22 stycznia 2016, 15:00
Wanda, pseudonim Pączek

W zeszłym tygodniu miała miejsce londyńska premiera filmu „Portret żołnierza” w reżyserii Marianny Bukowski. W ambasadzie polskiej odbyła się projekcja 58-minutowego dokumentu oraz spotkanie z twórcami oraz tytułową sportretowaną – Wandą Traczyk-Stawską pseudonim „Pączek”.

 

Film powstawał siedem lat. Tyle czasu trwały rozmowy Marianny z panią Wandą, poszukiwania historycznych materiałów, montaż. – To produkcja w całości niezależna, zajmowałam się tym w czasie wolnym. Trwało to długo, ale dzięki temu myślę, że materiał jest pogłębiony. Miałam też dużą wolność, nie musiałam się trzymać wytycznych narzuconych z góry – mówi Marianna, która na co dzień pracuje w Channel 4, a wcześniej robiła dokumenty dla Discovery i History Channel.

Główna bohaterka „ukradła” reżyserce cały film. Jej słowa i sądy wyrażone głosem nieznoszącym sprzeciwu są siłą napędową dokumentu. Marianna z wielką wrażliwością wydobywa z niewielkiej postury starszej kobiety historie, których ciężar nosiła przez całe życie. Ilustruje scenami odtworzonymi z wielką dbałością o szczegóły, kadrami z wojennych archiwów polskich i zagranicznych oraz zdjęciami wynalezionymi z przeróżnych źródeł. Waga tych materiałów jest nieoceniona – znalazł się nawet fragment ukazujący młodą Wandę w czapce uszatce, salutującą swemu dowódcy.

– Dobrze to zobaczyć, bo nawet nie wiedziałam, jak wyglądała moja gęba w czasie powstania – śmieje się kombatantka.

Mimo swego szlachetnego wieku pani Wanda opowiada rzeczowo i spokojnie. Tylko czasem głos się jej załamuje, gdy wspomina o tragediach, które w opowieściach o heroizmie żołnierzy Armii Krajowej często się przemilcza. Gdy o chwilach wahania, gdy przychodziło nacisnąć spust i zabić drugiego człowieka. O dylematach sanitariuszek, które pod ostrzałem wojsk wroga ratowały rannych, i Polaków, i Niemców. O klęsce głodu, która zmuszała powstańców do jedzenia koni, psów, kotów. O bezbronnych mieszkańcach miasta, którzy na każdym kroku wspierali powstańców.

– Gdy wycofywaliśmy się, wywieszaliśmy białą flagę, na znak, że nie ma tam naszych oddziałów. To było na ulicy Foksal, gdy zobaczyliśmy, że dwie starsze panie wyszły z budynku, tę białą flagę zdjęły, odwróciły się do nas i pozdrowiły nas. I my wszyscy płakaliśmy. Bo wiedzieliśmy, że jak Niemcy to widzą, to oni zamordują tych wszystkich ludzi. Nikt żywy z tego nie wyjdzie. To jest moje najpiękniejsze i najstraszniejsze wspomnienie z powstania – mówi.

Są też inne bolesne historie. Jak z narażeniem życia ratowała żołnierza, który został na barykadzie z poważną raną brzucha. Jak ten chłopak, którego nazwiska nigdy nie poznała, miał niesamowicie niebieskie oczy. I jak umarł na jej rękach. Ale zdaniem pani Wandy, to nie żołnierze zasługują na najwyższy szacunek, ale cywile.

– Dla mnie najgorszy moment był wtedy, gdy musieliśmy się cofać i zostawiać ludność cywilną. Niemcy ich wyciągali i rozstrzeliwali, bezbronnych ludzi. Oni mieli dużo gorsze warunki od nas. Bo jednak w walce i śmieje się człowiek i przeżywa różne takie ważne momenty, które zostają na całe życie jako piękne –przekonuje weteranka.

Nawet najbardziej odpornego widza przejdzie dreszcz na widok brutalnych scen walk, ale też uśmiechnie się oglądając codzienne życie żołnierzy, wszystko to okraszone komentarzem, czasem nawet żartobliwym naocznego świadka i uczestnika walk.

– Byliśmy jak bracia. Tak mówi, „braterstwo broni”, ale ten kto tego nie przeżył, tego nie zrozumie. Do dziś każdy z nich, już stareńki, już kulawy, już niemrawy, już z głową kapuścianą, ale jak się spotykamy, to czujemy się jak wtedy, wspominamy, żartujemy – uśmiecha się pani Wanda.

Nastrój potęguje muzyka skomponowana przez Wayne’a Urquharta. Na pochwałę zasługuje także pomysłowy montaż w wykonaniu Deana Wylesa. Szczególnie przejmujący jest urywek z konferencji w Teheranie. Trzech najpotężniejszych ludzi świecie siedzi na szczycie schodów. Uśmiechają się, fotoreporterzy robią im zdjęcia. A w tle słyszymy głos z innej, odległej części świata.

– Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że my już byliśmy sprzedani w 1943 roku. Że Roosevelt ze Stalinem i Churchillem podzielili już Europę. Myśleliśmy, że alianci mają obowiązek nam pomóc… Bo my przecież też alianci – mówi pani Wanda.

Wszyscy znamy koniec tej historii. Powstanie dobiega końca, powstańcy muszą oddać broń i pójść do niewoli.

– Niemcy byli zaskoczeni. To była dla mnie wielka satysfakcja, kiedy widziałam ich wytrzeszczone oczy, kiedy idzie taki żołnierz, jak ja i składa broń. Że ci mężczyźni, doskonale wyszkoleni i uzbrojeni walczyli z takimi jak ja. I ginęli. Niemcy ponieśli prawie takie same straty jak my, jeżeli chodzi o wojsko – ciągnie swoją opowieść kombatantka. Po czym dodaje:

– Kiedy się kapituluje to jest dla żołnierza straszne przeżycie. Świadomość, że to wszystko było bez… – przez chwilę pani Wanda szuka słowa. – Bez sensu…

Ta historia ma swój wspaniały epilog. W 1947 roku pani Wanda otrzymała rozkaz.

– Czuliśmy się podle, że żyjemy. A koledzy muszą zostać, tam gdzie polegli. Dlatego dostałam rozkaz, aby zadbać, żeby mieli swoje nazwiska na grobach. Aby to miejsce było godne ich cierpienia i śmierci – podkreśla. Pani Wanda zgłaszała się z tą prośba do wszystkich prezydentów, bo to prezydent w czasie pokoju jest najwyższym zwierzchnikiem wojska. W końcu udało się – Cmentarz Powstańców Warszawy na Woli został należycie upamiętniony, a Bronisław Komorowski objął swoim patronatem prace nad tym projektem.

– Rozkaz wykonałam – mówi z dumą pani Wanda.

Przez wiele lat starała się upamiętnić także bezimiennych bohaterów miasta, którzy zapłacili najwyższą cenę za powstanie. W tym roku się to udało. 2 października ustanowiono Dniem Pamięci o Cywilnej Ludności Powstańczej Warszawy. – My walczyliśmy o naszą człowieczą wolność. Ja myślę, że żadne miasto, a Londyn w szczególności, gdyby znalazło się takiej sytuacji, to ludność cywilna nie płakałoby, gdyby jego dzieci szły walczyć – sumuje pani Wanda.

„Portret żołnierza” został wyemitowany w październiku przez Telewizję Polską. Obecnie można kupić go na DVD oraz iTunes.

 

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_