11 września 2015, 14:40
Felieton Anny Dymnej: Nieśmiałość

Byłam bardzo nieśmiałym dzieckiem. O ile wśród rówieśników dokazywałam, ile wlezie, to w miejscach publicznych przeżywałam gehennę. Gdy mama wysyłała mnie po cukier do sklepu potrafiłam kilka razy stawać w kolejce, bo tak wstydziłam się powiedzieć głośno „poproszę kilo cukru”. Mając kilkanaście lat, trafiłam do teatrzyku pana Jana Niwińskiego. To była świetna zabawa. I okazało się, że na scenie gdzieś znika sama nieśmiałość.

Fot. Adam Golec
Fot. Adam Golec

Sądzę, że to dlatego, że aktorstwo każe się skupić na sprawie, a nie na sobie. Kiedy koncentruję się na roli, inne rzeczy odsuwam na dalszy plan. Owszem, zostaje trema, ale to coś innego. Nieśmiałość gdzieś się ulatnia. Gorzej, gdy występuję we własnej sprawie. Jako Anna Dymna opowiadająca o sobie czuję się fatalnie. Najgorsze są wywiady i odpowiedzi przed kamerami na podchwytliwe, niewygodne, osobiste, prowokujące pytania dziennikarzy. Pamiętam, gdy wystąpiłam po raz pierwszy w takim programie o „aktorce” „Twarze teatru”. Ludzie sądzili, ze jestem spokojna i pewna siebie. A mnie z nerwów ogarnia jakaś taka „mgła spokoju”: wolno mówię, wyglądam na opanowaną jak skała, tymczasem jestem tak strasznie zdenerwowana, że aż spokojna.

W moim przypadku nieśmiałość to cecha charakteru, nie do pozbycia się. Nadal jestem nieśmiała. Dobrze radzę sobie w znanym towarzystwie, o którym wiem, ze jest mi przychylne, że mnie zna. Gdy nie muszę stawać do walki z wyobrażeniem ludzi o mnie, gdy mogę być sobą. Jeśli nie skupiam się na sobie, ale występuję w sprawie, na której mi zależy, także zapominam o tej nieśmiałości. Ale nie znoszę rautów, miejsc publicznych, odpowiadania na pytania, gdy tak naprawdę nikogo ta moja odpowiedź nie obchodzi. Choć i do tego trzeba i można się, gdy się jest publicznym człowiekiem,  przyzwyczaić, Z wiekiem można się do tego trochę przyzwyczaić. Mam 57 lat, tysiące wywiadów za sobą, ale nie ukrywam, że choć wciąż muszę odpowiadać na podobne pytania i zdążyłam się uodpornić na wiele i znaleźć nawet na nie odpowiedzi to i tak często niektóre budzą we mnie wstyd i nieśmiałość.

Każdy człowiek jest inny więc i każda nieśmiałość inaczej wygląda. Na przykład mój pierwszy mąż, Wiesław Dymny, był również bardzo nieśmiały. Swą niepewność, wrażliwość, nieśmiałość chował pod  pancerzem butnego, brutalnego czasem  mężczyzny. A w środku był nieśmiałym chłopcem.

Poza sceną nie wchodzę w żadną rolę. Jestem sobą. Gdy chcę zrozumieć i dogadać się z ludźmi, gdy z nimi  rozmawiam muszę skracać dystans między nami. Dla wielu przecież jestem tą „aktorką” z ekranu, a żeby się porozumieć muszę być zwykłą Anną Dymną.

Jednak wiem dobrze, że to aktorstwo dało mi warsztat, dzięki któremu potrafię wystąpić publicznie, poprowadzić rozmowę przed kamerą. Nauczyło mnie mówienia i słuchania innych ludzi.

Bardzo lubię nieśmiałych ludzi. Gdy w moim programie telewizyjnym „Spotkajmy się” pojawiają się tacy rozmówcy, gdy zdobędę ich zaufanie, powstają najlepsze rozmowy: delikatne, głębokie. Ludzie nieśmiali więcej widzą, lepiej słuchają. Może dlatego, że pozostają w cieniu, więc nie oślepia ich światło własnego blasku?

Anna Dymna, aktorka i prezes Fundacji Mimo Wszystko

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Anna Dymna

komentarze (0)

_