Na Wyspach przybywa imigrantów z Polski, w tym również polskich rodzin. Rośnie także liczba polskich urodzeń na terenie Wielkiej Brytanii, a tym samym liczba małych Polaków nie tylko w brytyjskich, ale również w polskich szkołach uzupełniających. Te, które istnieją od lat, pękają w szwach, z powodu nadmiaru uczniów. W większości istniejące placówki prowadzą listy dzieci oczekujących na wolne miejsce, na które czeka się nie tylko miesiącami, ale w przypadku niektórych szkół, latami. Ratunkiem są więc nowe szkoły, które z mniejszym lub większym powodzeniem zakładają rodzice.
A to głównie za sprawą fundamentu, na którym powstawały. Bo przede wszystkim istotne jest aby funkcjonowały zgodnie z brytyjskim prawem i przede wszystkim, aby były prowadzone przez osoby, które mają wykształcenie, kwalifikacje i doświadczenie w pracy nie tylko z dziećmi, ale również w sektorze edukacji. Niestety bywa i tak, że dyrektorami szkół uzupełniających mianują się rodzice, którzy nie pokusili się nawet o zdanie matury, w tym matury z języka polskiego, a szkołę upatrują jako formę dochodowego biznesu. Takich placówek zdecydowanie powinniśmy się wystrzegać i gruntownie sprawdzać, czy ta którą wybraliśmy dla swojej pociechy jest prowadzona przez ludzi, którzy mogą pochwalić się swoimi kompetencjami, bo to na nich spoczywa ciężar nie tylko organizacji szkoły, ale odpowiedzialności bezpieczeństwo oraz za jakość i poziom edukacji uczniów.
Założycielki szkoły Wembley przez lata pracowały dla szkoły sobotniej im. Marii Konopnickiej, opartej na kilkudziesięcioletnich tradycjach, dzięki czemu należy wierzyć, że edukacja dzieci w tej placówce będzie inwestycją oraz przepustką do lepszej przyszłości, bez względu na to, gdzie ona będzie miała miejsce.Mamy otwierają szkołę
Pięć kobiet, burza pomysłów, już podzieliły się rolami i zadaniami. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że w praca w tworzonej przez nie szkole nie będzie należała do łatwych. Nie obawiają się jednak wyzwań i barier, które z pewnością się pojawią. Zapowiadają, że pracują z dziećmi od lat i co najważniejsze, znają się wzajemnie i miały już okazję z sobą współpracować, choćby na płaszczyźnie szkoły na Willesden Green w Londynie. Zawsze potrafiły się z sobą porozumieć, a wydarzenia, które miały miejsce dzięki ich zaangażowaniu, należały do udanych. Łączy je jeszcze jedno – dzieci w wieku szkolnym, i to właściwie dzięki przygodzie dzieci z polską szkołą, ich rodzice mieli szansę również zawiązać więź z placówką, zdobyć doświadczenie, poznać pracę w szkole od kulis, by móc po latach odważyć się podjąć wyzwanie – założenia nowej szkoły, opartej na dobrze znanych, sprawdzonych zasadach, ale zgodnie z planami i zapowiedziami założycielek szkoły na Wembley, natchnionej duchem nowych potrzeb.
Małgorzata Sędzielewska, Beata Wypychowicz, Anna Budzińska, Joanna Szyszkowska, Edyta Murisho w PSS im. Marii Konopnickiej pełniły różnorodne funkcje. Nie obawiają się pracy charytatywnej, bo jak przekonują, znają ją od podstaw. Beata przez 13 lat była nauczycielem nauczania początkowego, pod jej opiekuńczymi skrzydłami pierwsze kroki w nauczaniu polskości i języka polskiego stawiało kilkadziesiąt polskich dzieci. W nowej szkole będzie odpowiedzialna za sektor edukacji. Małgorzata Sędzielewska ze szkołą na Willesden związana była przez 8 lat. Pracowała charytatywnie najpierw jako sekretarz, a później jako prezes Komitetu Rodzicielskiego. – To była lekcja życia. Będąc prezesem komitetu widziałam długie listy dzieci oczekujących na miejsce w szkole. W Londynie mieszka bardzo dużo Polaków, którzy mają dzieci w wieku szkolnym, postanowiłyśmy podjąć wyzwanie wyjścia ich potrzebom naprzeciw i otwarcia szkoły – powiedziała Małgorzata Sędzielewska, dyrektor PSS im. Janusza Korczaka na Wembley.
– Ponadto od dwóch lat pracujemy jako „Mama Team” organizując różnego rodzaju zajęcia i warsztaty dla dzieci. W tym czasie zdążyłyśmy się poznać i sprawdzić we współpracy – dodała Beata Wypychowicz, która w nowej szkole zajmie się również nauczaniem klas najmłodszych.
Edycie Murisho, Joannie Szyszkowskiej oraz Annie Budzińskiej – z-cy dyrektora szkoły na Wembley, powierzono zadania związane z organizacją pracy szkoły, administracją, pieczę nad szkolnymi wydarzeniami. Panie chętnie mówią o swoi doświadczeniu, pomysłach oraz o tym dlaczego, że idąc za wzorem Korczaka, którego wybrały na patrona szkoły, chcą nie tylko edukować dzieci, ale również i ich rodziców. W nowej szkole znajdzie się miejsce dla każdego ucznia, a w jej progi mogą już wstępować trzylatki – czeka na nie grupa przedszkolna.
Największy problem z kasą…
Założenie polskiej szkoły to długotrwały proces, który powinien przebiegać zgodnie z wymogami prawa brytyjskiego. Począwszy od wyboru formy prawnej rejestracji placówki, wynajmu, zadbania o polisy ubezpieczeniowe, zatrudnienia pracowników, sporządzeniem dokumentacji regulującej funkcjonowanie i działalność placówki, po zreorganizowanie zapisów, wybór podstawy programowej i zorganizowanie życia szkoły, często integrując je z lokalną społecznością polonijną i brytyjską. Aby taki proces mógł się zakończyć sukcesem potrzeba jest nie tylko solidna wiedza i gruntowne przygotowanie, ale przede wszystkim zespół ludzi, którzy potrafią współpracować w grupie, są odpowiednio przeszkoleni i decydują się wypełniać powierzone im role charytatywnie, bo w polskich szkołach nie zarabia się pieniędzy, a wręcz przeciwnie, pracownicy szkoły i kadra zarządzająca nieustanie szukają dodatkowych źródeł dofinansowania, które umożliwiają rozwój placówki i podnoszą prestiż szkoły.
Jedną z form ubiegania się o dodatkowe fundusze jest podjęcie współpracy z brytyjskimi instytucjami pozarządowymi, których sektor na Wyspach jest bardzo rozbudowany i dzięki temu możliwość pozyskania funduszy na działalność szkół jest bardzo duża. Środki na działalność szkoły mogą pochodzić ze źródeł lokalnych, regionalnych narodowych lub europejskich. Dostępne programy specjalizują się w finansowaniu różnego typu projektów. Nie ma jednak konkretnego z nich, który wspierałby tylko działalność szkół sobotnich, jednakże w ramach programów istnieją dostępne fundusze, które w dużym stopniu pokrywają tematykę edukacji.
Aby starać się o fundusze z organizacji pozarządowych, każda instytucja bez względu na wielkość i zakres działalności musi spełniać kilka ważnych warunków, do których zaliczają się: posiadanie odpowiedniej dokumentacji – regulaminu, konstytucji, czy statutu, które precyzują działalność tej organizacji.
W przypadku polskiej szkoły konstytucja musi jasno określać działania danej organizacji, która powinna posiadać charakter „non for profit”. Oprócz tego organizacja, czyli w tym przypadku polska szkoła powinna posiadać konto w banku, które organizację „reprezentuje” i jest dowodem na jej istnienie, a zarząd placówki, czyli grupa ludzi stojąca na czele szkoły powinny posiadać moc decyzyjną w działaniach służących rozwojowi szkoły, wspieraniu jej poczynań na gruncie dydaktyczno-pedagogicznym.
Formalnie, zawsze zgodnie z prawem
Company Limited by Guarantee, Community Interest Company, Charity incorporated lub unincorporeted oraz Unincorporated association, czyli stowarzyszenie to podstawowe propozycje form prawnych, w ramach których można zarejestrować polską szkołę sobotnią. Każda z form inaczej reguluje podział ról i funkcji dyrektorów oraz zarządu, który w jednej szkole może być 2, 3-osobowy, a w innej nawet w jego skład może wchodzić nawet kilkanaście rodziców.
Wybór formy prawnej i rejestrację polskiej szkoły powinien jednak poprzedzić solidny biznesplan oraz wykaz na co potrzebne będą pieniądze i w jaki sposób można je pozyskać. Na tej liście powinny znaleźć się koszty wynajmu budynku, ubezpieczenia, pomocy naukowych, pensji dla nauczycieli i innych pracowników, fundusze potrzebne do zorganizowania okolicznościowych wydarzeń. Trzeba pamiętać o tym, że polska szkoła prowadzi politykę samowystarczalną, jest instytucją samofinansującą się, a ewentualne okolicznościowe dotacje, są jedynie miłym dodatkiem i nie mogą być na stałe wliczane do szkolnego budżetu. Stąd też polityka budżetowa powinna być zaplanowana nie tylko na cały dany rok z góry, lecz na kilka kolejnych lat, ponieważ rodzic, który decyduje się na wybranie danej placówki dla swojego dziecka, jest zainteresowany edukacją nie tylko w najbliższej, ale również w dalszej, wieloletniej perspektywie.
Priorytet bezpieczeństwo
Szkoła z przyszłością, to tylko taka, która jest bezpieczna, która spełnia standardy bezpieczeństwa i wymogi prawne w zakresie przepisów prowadzenia placówek. Pierwsza i istotna rzecz bezpieczeństwa dotyczy wynajmu budynku, w którym znajduje się szkoła oraz faktu, czy ten budynek posiada alarm przeciwpożarowy oraz drogi i wyjścia ewakuacyjne. To jednak początek góry lodowej związanej z bezpieczeństwem w szkole, ponieważ zakładając placówkę należy pamiętać o odpowiedzialności za bezpieczeństwo i ochronę uczniów w bardzo szerokim aspekcie, i o tym, że tylko wybranym, przeszkolonymi posiadającym niezbędne certyfikaty można zaoferować pracę z dziećmi. Regulują ten fakt brytyjskie dokumenty, które mówią o zatrudnianiu osób, które posiadają ważne certyfikaty o niekaralności oraz przeszkolenie w ramach „Safeguarding and child protection training”.
Znajomość zagadnień z zakresu ochrony dzieci jest priorytetem i obowiązkiem każdej osoby pracującej z dziećmi na Wyspach Brytyjskich. Mówi o tym główny akt prawny Education Act 2012, sekcja 157 i 175 oraz brytyjska wytyczna Working Together to Safeguard Children. To brytyjski dokument wskazujący infrastrukturę i działania, jakie muszą być powzięte, aby upewnić się, że ludzie pracujący w sektorze edukacji, posiadają odpowiednie umiejętności i środki oraz są przeszkoleni w celu zapewnienia dzieciom i młodym obywatelom ochrony przed potencjalną krzywdą.
Tekst i fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska