Ogromne ruiny zamku w Pevensey przytłaczają zupełnie dwie pobliskie wioski: Pevensey i Westham w East Sussex. Gigantyczne mury o grubości ponad 4 metrów zachowały się od roku… 290! Od nich zaczęła się historia tej monumentalnej fortecy rzymskiej. I oczywiście jak na takie dziwne i dzike miejsce, aż roi się w nich od duchów. Począwszy od zjaw najemników rzymskich, aż do dwóch posępnych dam. Jednej w białej, drugiej w szarej sukni, które snują się po nocach strasząc nieuświadomionych biwakowiczów.
Nowy Imperator
Pevense było jedym z dziewięciu rzymskich portów mających chronić nową część imperium przed piratami i zakusami innych najeźdźców. Trudno to sobie dziś wyobrazić, ale mur niegdyś obmywały słone morskie fale. Teraz zamek znajduje się około 1,5 km od najwęższego miejsca, którym niegdyś przepływano przez Kanał La Manche. Stało się tak dzięki osuszaniu gruntów i naturalnym procesom geologicznym.
Olbrzymie koszary-fortecę zbudował bardzo ciekawy człowiek, niejaki Carausius – głównodowodzący floty imperium na terenie Brytanii. Carausius miał za zadanie walczyć z piratami, a zdobyte łupy oddawać cesarzowi. Nie bardzo jednak się starał o to ostatnie i większość zdobyczy pozostawiał do swoje własnej dyspozycji. Gorzej jednak, często zwlekał z obroną rzymskich statków, czekał, aż piraci dostatecznie się obłowią i dopiero wtedy ruszał do zwycięskiego ataku. To zachowanie oczywiście nie bardzo podobało się cesarzowi i wydał on wyrok śmierci na przedsiębiorczego Carausiusa. Ten jednak zdecydował, że pora już całkowicie zerwać z imperium i ogłosił się…cesarzem Brytanii. Wtedy to (290 rok) zaczął budować swoją twierdzę w Pevensey. W fundamentach znaleziono nawet monety, które zaczął wybijać z własnym wizerunkiem, pod którym podpisywał się jako Odnowiciel Brytanii oraz Duch Światłości, Oczekiwany Wybawca i tym podobne propagandowe tytuły. Carausius cieszył się samozwańczym tytułem cesarza jedynie lat 7. Zamordował go własny minister skarbu Allectus, który przejął po nim nie tylko bogactwa, ale i tytuł. On też jednak nie cieszył się długo swoim stanowiskiem.
Zirytowany imperator Constantinius I ruszył z inwazją na wyspy i wyciął w pień wszystkich podejrzanych o popieranie nowego porządku, następnie zajął się prześladowaniem chrześcijan, tym razem już u siebie. Pod koniec okupacji rzymskiej Pevensey stawało się pomału ruiną. Do opuszczonych koszar wprowadzili się pierwsi Brytyjczycy. Jednak i oni długo nie przetrwali w rzymskich murach. W roku 491 na fortecę napadli Saksoni i wycięli wszystkich mieszkańców w pień. Rok 1066 w Pevensey to rok przełomowy. Ze swoją flotą dopływa tam William, książę Normandii. Tutaj, wśród starych, ale ciągle solidnych murów, rozbija swój pierwszy obóz, by potem ruszyć w decydującą bitwę pod Hastings. Po zwycięstwie ogłasza się królem Williamem Zdobywcą i od tej pory Brytania znajduje się pod okupacją Normanów.
Kościół jak twierdza
Co zdumiewa odwiedzających Pevensey po raz pierwszy, to skala tego rzymskiego przedsięwzięcia. Mury z tego okresu przetrwały aż w 2/3! Taka solidna budowa oparła się nawet systematycznemu okradaniu z kamieni przez stulecia. Na przykład w roku 1591 jedna z okolicznych rodzin wywiozła nie mniej nie więcej ale aż 677 wozów pełnych głazów stanowiących pokrycie zewnętrzne muru! Przez prawie 2000 lat twierdza Pevensey była niezdobyta. Jej obrońcy poddali się jedynie dwa razy a to tylko z powodu tego, że groziła im śmierć głodowa…
Cały zamek znajduje się wraz z murami na terenie ponad 3,5 hektarów. Ten kolos znajduje się przy wiosce, która ma zaledwie kilkanaście domów, dwa puby (bardzo zresztą dobre) i kościół. Przy wejściu na teren twierdzy znajduje się parking, więc niewiele trzeba przejść by dostać się wejścia. To pozostałości po rzymskiej bramie z dwoma basztami. Sam zamek, którego ruiny dziś oglądamy zbudowany został przez Normanów. Jego czasy świetności przypadają na okres XII i XIII wieku, kiedy Pevensey miało jeszcze dostęp do morza. Warto zwrócić uwagę na fosę, wykopano ją na szerokość aż 18 metrów i dziś jeszcze trzeba przejść przez drewniany most by wejść do samego zamku. Teraz to tylko solidne mury, o które dba English Heritage, organizacja ochrony zabytków, która odkupiła cała fortecę w roku 1925 by zapobiec kolejnym, samowolnym rozbiórkom przez okolicznych mieszkańców. Ścieżką przecinającą teren pomiędzy murami twierdzy dojdziemy do drugiego wejścia tuż przy wiosce Westham. Tam trzeba koniecznie zajrzeć do kościoła pod wezwaniem St Mary. Przypomina on solidny bunkier, nic dziwnego, bo został zbudowany w roku 1080 i chlubi się tytułem prawdopodobnie pierwszego, normańskiego kościoła na Wyspach. Warto popatrzeć nie tylko na solidne mury, ale i na ciekawy witraż po lewej stronie od wejścia. Przedstawia on lokalnego lekarza i sędziego Williama Owen i jego żonę, niosących pomoc rannym w czasie Pierwszej Wojny. Byli oni jednymi z pierwszych przedstawicieli Czerwonego Krzyża. W Westham znajdziemy też kilka pięknych, średniowiecznych domostw, a na okolicznych polach możemy popatrzeć na melancholijne owce, dla których turyści stanowią nie lada atrakcję bo zwierzaki podchodzą do ogrodzenia by bliżej się przyjrzeć.
W Pevensey oprócz dominującego wioskę zamku jest nieduże więzienie i sąd, który działał od czasów rzymskich i obecnie, wiele razy już przebudowany jest niewielkim muzeum. Kościół pod wezwaniem St Nicholas jest doskonałym i kompletnym przykładem angielskiej architektury z początków XIII wieku. Tuż przy wejściu znajdziemy wspaniały, alabastrowy nagrobek jednego z bogatych mieszkańców Pevensey: Johna Wheatley (zm. 1616). Świadczy on nie tylko o jego bogactwie, ale i o kunszcie miejscowego twórcy. W XVII wieku część kościoła stała się ruiną, służyła jako obora, skład na opał oraz jako… kryjówka dla miejscowej kontrabandy. Chowano tam beczki z nieoclonymi spirytualiami oraz inne przemycane towary. Pobliski pub, The Smugglers (Przemytnicy) przypomina o tym niechlubnym zajęciu mieszkańców Pevensey. Dziś zarówno kościół jak i pub znajdują się w bardzo dobrym stanie i są warte odwiedzenia. Do Pevensey prowadzi wąska droga B2191, która też okrąża ruiny. Dojeżdżając nią do tej ukrytej wśród pól wioski, na pewno nie spodziewamy się widoku tak kolosalnej twierdzy, i z tak odległych czasów.
Pevensey to niezwykła perełka Anglii, której raczej nie znajdziemy w masowych przewodnikach. Może to i dobrze, bo chroni to niezwykły i tajemniczy urok tych ogromnych ruin.
Anna Sanders