– Nie chciałem robić nowej biografii generała Władysława Andersa, kolejnej syntezy bitwy pod Monte Cassino czy opisu martyrologii Polaków zesłanych w głąb Związku Sowieckiego w latach 1940-1941. Postanowiłem pokazać coś więcej – mówi profesor Norman Davies o swojej najnowszej książce „Szlak nadziei. Armia Andersa. Marsz przez trzy kontynenty”.
To specyficzna pozycja w dorobku walijskiego historyka. Niewiele w niej autorskiego tekstu, bije za to po oczach bogactwo pamiętników, wspomnień, map. A także zdjęć, wśród których nie brakuje prawdziwych perełek – tych z lat 1941-1946 oraz współczesnych fotografii, będących plonem wyprawy autora szlakiem Armii Andersa oraz nadesłanych na jego apel przez internet.
– Przygotowując się do wydania książki odwiedziłem szereg miejsc kluczowych dla tej niezwykłej odysei. Po to, żeby poczuć ich ducha, zrozumieć specyfikę krajów oraz terenów, gdzie odbywała się ta historia – wyjaśnia Davies. – W Iranie jechaliśmy drogą prowadzącą z portu Bandar-e Anzalu (dawne Pahlevi) do Teheranu i Isfahanu, na własne oczy widzieliśmy pokryte śniegiem szczyty gór i wspaniałą sztukę islamską, która koiła cierpienia wygnańców. Z kolei podczas poszukiwania osób ocalonych w Izraelu snuliśmy rozważania na temat tego, że powstanie państwa żydowskiego, o jakim niektórzy żołnierze Andersa mogli tylko marzyć, stało się faktem. A we Włoszech uczestniczyliśmy w corocznych obchodach bitwy pod Monte Cassino, spacerowaliśmy po odbudowanym i ukwieconym klasztorze założonym przez św. Benedykta i wspominaliśmy tę przejmującą chwilę, kiedy polski trębacz wspiął się na górę i z niesamowitym wyczuciem czasu i miejsca odegrał hejnał mariacki.
Daviesowi podczas wyprawy do Rosji, Iranu, Izraela, Włoch, Anglii, Nowej Zelandii, Afryki i Meksyku towarzyszył fotograf Janusz Rosikoń. Po drodze spotykali uczestników szlaku nadziei oraz ich potomków, ludzi, którzy cudem przeżyli, z dala od ojczyzny budując nowe życie. Do rządzonej przez komunistów Polski nie mieli powrotu, ale zachowali ją w sercach i umysłach, czekając na odrodzenie Niepodległej.
Długie korzenie
Piątkowy wieczór, Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny w Londynie. Dzisiejsze spotkanie, zorganizowane przed dr Dobrosławę Platt, dyrektorkę Biblioteki Polskiej POSK, wypełnia Salę Malinową po brzegi. Norman Davies to uznane nazwisko, jego książki od lat cieszą się wielką popularnością nad Wisłą, a takie tytuły jak „Boże igrzysko”, „Powstanie ’44” czy „Orzeł biały, czerwona gwiazda” to już klasyka. Historyk, pasjonat Polski i jej dziejów, żonaty z Polką. Jego zainteresowanie naszym krajem ma długie korzenie.
– Pierwszy raz o armii generała Andersa, Katyniu i gułagu usłyszałem od polskich uchodźców mieszkających w Oksfordzie ponad pół wieku temu, to oni otworzyli mi oczy na tamte zagadnienia. Jednym z nich był przedwojenny sędzia, żołnierz 2 Korpusu, który w latach 50. i 60. ubiegłego stulecia pracował jako menedżer działu książek zagranicznych w największej księgarni w Oksfordzie. Pochodził z Kresów Wschodnich, podczas wojny jego rodzina trafiła do Indii. Był bardzo gadatliwym facetem, prawdziwą chodzącą encyklopedią – opowiada Davies, dodając, że jego wiedzę o tamtych wydarzeniach kształtowała również Zofia Litewska, która uczyła języka polskiego jego starszego syna. Urocza kobieta, spokojna, bogobojna, bardzo silna wewnętrznie. Straciła męża w Iranie, sama wychowała czworo dzieci.
Unikalne przedsięwzięcie
Wrzesień 1939 roku. Niemiecka agresja, sowiecki nóż w plecy. Taka była geneza. Później wywózki, Syberia, zesłania w różne rejony stalinowskiego imperium. Śmierć zbiera bogate żniwo, tysiące ludzi umiera z głodu, chorób, wyczerpania.
Układ Sikorski – Majski z 30 lipca 1941 roku i umowa wojskowa zawarta w Moskwie dwa tygodnie później wprowadzają nową jakość, na ich mocy powstają Polskie Siły Zbrojne w ZSRR. Do formujących się oddziałów wstępują Polacy napływający ze wszystkich stron Związku Sowieckiego – zwalniani z łagrów, więzień, zsyłek. Wiosną 1942 roku Stalin godzi się na ich ewakuację, do końca sierpnia w dwóch etapach przetransportowano niemal 116 tysięcy ludzi – ponad 78 tysięcy żołnierzy i 37 tysięcy cywilów, w tym dzieci, kobiet i starców.
– Wyprowadzenie takiej masy osób przez Iran, Irak, Egipt, Palestynę (gdzie została część żołnierzy pochodzenia żydowskiego, którzy odegrali kluczową rolę w powstaniu państwa Izrael) do włoskiej Bolonii, było politycznie i organizacyjnie unikalnym przedsięwzięciem – mówi Davies i dodaje, że po drodze armia organizowała szkoły dla dzieci, młodzieży, oficerów. Żołnierze uczestniczyli w wielu bitwach, których symbolem stała się wiktoria pod Monte Casino, a jednocześnie 15 tysięcy dzieci wysłano do Nowej Zelandii, Indii, Afryki i Meksyku, żeby zapewnić im spokojne dorastanie.
Drobne radości, wielkie dramaty
Miał niemieckie korzenie, był protestantem. Generał Anders na katolicyzm przeszedł dopiero w Uzbekistanie, bo większość polskich żołnierzy była właśnie tego wyznania. Jako dowódcy nie wypadało inaczej. A jednocześnie armia charakteryzowała się pluralizmem etnicznym, mogli w niej służyć wszyscy, bez względu na pochodzenie, dla których Polska była na pierwszym miejscu. I mimo że po Jałcie żołnierze wiedzieli, że zostali zdradzeni przez sojuszników i nie mają dokąd wrócić, walczyli dalej – za wolność naszą i waszą.
Polacy zapisali piękną kartę na bitewnych polach, Norman Davies podkreśla jednak, że doceniając wojskowe osiągnięcia 2 Korpusu w swojej książce eksponuje przede wszystkim codzienny heroizm cywilów. Kobiety, często bez mężów, dzieci, niejednokrotnie bez rodziców, starcy, zmagający się z głodem i chorobami. Uchodźcy podążający do nowego świata, z ufnością w lepsze jutro opuszczający nieludzką ziemię.
– Kobiety, które przeszły tą drogę, wykazały się nie mniejszą odwagą i poświęceniem niż żołnierze pod Monte Cassino – mówi autor „Szlaku nadziei”, który w swojej książce eksponuje ogromną różnorodność ludzi, jacy znaleźli się pod skrzydłami generała Andersa, uwypuklając wielobarwny wachlarz ich uczuć i przeżyć – od rezygnacji i rozpaczy, przez strach i poświęcenie, do ulgi i nadziei. To właśnie trudy marszu, codzienne rozterki, bojowe doświadczenia, drobne radości i wielkie dramaty złożyły się na opowieść o jednym z najbardziej niezwykłych rozdziałów II wojny światowej…
Tekst i fot. Piotr Gulbicki