Z Martyną Piotrowską z Federacji Polskich Stowarzyszeń Studenckich w Wielkiej Brytanii rozmawia Magdalena Grzymkowska.
Wśród Brytyjczyków jest już więcej zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, niż tych którzy są przeciwni tej decyzji – wynika z najnowszego sondażu ORB dla dziennika „The Daily Telegraph”. Jak mogłaby pani skomentować trwającą dyskusję wokół Brexitu?
– Brexit stał się tematem dyskusji obecnym w niemalże każdym kręgu życia społeczno-politycznego, gospodarczego czy narodowościowego. Być może dlatego, że jest to pierwszy taki przypadek w historii, kiedy jeden z krajów członkowskich UE rozważa wyjście ze Wspólnoty, spekulacje dotyczące konsekwencji tej decyzji są tematem ciągle obecnym w mediach. Niewątpliwie z powodu trudności w jednoznacznej ocenie jej konsekwencji, jak również w skutek różnicy opinii wśród reprezentantów rządu czy parlamentu, temat ten budzi wiele kontrowersji oraz emocji. Zdania na temat Brexitu są podzielone i nie powinno być to zaskoczeniem, ponieważ jest to konflikt wartości pomiędzy różnymi grupami interesów. Dla przykładu, zwolennicy wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE twierdzą, że bycie członkiem UE osłabia suwerenność parlamentarną Zjednoczonego Królestwa. Z kolei, według tych opowiadających się za pozostaniem we Wspólnocie, w obecnym świecie zdominowanym przez wielopoziomową współpracę ponadnarodową, korzyści płynące z bycia członkiem Zjednoczonej Europy więcej niż rekompensują teoretyczną utratę suwerenności.
Co się zmieni w Europie, jeżeli Wielka Brytania faktycznie wystąpi z Unii?
– Z pewnością, decyzja ta jest wielowymiarowa, a spektrum osób zainteresowanych, które odczują efekty potencjalnej zmiany, nie zalicza się jedynie do Wielkiej Brytanii – kraje członkowskie powiązane ekonomicznie czy historycznie ze Zjednoczonym Królestwem, jak również cała Unia Europejska i jej partnerzy gospodarczy, jak np. Stany Zjednoczone, w mniejszym lub większym stopniu odczują konsekwencje potencjalnej zmiany. Wynika to z faktu, że Wielka Brytania ma aż 16% udziału w unijnym PKB i 13% udziału w populacji. Co więcej, decyzją ostatniego szczytu G20 było wpisanie ewentualnego opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię na listę zagrożeń dla globalnego rozwoju gospodarczego. Jest to spowodowane faktem, że wynegocjowanie wyjścia z UE, a następnie nowych warunków relacji ze wspólnotą i innymi krajami, zajęłoby około dekadę, co oznacza, że byłby to niepewny okres dla brytyjskiego biznesu, handlu czy inwestycji. Niepewnym jest również los studentów z UE uczęszczających na uczelnie wyższe w Wielkiej Brytanii, jak również Brytyjczyków studiujących poza granicami swojego kraju. Nie wiadomo, jaką politykę imigracyjną wprowadziłaby Wielka Brytania po wyjściu z UE. Naturalnie, myśląc o potencjalnym wyjściu Zjednoczonego Królestwa ze Wspólnoty, bierzemy pod uwagę konsekwencje tej decyzji dla setek tysięcy Polaków mieszkających i pracujących na Wyspach.
To znaczy, że Federacja Polskich Stowarzyszeń Studenckich jest przeciwna Brexitowi?
– W interesie studentów reprezentowanych przez Federację jest kontynuowana globalizacja oraz międzynarodowa współpraca. Jednakże zdajemy sobie sprawę z dylematu, przed którym stoją Brytyjczycy i rozumiemy ich obawy wobec przyszłości swojej ojczyzny. Z nadzieją spoglądamy na porozumienie premiera Camerona z Unią Europejską, które wskazuje, że krajom członkowskim zależy na konstruktywnym dialogu ze Zjednoczonym Królestwem i potwierdza przyjęcie brytyjskich planów reformy wspólnoty. Decyzja wobec Brexitu jest istotna nie tylko dla samej Wielkiej Brytanii i jej przyszłości, ale również dla solidarności całej Zjednoczonej Europy. Można przypuszczać, że Brexit będzie sygnałem do działania dla ruchów eurosceptycznych w innych krajach członkowskich i rozpoczęcia negocjacji z Brukselą – o takich głosach słyszy się już na przykład wśród Francuzów. Co więcej, przypuszcza się, że zwycięstwo zwolenników Brexitu może spowodować powrót do dyskusji na temat potencjalnej secesji Szkocji od Wielkiej Brytanii.
Czy pani zdaniem 23 czerwca obudzimy się w nowej rzeczywistości?
– Istotnym jest, by 23 czerwca głosujący w referendum dokonali przemyślanego oraz dojrzałego wyboru opartego na merytoryce oraz świadomości konsekwencji swojego głosu zarówno dla nich samych jak i dla całego Zjednoczonego Królestwa. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie zmiany regulacyjne, prawne czy systemu podatkowego, jak również jako politykę gospodarczą czy imigracyjną wprowadzi rząd brytyjski w przypadku hipotetycznego Brexitu. Należy jednak pamiętać, że decyzja premiera Camerona o przeprowadzeniu referendum jest realizacją obietnicy wyborczej, której Brytyjczycy zaufali, głosując w wyborach parlamentarnych rok temu, dlatego też odzwierciedla ona wolę obywateli Wielkiej Brytanii.