Wszyscy mamy ten sam problem: brak czasu. Dlatego zachęcam do krótkich, a częstych treningów. Po 20 minut, po pół godziny, przed wyjściem z domu, aby pobudzić serce do pracy. Spróbuj, a zobaczysz, jak poprawi się twoja efektywność w ciągu dnia – przekonuje Dominka Brooks, polska trenerka personalna gwiazd brytyjskiego show-biznesu. Ale dieta to nie wszystko.
– Jeżeli chcesz być zdrowym to trzeba się dobrze odżywiać. Nie ma wymówek. Można naprawdę w 15 minut szybko przygotować sobie pełnowartościowy posiłek. Nie ma jednak diety-cud, która zadziała u każdego, ponieważ nikt nie jest taki sam. Dlatego warto zrobić sobie odpowiednie badania i poradzić się dietetyka – mówi, dodając, że istotną rolę odgrywa też nastawienie.
– Jeśli chcemy coś zmienić, trzeba zacząć od głowy. Sport to musi być określony styl życia. Jeżeli chcesz się dobrze czuć mając 50 czy 60 lat, to trzeba zadbać o siebie, jak się jest młodym – podkreśla.
Początki na bieżni
Dominika od 12 roku życia trenowała lekką atletykę, a w szczególności bieganie – 400 metrów przez płotki. Jako junior brała udział mistrzostwach Polski i zawsze była w czołówce.
– To była wspaniała przygoda. Miałam wielkie szczęście, bo trenowałam w najlepszej grupie w Polsce pod okiem prof. Janusza Iskry, który wychował m.in. Pawła Januszewskiego, mistrza Europy „w płotkach” i wielu olimpijczyków – opowiada.
Zbieg różnych okoliczności spowodował, że przestała trenować w wieku 22 lat. Co nie oznacza, że bieganie zniknęło z jej życia. Za dwa lata chce wystąpić w mastersach – weteranach lekkiej atletyki.
– Moim celem jest pobić rekord Polski w mojej kategorii wiekowej. Poza tym cały czas staram się żyć zdrowo i aktywnie. Łatwo jest być fit, jak się jest młodym. Z wiekiem organizm coraz wolniej się regeneruje, a ja już mam 37 lat – śmieje się sportsmenka.
Od fizjoterapeutki do trenerki gwiazd
Dominika mieszka 13 lat w Wielkiej Brytanii, ale przyznaje, że o jej wyjeździe zadecydował przypadek. Była na ostatnim roku fizjoterapii na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, gdy jej ciocia zaprosiła ją na wakacje do Londynu. Po obronionej pracy magisterskiej przyjechała do Anglii na 2-miesięczny kurs językowy.
– Jak przyjechałam, okazało się, że nie umiem mówić po angielsku! Mimo że przecież uczyłam się, i w szkole, i na uczelni. Pomyślałam, że powinnam tu zostać trochę dłużej i zainwestować w swój język. Wierzyłam, że przyda mi się to w znalezieniu pracy, a także moich planach na temat zrobienia pracy doktoratu – wspomina.
Dalej, jak zwykle w takich przypadkach, scenariusz napisało życie. Dominika poznała swojego przyszłego męża, Anglika, zakochała się i już do Polski nie wróciła. Ponieważ dyplom i doświadczenie z Polski niewiele znaczyło, Dominika postanowiła zrobić tzw. conversion course. Na nim jednak szybko zorientowała się, że będzie jej bardzo ciężko zdobyć kwalifikacje do wykonywania zawodu fizjoterapeuty.
– W Wielkiej Brytanii fizjoterapeuta ma dużo większe kompetencje niż w Polsce. Jest traktowany jak lekarz i taką też ponosi odpowiedzialność. Cały proces łącznie ze stażami w NHS trwał nawet 2 lata. Za wszystko trzeba było płacić bez możliwości pracy zarobkowej – tłumaczy.
Dlatego Dominika postanowiła się skupić na tym, na czym się zna. A ponieważ sport zawsze był jej życiem zrobiła kilka kursów, m.in. z pilatesu, jogi, masażu sportowego, treningu personalnego i mentalnego, NLP. Jej pierwsza pracą było ekskluzywne studio Joe Fournier na Richmond, które trenowało wiele znanych modelek oraz aktorów, m.in. z popularnej serii o Jamesie Bondzie „Casino Royale” i „Quantum of Solace”. Szybko zaczęła zdobywać własnych klientów.
– Są to zwykle ludzie z City, dyrektorzy banków i kancelarii. Miałam na przykład prawnika Mike’a Tysona czy jest chairmana Royal Court Theatre. Byli też aktorzy znanych z filmów „Duma i uprzedzenie” czy „Trzej muszkieterowie” oraz z brytyjskich seriali telewizyjnych, jak chociażby „Bergerac”, „Line of Duty” czy „Doctor Who”. Ale w czasie zajęć staramy się nie rozmawiać o pracy. W tym zawodzie dyskrecja to bardzo ważna sprawa. Dlatego też nie mogę podawać konkretnych nazwisk – mówi Dominika.Entuzjazm i pasja
W byciu „celebrity trainer” innym istotnym czynnikiem jest osobowość. Gdy Dominika starała się o tę pracę było 100 innych kandydatów na jej miejsce.
– To nie jest wielka filozofia. Każdego można nauczyć przysiadów i skłonów, każdemu można opracować program ćwiczeń. Dużo trudniejsze jest to, aby sprawić, że dana osoba cię lubiła i chciała z tobą trenować. Myślę, że właśnie osobowość, entuzjazm i pasja pozwalają odnieść sukces w każdej dziedzinie. I to podoba mi się w Wielkiej Brytanii – ludzie patrzą na ciebie jak na człowieka i oceniają cię pod kątem tego, czy będzie im się z tobą dobrze pracować – akcentuje.
Ponieważ Dominika niedawno została mamą, stara się obecnie skupiać na okolicy, w której mieszka. Dojazdy na Chelsea, gdzie odbywały się zwykle treningi gwiazd, stały się dla niej zbyt uciążliwe.
– Chcę wejść na inny poziom, bardziej skupić się na działalności online albo zatrudnić ludzi, abym miała więcej czasu dla rodziny – zdradza.
Sweaty Betty i MarathonMan
Dominika jest też ambasadorką marki sportowej Sweaty Betty. Robiłam zakupy w tym sklepie, gdy zagadnęła ja managerka, nota bene, Polka i zaprosiła ją na zajęcia. Teraz pod egidą tej firmy Dominika prowadzi zajęcia oraz różne nietypowe eventy.
– Jednym z takich niezwykłych doświadczeń były zajęcia na ostatnim piętrze The Shard. Robiłam także Pilates Event dla Sweaty Betty i Elle Magazine – wymienia.
Przez ostatni rok bardzo intensywnie pracowała też z Robem Youngiem aka MarathonMan jako jego sport’s massage therapist.
– Rob pobił Rekord Świata przebiegając 370 maratonów w 365 dni. Bylem w jego Medical Team, w którym byli najlepsi lekarze sportowi z UCL i fizykoterapeuci – dodaje.
Zachować balans
W wolnym czasie Dominika też się zajmuje sportem.
– Panuje przekonanie, że jak jesteś trenerem to automatycznie jesteś w dobrej formie. To nie jest prawda. Bo jak trenuję kogoś, to sama nie ćwiczę, całą swoją uwagę poświęcam swojemu klientowi.
Zbliżają się święta. Czas, który kojarzy się z niehamowanym obżarstwem. Dominika uśmiecha się mówiąc, że przede wszystkim nie można popadać w przesadę, czy to w trzymaniu się ścisłej diety, czy jedzeniu wszystkiego, jak popadnie.
– Trzeba zachować balans. Jak jednego dnia zje się trochę więcej, to nic strasznego się nie stanie. Wręcz dla naszej psychiki to może być bardzo dobre, poczujemy się lepiej, w związku z czym będziemy mieli więcej pozytywnej energii. Nie należy się jednak objadać, a siedzenie przed telewizorem należy zastąpić rodzinnym wyjściem na spacer.