Przez ponad trzy lata minione od poprzednich wyborów miałem święty spokój. Pracowałem, jadłem, odpoczywałem, chorowałem bez niczyjej pomocy, nie miałem złudzeń i nie wierzyłem w obietnice. Zapomniałem też o obiecankach składanych przed ostatnimi wyborami, bo kto by dziś o nich pamiętał! Teraz licytacja przedwyborcza nabiera rozpędu. Każdego dnia media dostarczają mi kolejną porcję obietnic, zapewnień, planów, podwyżek, obniżek, prognoz i wizji. Politycy wszystkich partii, opcji i bez opcji, którzy zabiegają o głosy wyborców, nie ustają w wysiłkach, ich mózgi i sztaby wyborcze pracują na najwyższych obrotach. – Co tu jeszcze wymyślić, aby kupić Kisiela, aby zagłosował właśnie na NAS, a nie na naszych przeciwników – to dziś najważniejsza kwestia. Dla mnie jednak najważniejszy jest święty spokój, a tego – jak wiadomo – nie można kupić. To trzeba sobie wywalczyć. Patrzę więc z dystansem na przedwyborczą licytację polityków i piszę o tym, co naprawdę ważne. Gdzieś tam w świecie znalazłem informację o tym, że japońscy inżynierowie skonstruowali robota, który ma się opiekować seniorami.
Niestety, japońce jak zwykle zabrali się do roboty od pupy strony, czyli niewłaściwie. Bo ich robot – jak widziałem na filmie – ma zastępować pielęgniarkę, czyli pomóc wstać z łóżka, wózka inwalidzkiego, przenieść osobę obłożnie chorą, dostarczyć niezbędne lekarstwa i środki opatrunkowe, obudzić na czas, słowem zadbać o to, aby na starość chorowało się przyjemniej. Zadbali nawet o to, aby miał miękkie, gumowe końcówki… chciałem napisać rąk, ale przecież on nie ma rąk, tylko jakieś chwytaki. Nie kwestionuję szlachetnych pobudek, którymi kierują się Japończycy, wszak tamtejsze społeczeństwo starzeje się bardzo szybko, a przyrost naturalny już dawno zamienił się tam w ubytek naturalny. Ludziom chorym np. na Alzheimera taki robot jest w stanie bardzo ułatwić życie, może nawet nauczy się robić domowe sushi i wtedy to już będzie pełen sukces japońskich konstruktorów. Ale nie o to chodzi. Polskim seniorom też jest potrzeby taki robot, ale to nie może być bezduszna maszyna służąca wyłącznie do zmiany pampersów i robienia zastrzyków! Jeśli naprawdę taki robot ma zastąpić seniorów, to będzie miał pełno roboty do wykonania. Musi więc być wszechstronnie wykształcony, posiadać zdolności manualne, negocjacyjne i psychologiczne, mieć sokoli wzrok, słuch jak u sowy, siłę i zdrowie konia oraz cierpliwość żółwia.
Bo kto zajmie się wychowywaniem wnuków, gdy rodzice wyjadą do Anglii albo Irlandii za pracą? Kto przygotuje posiłek i zaprosi dzieci na niedzielny obiadek? Kto wyprasuje koszule dorosłego syna i wypierze sukienki córki? Kto nałupie orzechów na zimę w ilościach hurtowych? Kto codziennie rano kupi świeże bułki i mleko? Kto przyniesie najnowsze plotki z magla o sąsiadach z naprzeciwka? Kto będzie się wtrącał do porządków w łazience u synowej? Kto jesienią posprząta liście w ogródku? Kto będzie godzinami cierpliwie wystawać w kolejce do lekarza? Kto godzinami będzie cierpliwie opowiadać nam po raz n-ty tę samą, znaną historię z dzieciństwa? Kto pójdzie do pracy żeby wspomóc finansowo rodzinę, choć na głowie od dawna już siwy włos? Kto wyprowadzi naszego psa i pójdzie z kotem do weterynarza, choć w domu nie brakuje młodszych i sprawniejszych osób, które mogłyby to zrobić? Kto zrobi na zimę domowe przetwory z jabłek, kto usmaży powidła śliwkowe i kto przygotuje kompoty? Kto pożyczy dziecku pieniądze, gdy zabraknie na przeżycie „do pierwszego”, kto spłaci ratę kredytu mieszkaniowego za wnuka „bo zabrakło mi, babciu”.
No kto, pytam?
Czy wy, japońscy inżynierowie z tytułami doktorów, profesorów, z szufladami pełnymi nagród Nobla pomyśleliście o tym wszystkim? Kto to zrobi? Wasz śmieszny robot z gumowymi końcówkami? Nie! To musi być wyjątkowy robot, wyjątkowa maszyna która zastąpi wyjątkowego polskiego emeryta, polskiego seniora, osobę niezastąpioną i nie do zdarcia. Na takiego robota czeka masa roboty.