22 września 2015, 11:43 | Autor: Piotr Gulbicki
Polski kickbokser mistrzem świata

Krystian Ożóg po zwycięskiej walce został aktualnym mistrzem świata low kick kickboxing, wagi średniej, organizacji B.I.K.M.A. 

Poniżej prezentujemy wywiad Piotra Gulbickiego opublikowany przed sobotnią walką Polaka:

– Spodziewam się twardej, ale zwycięskiej walki. Pas mistrza świata będzie spełnieniem marzeń i przepustką do dalszych wyzwań – mówi polski kickbokser zakotwiczony w Londynie Krystian Ożóg w rozmowie z Piotrem Gulbickim.

Krystian Ożóg w akcji
Krystian Ożóg w akcji

W sobotę wchodzisz do ringu i…

– …robię swoje. Solidnie przepracowałem okres przygotowawczy, jestem gotowy na pełne dziesięć rund. Na treningach szczególny nacisk kładłem na siłę i szybkość nóg, gdyż te elementy powinny być moim głównym atutem. Chociaż, oczywiście, nie zapominałem o boksie.

W stawce jest pas zawodowego mistrza świata wagi średniej w kickboxingu, w formule low kick, federacji BIKMA (British and International Kickboxing and Martial Association).

– Tak jest. Moim przeciwnikiem będzie champion Wielkiej Brytanii tej organizacji, mieszkający w Londynie, ale pochodzący z Albanii 27-letni Leandro Jetnor Pjetri. To najmłodszy z trzech braci dobrze znanych na brytyjskim rynku, wszyscy są utytułowanymi i bardzo aktywnymi zawodnikami. Miałem okazję trenować z nimi na początku mojej kariery i mając kilka walk na koncie zmierzyłem się z Leandro w oficjalnym pojedynku. Był rok 2011, wygrałem na punkty, ale ciężko musiałem zapracować na ostateczny sukces. Rywal znakomicie boksował, gdyż wywodzi się z pięściarstwa, natomiast dla mnie kluczem do sukcesu okazały się kopnięcia. Podobnie planuję walczyć tym razem.

W bilansie waszych starć będzie 2:0?

– Zrobię wszystko, żeby tak się stało. Niemniej szanse są wyrównane, obaj przeszliśmy długą drogę od naszego poprzedniego pojedynku. Pas mistrza świata otwiera drzwi do ciekawych wyzwań w przyszłości, z czego obaj świetnie zdajemy sobie sprawę.

Na przykład jakich?

– Chociażby możliwości unifikacji tytułów różnych federacji. Poza tym, będąc championem globu, łatwiej pozyskać sponsorów. A bez nich obecnie w wyczynowym sporcie bardzo ciężko o sukcesy.

Ale ty dajesz radę.

– Łączę rywalizację sportową z pracą szkoleniową w gymie mojego trenera. W końcu, po latach poszukiwań, znalazłem swoją dyscyplinę.

???

– Jako nastolatek byłem bardzo aktywny fizycznie, uprawiałem różne sporty – piłkę nożną, koszykówkę, pływanie, ciężary, bieganie. Jednak dopiero w 2009 roku, mając 24 lata, przypadkowo trafiłem do szkoły kickboxingu w londyńskiej dzielnicy Forest Gate, gdzie wówczas mieszkałem. A że zajęcia były tanie, a ja miałem akurat więcej wolnego czasu, postanowiłem spróbować. I połknąłem bakcyla. Chociaż, muszę przyznać, że nie była to droga usłana różami. Pierwszą walkę przegrałem, drugą zremisowałem i kierując się radą jednego ze szkoleniowców dodałem do moich treningów zajęcia z taekwondo, żeby podszlifować techniki nożne. Niebawem doszedł do tego również tajski boks. Znakomita atmosfera na sali, różnorodność ćwiczeń oraz ideologia i skuteczność tego sportu sprawiły, że trenuję go do dziś w GuruMuayThai na Shepherd’s Bush, będącego częścią GMMA Academy. Dyscypliną bazową pozostaje jednak kickboxing, do którego mam swoje własne podejście.

Własne podejście?

– Traktuję go jako świetny sposób na polepszenie kondycji, umiejętności samoobrony oraz samodoskonalenie się. To coś więcej niż tylko ciosy, to przede wszystkim droga do samorealizacji i rozwoju.

Na co dzień jestem spokojnym człowiekiem, często słyszę, że nie wyglądam na zawodowego kickboksera i przyznam, że bardzo lubię takie opinie. Właśnie w ten sposób chcę być postrzegany – jako poukładany, uprzejmy człowiek, który ciężką pracą realizuje swoje plany. Co ciekawe, moja żona zawsze twierdziła, że nie nadaję się do sportów walki, gdyż brakuje mi agresji potrzebnej do tego typu rywalizacji. Natomiast prawda jest taka, że pojedynki wyzwalają niesamowitą adrenalinę, wchodząc do ringu liczy się dla mnie tylko wygrana. Uprzejmości zostawiam na później.

Jesteś typem punchera?

– Przy wzroście 175 cm i wadze około 75 kg zdecydowanie preferuję ofensywny styl walki. Moimi atutami są niskie kopnięcia (low kicks), gdyż mam silne i wytrzymałe nogi. Na tle kickbokserów wyróżniam się też umiejętnościami pięściarskimi. Natomiast słabszą stroną jest elastyczność, muszę nad nią jeszcze popracować. A jest od kogo się uczyć – walki takich zawodników formuły K1 jak Mike Zambidis, Badr Hari, Remy Bonjasky czy Ernesto Hoost to uczta dla oka i ducha. Ale inspirację do pokonywania kolejnych wyzwań znajduję też w biografiach biznesmenów, podróżników, ludzi realizujących swoje cele. Takich jak podróżnik Marek Kamiński czy przedsiębiorca Steve Jobs. Ich przykład pokazuje, że ciężką pracą można spełniać marzenia.

Ty spełniasz?

– Nie mogę narzekać – tak prywatnie, jak i zawodowo. Pochodzę z Krakowa, liceum ogólnokształcące skończyłem we Wrocławiu, a zaraz po zdaniu matury wyemigrowałem do Londynu. Razem z Renatą, moją ówczesną dziewczyną, a obecnie żoną, wyjechaliśmy żeby trochę zarobić, podszkolić angielski i przeżyć młodzieńczą przygodę. Nie planowaliśmy osiedlić się tu na stałe, ale – póki co – tak wyszło.

Imaliśmy się różnych rzeczy. Renata z czasem skończyła studia na kierunku biznes i księgowość i obecnie pracuje jako księgowa. Natomiast ja początkowo zajmowałem się budowlanką – zaczynałem jako pomocnik, a później wykonywałem zlecenia stolarskie na dużych budowach. Nie było źle, jednak przełożeni nie zawsze przychylnym okiem patrzyli na mój sportowy grafik, praca bywała wyczerpująca, fizycznie i czasowo, dlatego, kiedy dwa lata temu dostałem propozycję od mojego trenera żeby prowadzić zajęcia jako szkoleniowiec w jego gymie, długo się nie zastanawiałem. Mam tam warunki do rozwoju jako zawodnik, a jednocześnie uczę sportów walki – dorosłych i dzieci.

To daje satysfakcję?

– Ogromną. Natomiast w przyszłości chciałbym rozszerzyć tę działalność na tak zwaną trudną młodzież. Sam nie byłem grzecznym nastolatkiem, dużo czasu spędzałem na ulicy i dopiero sport okiełznał moje emocje. Na szczęście w porę zdałem sobie sprawę, że jeśli coś chcę w życiu osiągnąć, to muszę na to zapracować. Nie była to łatwa droga, jednak podano mi dłoń i wyszedłem na prostą. Teraz ja chciałbym pomóc innym. Wiąże się to z moją inną pasją, jaką jest psychologia.

Ciekawe połączenie.

Krystian Ożóg
Krystian Ożóg
– Ludzki umysł i możliwości człowieka są niezgłębione. Chodzi o to, żeby umieć się odnaleźć, żyć w zgodzie z samym sobą i znaleźć swoje miejsce na ziemi. Ja od pierwszego dnia pobytu w Londynie czułem, że to miasto ma w sobie pozytywną energię. Mieszanka ludzi z całego świata, wielobarwność różnych kultur i puls brytyjskiej stolicy pobudzają wyobraźnię i rozwijają skrzydła do działania. Lubię zgubić się gdzieś między zabytkowymi budynkami, zawsze miło jest odwiedzić jelenie i papugi w Richmond Parku. Natomiast tradycyjną urodzinowo-świąteczną rozrywką są musicale. Duże wrażenie zrobiło na mnie szczególnie przedstawienie „We will rock you”, a na „Dirty Dancing” oświadczyłem się mojej przyszłej żonie.

Będzie cię dopingować podczas najbliższej walki?

– Nie ogląda pojedynków na żywo, kibicuje mi na odległość. Ale na widowni nie zabraknie kolegów z klubu i – mam nadzieję – Polaków mieszkających w Londynie. Wierzę, że będą świadkami mojego największego sportowego sukcesu.

Jakie osiągnięcie do tej pory cenisz najwyżej?

– Mistrzostwo południowej Anglii, które zdobyłem w 2012 roku. Natomiast trzy miesiące temu wygrałem turniej organizacji Fight Max w Londynie, nokautując dwóch przeciwników jednej nocy.

Bardzo miło wspominam też pobyt w Azji. Mój trener Dr Ram Krishna Rao Gurunaidu jest Malezyjczykiem, dzięki niemu pod koniec ubiegłego roku byłem przez miesiąc w Malezji, a później w Tajlandii, gdzie miałem okazję trenować z bardzo dobrymi zawodnikami. Zwieńczeniem tego był udział w gali uświetniającej otwarcie nowego stadionu bokserskiego na wyspie Phuket. W ostatniej chwili okazało się, że nie będzie ważenia przed walką i zestawiono mnie ze znacznie wyższym i cięższym Rosjaninem. Zauważyłem, że ma chude nogi, dlatego moja taktyka polegała na częstym stosowaniu niskich kopnięć. Praktycznie nie używałem pięści, które zazwyczaj są moją mocną bronią i ta taktyka świetnie się sprawdziła. Wygrałem po twardej, wyczerpującej walce.

Najtrudniejszej w karierze?

– Chyba najbardziej w pamięci utkwił mi pierwszy pojedynek w boksie tajskim, jaki stoczyłem w słynnej londyńskiej York Hall. Walczyłem tam z doświadczonym Anglikiem – przegrałem na punkty po pięciu rundach nieustannych wymian, a to starcie długo czułem potem w kościach.

W swoim rekordzie masz 25 walk.

– Z których 13 wygrałem, 9 przegrałem i 3 zremisowałem. Ponad połowę z nich rozstrzygnąłem przed czasem.

Sam też kończyłeś na deskach?

– Raz w życiu zostałem znokautowany. To było na początku mojej kariery – w pierwszej rundzie przyjąłem potężny prawy sierpowy i obudziłem się leżąc. Co ciekawe, mój ówczesny pogromca, Jacob Wells, pomaga mi w przygotowaniach do najbliższego pojedynku.

Jak uczcisz swoją wygraną?

– Z przyjaciółmi i całą moją ekipą pójdziemy na chińskie jedzenie do jakiejś dobrej restauracji. To stary, sprawdzony sposób na świętowanie…

 

Walka Krystian Ożóg – Leandro Jetnor Pjetri odbędzie w sobotę, 19 września, podczas gali „Night of Champions”. Początek o godzinie 16. Miejsce – Chestnut Grove School, Chestnut Grove, Balham SW12 8JZ. Stawką jest zawodowe mistrzostwo świata w wadze średniej w kickboxingu, w wersji low kick, federacji BIKMA.

 

M.A. 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Piotr Gulbicki

komentarze (3)

  1. Jestem z Ciebie bardzo dumna..I dumna ze moge Cie znac…tak Kristian to dusza czlowiek ktory zawsze kazdej osobie poda pomocna dlon..czlowiek z wymierzonym celem do ktore go zawsze bedzie dazyl.xx

  2. Skupia osoby, które z jakichś powodów pragną poświęcać swój czas, talenty i umiejętności
    na pomaganie innym.

  3. Myślę, że warto to zakopać chociażby dlatego, że
    zniszczysz sobie niepotrzebnie zdrowie.