Tak łatwo pisać czarno-białą wersję historii, właściwie to dziecinnie proste. Na przykład o Niemcach: podstępnie zaatakowali, mordowali, niszczyli, czyli są wrogami do końca świata i o jeden dzień dłużej. Albo tak: był bohaterem, co prawda zabijał czasami zupełnie niewinnych ludzi, ale był przekonany o słuszności swojej idei. Albo tak: dziadek wielce szanowana postać w rodzinie, w czasie pierwszej wojny światowej legionista Piłsudskiego, w lutym 1940 r. zesłany na Sybir, wrócił do Polski z armią sowiecką a następnie umacniał władzę ludową i prześladował przedwojennych kolegów piłsudczyków. Kto bohater, kto łajdak?
A jak ocenić hitlerowca, strażnika obozu koncentracyjnego, który pomógł uciec dwóm polskim kobietom? Wywiózł je ukryte w beczkach w samochodzie. Kobiety odzyskały wolność, ale on – stracił. Ucieczka z obozu została wykryta, Niemiec, który był ideowym, wieloletnim członkiem hitlerowskiej partii NSDAP, został skazany na śmierć. Wyrok zamieniono mu co prawda na wysłanie na front wschodni, co po 1943 r. było właściwie podobne do skazania na śmierć, ale jakimś cudem przeżył. Nie przeżył natomiast sowieckiej niewoli, więc w sumie ktoś mógłby powiedzieć, że poniósł zasłużoną karę za wcześniejsze grzechy, których nie zmył nawet fakt umożliwienia ucieczki dwóm polskim więźniarkom.
Jakiś inny hitlerowski oprawca zaskoczył więźniarkę obozu koncentracyjnego przy zakazanej czynności. Kobieta ukryła się za barakiem i na skrawku papieru rysowała kredkami panoramę miasta widoczną w oddali. To była jej ucieczka od codzienności, w której dominował terror, bicie, głodzenie i mordowanie więźniów bez powodu albo tylko dlatego, że byli Polakami, Żydami, Rosjanami, Cyganami, czy innymi przedstawicielami „gorszej” rasy.
Ale wróćmy do naszej rysowniczki. W pewnym momencie stanął przed nią esesman na koniu. Podjechał tak cicho… zaskoczył ją kompletnie. I to kto, jeden z najgorszych strażników! Zaraz zginie, w najlepszym razie zostanie pobita do nieprzytomności albo skazana na jakąś wymyślną torturę. Ale zdarza się cud: Niemiec bierze obrazek do ręki, ogląda, coś mruczy pod nosem (może: „Całkiem ładny”? A może tak: „Hm, rysuje zupełnie jak moja córka”?) – nie wiadomo co dokładnie, bo przerażona więźniarka nigdy nie domyśli się, co ON powiedział czy raczej pomyślał. W każdym razie Niemiec oddaje rysunek kobiecie, nawet nie karcąc jej za to, że się samowolnie oddaliła i odjeżdża… Ten rysunek znajduje się dziś w Muzeum na Majdanku w Lublinie, widziałem go, rzeczywiście jest bardzo ładny, od razu poznać, że jego autorka miała talent. Jest wyjątkową pamiątką po okrutnej obozowej rzeczywistości. Ale największe wrażenie robi historia jego powstania. I znów ktoś powie, że jeden ludzki odruch nieludzkiego hitlerowskiego strażnika obozu koncentracyjnego nie czyni z niego człowieka. I nigdy nie zmaże jego win.
Wszystkie przytoczone historie są prawdziwe, ale niektóre tak niesamowite, że aż trudno w nie uwierzyć. Albo historia więźnia, który uciekł z obozu, dotarł do domu, gdzie okazało, się że nikt z jego rodziny nie żyje. Spotkał natomiast sąsiada, który ubłagał go, aby ten wrócił do obozu po jego syna. Więzień wrócił więc, wykonał zadanie i szczęśliwie uciekł po raz drugi. Tuż przed zakończeniem wojny, dosłownie kilka tygodni przed upadkiem III Rzeszy ktoś zadenuncjował podwójnego uciekiniera, gdyż ten był Żydem. Nie doczekał prawdziwej wolności, zabrakło mu kilku dni. Nieprawdopodobna historia a jednak prawdziwa. Całe szczęście, że zostały relacje naocznych świadków, bo dziś – czytając to – ktoś mógłby uznać opowieści za twór fantazji dziennikarskich.
Na szczęście też ktoś wpadł na dobry pomysł, aby przekazać te historie młodzieży. Muzeum na Majdanku wspólnie z domem kultury w Lublinie rozpropagowały akcję w tamtejszych szkołach i zaprosiły uczniów do poznawania niezwykłych historii. Powstał film, publikacje a młodzież uczestniczyła w warsztatach historycznych oraz w grze terenowej, podczas której poznawała historie nieoczywiste. Wszystko po to, aby nie zaginęły, aby nigdy nie zostały zapomniane…
Andrzej Kisiel