Wydawałoby się, że to żadna wielka sprawa. Małgorzata Belhaven and Stenton wpadła na pomysł i zaaranżowała, Boris Johnson wygospodarował 30 minut i zajął miejsce w fotelu, a Barbara Kaczmarowska Hamilton wyjęła z pudełka pastelowe kredki i puściła je w ruch…
A jednak to jest sprawa. Bo brakuje podobnych gestów, z których w formie drobnej mozaiki buduje się obraz Polaków na Wyspach.
Najbardziej propolscy są (byli) emigranci z pierwszego pokolenia. Ci z drugiego i trzeciego wstrzemięźliwie obnoszą się z polskością. To sprawa integracji, asymilacji, awansu społecznego i zawodowego w środowisku brytyjskim.
Niepowodzeniem naszej społeczności jest fakt, że rodacy, którzy osiągnęli sukces zawodowy czy materialny, nie bardzo chcą jako Polacy angażować się w życie społeczne (przede wszystkim polityczne). Przed laty można to było usprawiedliwiać, ale dziś? Ta sprawa dla wielokulturowej Brytanii jest ewidentna: aby dana grupa społeczna miała wpływy, musi być widoczna.
Dziś obraz brytyjskiej Polonii jest nijaki i mdły. Jak już nieraz powiedziano na tych łamach – to splot niedomagania polskich organizacji i ich liderów, jak i postawy najnowszych przybyszów, którzy żyją swoimi problemami lub odległej o dwie godziny lotu Polski.
Przyjemnie więc zobaczyć, że jest artystka, która malując ludzi z pierwszych stron gazet, sama obnosi się ze swoją polskością.
Kiedy „Dziennik” przyłączył się do akcji Macierzy w obronie egzaminu A level, nasz apel podpisało mnóstwo ludzi. Widzieliście Państwo niewielką ich grupę na fotografiach specjalnej wkładki. Pisaliśmy o poparcie do wszystkich… Od Anny Marii Anders, prof. Leszka Borysewicza, Rose Cholmondley i Normana Daviesa przez Waldemara Januszczaka, George’a Kolankiewicza, Ruli Lenskiej, Johna Madejskiego aż po Pawła Pawlikowskiego, Jasię Reichardt, Filipa Ślipaczka, Stefana Wagstyla i Adama Zamoyskiego.
Chciałoby się czasem spotkać ich wszystkich. Raczej nie przyjdą na poskowy opłatek…, może więc do ambasady na 3 maja czy 11 listopada? Próbować warto.
Jarosław Koźmiński