05 września 2015, 18:47 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
W niedzielę 30 sierpnia odbył się Goniec Polish Festival. Tym razem organizatorzy na jego miejsce wybrali Ealing Common. Skwer Haven Green blisko stacji Ealing Brodway już w ubiegłym roku wydał się zbyt mały dla ponad 10-tysięcznej publiczności, która wzięła udział w wydarzeniu. Wzorem ubiegłego roku, również i w minioną niedzielę Polonia zamieszkująca Wyspy nie zawiodła. Na imprezę przybyła licznie, prym wiodły polskie rodziny z dziećmi. Wśród nich stali bywalcy corocznego wydarzenia. Mówili, że przychodzą, bo to niepowtarzalna okazja aby spotkać znajomych, by zasmakować polskości i powspominać minione lata, te tutaj spędzone na Wyspach, i te dawniej w Polsce. Okazja ku temu nadarzyła się wręcz wymarzona. Organizatorzy zadbali o atrakcje dla dzieci oraz ich opiekunów. Tradycyjnie już rozstawione dmuchane zamki były oblegane przez milusińskich, a po dziecięcy makijaż twarzy ustawiały się kolejki. Wszystkie pociechy chciały wrócić do domu z artystycznym rysunkiem na twarzy. W tym roku zamiast Super i Spidermanów królowały postaci ze znanych dzieciom kreskówek. O nie pytali rodzice chłopców. Natomiast twarze dziewczynek zdobiły tęcze, serca oraz kwiatki obsypane brokatem. Z kolei na rodziców czekały stoiska, na których swoją ofertę prezentowały nie tylko polskie firmy, kancelarie prawne oraz sektory edukacji. Było w czym wybierać. Było też czego smakować. Od pierogów, gołąbków, wędlin, serów po ciasta i łakocie.
Uwagę przyciągnął Jan Żyliński. W tym roku był gościem specjalnym wydarzenia. Towarzyszył mu sztab wolontariuszy. Dla Żylińskiego Goniec Polish Festival to kolejny przystanek spotkań z Polonią. – Jeżeli Wielka Brytania wystąpi z Unii Europejskiej, być może wielu z was będzie musiało opuścić Wyspy. Jestem tutaj po to, aby powiedzieć Wam, że macie prawo głosu, że możecie do tego nie dopuścić. Wystarczy, że wypełnicie formularz i wówczas możecie zrobić sobie ze mną zdjęcie, o które prosicie. W przeciwnym razie trzeba będzie za nie zapłacić 1000 funtów – mówił do zebranych, zabierając głos dwukrotnie podczas wydarzenia. Za każdym razem dziękowano mu gromkimi brawami. I rzeczywiście kolejka do zdjęć z polskim arystokratą trzymającym w dłoni szablę swojego ojca oraz do wypełniania formularzy wydawała się nie mieć końca. Słychać było opinie, że Żyliński jest przekonywujący, że ma dużo racji mówiąc o sytuacji Polaków w Wielkiej Brytanii, że wzbudza zaufanie, i że Polacy życzyliby sobie, żeby udało mu się osiągnąć cel, czyli zostać burmistrzem Londynu. Pojawiały się też pytania o szanse na osiągniecie tego sukcesu.
Jednak prawdziwą gratką okazał się występ dwóch zespołów muzycznych z Polski, De-Mono oraz Piersi. Niektórzy rodzice doskonale pamiętali czasy, w których narodziły się takie przeboje jak „Statki na niebie”, „Kamień i aksamit”, czy „Znów jesteś ze mną”. W niedzielę można było usłyszeć je na żywo. Można było też pośpiewać. Tym razem stojąc nie w tłumie, lecz na scenie. Odważnych nie brakowało. Na zapytanie o chętnych, w mig urósł las rąk. Szczęśliwym wybrańcem został Adam z Neasden. I trzeba przyznać, że z powodzeniem zdał egzamin…, ze śpiewu oczywiście.
Kolejny festiwal za rok. I już pojawiły się pytania, kogo organizatorzy zaproszą tym razem? Były też życzenia, by było głośniej, więcej i… słonecznej.
Tekst i fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska